Alex napisał:
wszystko łykają
-----------------------
Ech nie... musiałeś pomylić mnie z TWOJĄ STARĄ!!!
Sorry nie mogłem się powstrzymać.
Poważnie co do pelikanienia - "produktów" gwiezdnowojennych jest DUŻO. Zawsze uważałem, że każdy może znaleźć w tym gąszczu coś dla siebie. Książki, komiksy, gry - życia by nie starczyło na to. Samych filmów kinowych jest 11! Plus ileś telewizyjnych plus seriale. A zabawki, modele? Przecież to cały wszechświat.
Pelikanem, czy fanem bezkrytycznym, można by nazwać kogoś, kto wszystkie te produkty konsumuje, czy to z fascynacji, czy z zamiłowań kolekcjonerskich, czy z braku innego zajęcia. Ja, jak mi się wydaje, jestem raczej każualem. Interesują mnie tylko filmy, z czego 5/11 czyli (uwaga uwaga termin ściśle matematyczny) mniejsza połowa jest dla mnie niezbyt strawna. Nie interesuje mnie to tzw "uniwersum" (z braku lepszego terminu, ale to nie uniwersum, jak już wielokrotnie pisałem). Z tego, co widzę tu na forum, to termin "pelikan" najczęściej rzucany jest przez fanów ś.p. EU w stronę ludzi, którym się podobają nowe filmy. A to nie jest do końca prawda, ponieważ mam wrażenie, że fani najnowszych filmów "skonsumowali" znacznie mniej starwarsów, niż dajmy na to znawcy EU.
Głupia sprawa z tym podziałem w fandomie, ale to było nieuniknione. To jest po prostu pewna odmiana "konfliktu pokoleniowego", chociaż nie wprost, ale pośrednio - ludzie z większym "stażem" gwiezdnowojennym nie trawią "młodszej" ekipy, która te nowe produkty zaakceptowała. Przy czym to nie jest kwestia wieku, powtarzam z uporem maniaka, a raczej kwestii obycia w świecie SW. Uważam, że im kto mniej wiedział o sprawach zakulisowych-pozakinowych, tym łatwiej komuś takiemu było "kupić" nowe SW. Takie jest moje subiektywne wrażenie. Podobną korelację sugerują również wyniki ankiety, którą przeprowadziłem na (bardzo małej) próbce fanów z Rzeszowa.
W sumie można powiedzieć, że niechęć wobec nowych filmów najczęściej jest spowodowana poczuciem zdrady. Disney olał ludzi, którzy zainwestowali dużo swojego czasu w SW. Ci, którzy niczego nie zainwestowali, poczucia zdrady nie mogą mieć, więc do nowych filmów podchodzą neutralnie. Ich ocena nie jest podszyta emocjonalnym związkiem ze światem, który uległ "kasacji", a który poznawali przez lata.
Ech ale popłynąłem - ale "pelikanienie" jest bardzo szkodliwe. Ludzie, którzy skonsumowali za dużo SW, sami sobie odcięli przyszłość w tym świecie. Dlatego nie ma się co za bardzo fascynować - za 20 lat będzie następny reboot, kolejne pokolenie będzie się wściekać, a Lucas i Spielberg, czyli główni sprawcy całego zamieszania (twórcy nowoczesnych, wiecznie kontynuowanych blockbusterów) będą się z nas śmiać zza grobu.