Temat o Wieśku ma 906 postów więc trza chyba dać nowy
Dyskusje o odcinkach, coby nie zaśmiecać WON można wyrażać tu
https://star-wars.pl/Forum/Temat/23797
Temat o Wieśku ma 906 postów więc trza chyba dać nowy
Dyskusje o odcinkach, coby nie zaśmiecać WON można wyrażać tu
https://star-wars.pl/Forum/Temat/23797
W czwartym tygodniu wyświetlania Drugi Sezon jest trzecim najchętniej oglądanym serialem Netflika z 57 mln h (poprzednio: nr 1, 142 mln; nr 1, 168 mln; nr 2, 94 mln).
W tym samym tygodniu Pierwszy Sezon na miejscu szóstym, 28 mln h (nr 2, 49 mln; nr 3, 60 mln; nr 4, 43 mln).
Łącznie w ciągu pierwszych 28 dni wyświetlania Drugi Sezon ma 462 mln h i zajmuje 8 miejsce wśród seriali anglojęzycznych (10 jeśli doliczyć nieanglojęzyczne - przegrywa jeszcze ze Squid Game i Casa de Papel 4). Pierwszy Sezon w tym zestawieniu na miejscu 3/5 (541 mln h).
To by było tyle w kwestii czy udało się przekonać szefostwo N że fandom jest rozczarowany
Wynika więc z tego, że Lauren wie co robi
W piątym tygodniu Drugi Sezon nadal na trzecim miejscu wśród seriali Netflika (34 mln h).
W końcu skończyłem drugi sezon. No i...dobrze że nie nastawiałem się na przeniesienie książki, tylko traktuję to jako alternatywny świat, bo po pierwszym świetnym odcinku, oglądając następne byłbym bardzo zawiedziony
Pierwszy odcinek najlepszy, za to ostatni najgorszy - ot, jak się złożyło. Co to w ogóle za pomysł z demonem opętującym Ciri? Wiem, że seriale rządzą się innymi prawami niż książki, potrzeba momentów kulminacyjnych, odpowiednią ilość scen akcji na sezon, by niedzielny widz się nie nudził itd., ale czy nie można było robić podobnego myku jak na początku z wrzuceniem jakiejś ciekawej historii z opowiadań, zamiast naciągane beznamiętne walki z potworami, które nic nie wnosiły, poza czystą przemocą?
Z jednej strony wiem, że by zaciekawić widza trzeba dawkować napięcie, zamiast zostawiać wszystkie rozwiązania tajemnic na koniec, zatem zdradzono tożsamość Emhyra tak wcześnie, zamiast praktycznie na końcu, ale po prostu zrobiło mi się żal osób, które nie czytały książek jako pierwszych
Oglądałem odcinek co kilka dni, czasem pół - takie dawkowanie przyniosło oczekiwane rezultaty - bardzo mi się podobało. Wielu turbosłowian zapomina, jak wielkim śmietnikiem fabularnym była wiedźmińska saga, scenarzyści z tego, co rusz zmienianego i pisanego na nowo konceptu próbują udziergać jakąś wielowątkową historię na miarę Gry o Tron. Wychodzi im to rozmaicie, ale muszę przyznać - wątek elfów i królewskie intrygi śledziłem z największą uwagą. Natomiast losy głównych bohaterów są momentami tak naiwnie i żenująco poskładane, że urągają mocno inteligencji widza. Ten, jeżeli postanowi przyjrzeć się pewnym decyzjom, zbiegom okoliczności typu "akurat tędy sobie przechodzę i wszystko słyszę", albo "miasto duże, dwa miliony dusz, ale wszyscy siedzą w tej samej knajpie i wpadają na siebie na jedynej bocznej alei". A motyw z Ciri pod Cintrą - no co za przypadek, akurat Geralt zdążył rychło w czas, skąd wiedział gdzie i jak? Przez takie detale miałem wrażenie, że oglądam trochę droższą wersję "Xeny" - fantastyczny serial do zupy i pierogów, który nawet nie udawał, że coś tam się dzieje się na poważnie. A Wiedźmin udaje i to bardzo ...
