Wiesz, problem jest większy. W którymś momencie ludzkość przeszła od postulowania ślepoty na cechy niewolutywne, w kierunku uznawania ich za kluczowe w ocenie postaci.
I tak po kilku dekadach słusznego nałowywania do równouprawnienia, "no race but human race", społeczeństwa zostały znienacka postawione przed akcjami afirmacyjnymi, wracającą z pomroków dziejów świadomością rasową (jeszcze podczas pierwszej kadencji Obamy mówili o niej głównie neonaziści, których część właśnie za tę świadomość go popierała), od swobody dobierania partnerów po budowanie wobec preferencji całych osobowości i tak dalej, i tak dalej.
W kontekście twórczości różnorodność zastąpiła tokenizacja. Nie uważam różnorodności za wartość samą w sobie (choć jako preferencja, bardzo ją lubię), ale zamiast pisania barwnych, ciekawych postaci, w których rolach można było obsadzić dowolną osobę, teraz przeszli do odhaczania jednej, drugiej, trzeciej grupy -- czasem nawet zakazując podkładania głosu ANIMOWANYM postaciom osobom innej "rasy" niż narysowana (sic!). Te wszystkie race-swapping u nas są głośne, ale mało się przebija innych dram, jak np. Gal Gadot "zbyt biała" czy Zendaya "zbyt biała".
Oczywiście, są osoby którym się nie podoba czarnoskóry, bo nie, czy kobieta, bo nie. Część z nich jednak robi to na zasadzie preferencji, a nie postulatu (np. ja lubię oglądać siwych dyktatorów albo admirałów w bieli, a nie podoba mi się łysy główny bohater). Część faktycznie jest jakimś tam -fobem a reszta robi to na zasadzie reakcji na przesyt.
Multikulti zostało zastąpione "cultural appropriation". Już nie ma jednego, ludzkiego dziedzictwa, teraz musisz mieć konkretne cechy genetyczne, by móc nosić dredy etc.
Cóż, chcieli zbudować "świadomość rasową" - to im się udało.
I podobnie z płcią. Generalnie z każdą cechą niewolutywną, które miały nas nie definiować w żaden sposób, a stały się główną cechą, wokół której budowane są inne świadomości, tożsamości itd.
W skrócie - takie reakcje będą standardem, dopóty to neonazistowskie szaleństwo się nie skończy. Trzeba jednak pamiętać, że sporo z nich po prostu pisze tak w wyniku przesytu wojną kulturową i gdy sytuacja się uspokoi, to i przestaną być powszechne. Tak jak nikt się nie oburzał o siostrę Kopciuszka w Shreku, ani silną Fionę, ani Elastynę. Bo to były dobre postacie, a nie tokeny. Dzisiaj pewnie byłaby drama.