Ale scenografia, kostiumy i wystrój wnętrz to ekstraklasa, często słuchałem jednym uchem dialogów by przyjrzeć się tym wszystkim detalom w postaci książek, gobelinów, dywanów, czy przepięknym ozdobom.
Nowe postacie bardzo mi przypadły do gustu- Rience i Dijkstra są świetnie zaprezentowani.
Efekty specjalne ok, podobały mi się bardzo upierzone "Deinocheiry".
W trzecim sezonie wystąpi m. in. aktorka, która grała siostrę Shang Chi w filmie Marvela
https://www.murphysmultiverse.com/shang-chis-menger-zhang-joins-the-witcher-season-3/
Jeszcze nie dojechali do rozpierduchy na Thanned, a już wprowadzają Milvę (Driady z Broklionu??? ktoś znowu pomylił towar?) - sie bedzie działo
w obsadzie trzeciego sezonu pojawi się Michalina Olszańska, ciekawe czy początek spoilera pokaże cycki, co bardzo chętnie robi na ekranie koniec spoilera
a oprócz niej:
https://redanianintelligence.com/2022/07/04/the-witcher-season-3-adds-6-more-to-its-cast/
Okazuje się, że Chrisa Fultona zastąpi Sean Woolf. Dlaczego, tego nie wiadomo
https://redanianintelligence.com/2022/08/22/the-witcher-season-3-recasts-its-fiery-villain-rience/
Hego Damask napisał:
Okazuje się, że Chrisa Fultona zastąpi Sean Woolf. Dlaczego, tego nie wiadomo
https://redanianintelligence.com/2022/08/22/the-witcher-season-3-recasts-its-fiery-villain-rience/
-----------------------
Sam Woolf właściwie
Nołnejm zastąpił nołnejma. Who gives a fu*k?
Tamten nołnejm miał dobre umiejętności aktorskie i aparycję śliskiego @#$_&, nie pamiętam, jak Sapkowski go opisał, ale mi zawsze się jawił, jako lekko otyły, długowłosy skur##$yn po 40-tce. Serialowy Rience jest szczupły, młodszy (?), ale był bardzo wyrazisty na tle całego niemrawego drugiego sezonu.
dołącza do zespołu
https://twitter.com/witchernetflix/status/1573736522741940225
przy czym trzeci sezon dopiero w lecie
https://twitter.com/verge/status/1573737017334276097
Jak najbardziej dołącza, tylko że do serialu Blood Origin, nie samego Wieśka
https://www.netflix.com/tudum/articles/the-witcher-season-4-liam-hemsworth
My journey as Geralt of Rivia has been filled with both monsters and adventures, and alas, I will be laying down my medallion and my swords for Season 4. In my stead, the fantastic Mr Liam Hemsworth will be taking up the mantle of the White Wolf. As with the greatest of literary characters, I pass the torch with reverence for the time spent embodying Geralt and enthusiasm to see Liam`s take on this most fascinating and nuanced of men.
Liam, good sir, this character has such a wonderful depth to him, enjoy diving in and seeing what you can find.
Tak właśnie mnie zastanowiło, czy aby jego angaż do nowego Supermena nie będzie też końcem jego wiedźminowania, no i proszę. To zapewne nie jest główną przyczyną - pośrednią, być może, więc ciekawe o co tak naprawdę tu poszło.
To tak, ja byś pracował w korpo i trzeci rok z rzędu klepał prezentacje ze słupkami w powerpoincie, których nikt nie ogląda. Potem na Linkedin ktoś pisze, że szukają grafika do międzynarodowych projektów. Co robisz. Zostajesz czy jednak przechodzisz?
-Co robisz. Zostajesz czy jednak przechodzisz
A gdzie więcej płacą?
Pieniądze to nie wszystko. To tylko część życia zawodowego, dzięki którym czujesz, że masz dobre morale w pracy.
Praca jest od zarabiania pinionszów, jak patrzę na stan konta to mi morale zwyżkuje 😀
Zwłaszcza gdy się ma syfiaste projekty, syfiastych szefów i syfiastych kolegów z pracy. Ja tam wolę pracować za mniej, ale w lepszych warunkach.
Jeden lubi wolność inny masochizm
Nie no, uczestniczenie w części projektu stadionu w Kapsztadzie czy tunelu pod Gotthardem było fajne, ale bardziej wolę jednak spokojne, nudne projekty za hamerykanską pensję niż ekscytujące tematy za krajowe (niby i tak bardzo dobre) wynagrodzenie.
Przy czym oczywiście "nudne" nie jest równoznaczne z "syfiasty"
No ale przecież on cały czas powtarzał, jaka to wymarzona robota mu się trafiła, więc jakże tak ? ... a nie, czekaj - WB
pewnie splot okoliczności - jak ma się szarpać tu albo wrócić do DC gdzie Gunn pewnie już jest na najwyższych obrotach - no to pewnie też bym cisnęła ;P
Btw., przypomniało mi się, jak zaraz po drugim sezonie Cavill między zdaniami dawał do zrozumienia, że chciałby, by w kolejnym sezonie serial był bliżej tego co w książkach. Może już wtedy wiedział co ma zamiar odwalić w trzecim sezonie Lauren ?
Oni sobie jaja jakieś robią? Nie dość, że zmieniają głównego aktora (gdzie tak się robi? Wyobrażacie sobie, że Jona Snowa zmieniają?) to na dodatek na taki brak charyzmy...
To z Cavillem nie mieli podpisanej umowy na wszystkie sezony? A tak strasznie walczył o tę rolę. Jestem zawiedziony.
Mógł mieć w umowie taki zapis, że może się wycofać z projektu, Mógł mieć umową tylko na dwa sezony, bo być może Netflix w ogóle nie zakładał więcej niż dwa sezony serialu. Generalnie, nie przykładał bym większego znaczenia do tego co Cavill wcześniej mówił, bo to jest część tej roboty. Ot, eksjated, fantastic, amajzing, blablabla, jak to w przypadku roli o którą się starało, zawsze bywa.
Ale fakt, dziwnie to wygląda, bo to tak jakby przykładowo Kijanu nagle ogłosił, że kończy z Johnem Wickiem, i w kolejnej części będzie grał już ktoś inny.
Z tym że historia Wicka nie jest rozpisana na kilka filmów, więc nie urwałaby się w połowie. Wydawało mi się, że Cavill znany jest ze swojego "nerdostwa" i wydawało się, iż jego ekscytacja projektem była na całkiem innym poziomie niż pozostałych aktorów.
Tak na szybko: kojarzy ktoś znany serial, gdzie główny aktor odszedł? Pomijając oczywiście śmierć czy wywalenie za "złe prowadzenie się" jak Charlie Sheen lub Kevin Spacey
Jest mega-nerdem, i fanem gier, a Wiedźmina zna na wylot. Tym bardziej coś mi tu nie halo w tej nagłej decyzji. Z tym że, taka "nagła" to ona nie była, bo obie strony -znaczy Henry i Netflx, musiały to uzgodnić całe miesiące temu. I teraz tak, albo przyczyną rezygnacji jest to, że nie chciał już brać udziału w tej Larenowej szopce - Cavill wielokrotnie wypowiadał się, że serial powinien być jak najbliższy książkom, albo też miał taką opcję w swoim kontrakcie, że obie strony mogą się rozstać, gdyby - i tu możemy wpisać ofertę od WB, lub inne powody.
Trudno na ten moment wyrokować jaka była prawdziwa przyczyna - czy może było ich kilka ?. Faktem jest, że Cavill chciał grać w serialu nawet i siedem sezonów. Pod jednym zasadniczym warunkiem - "As long as we can keep telling great stories which honor Sapkowski`s work."
https://www.ign.com/articles/the-witcher-netflix-henry-cavill-committed-seven-season-plan
Dano mu pewnie propozycje że może zagrać znowu Supermana, ale tym razem takiego jak w komiksach. A Superman to jednak wyższe progi niż Geralt.
Ale co za problem występować i tu, i tu? Supermana kręcił wcześniej razem z MI, sięc kwestia dogrania terminów nie jest nie do przeskoczenia.
Superman to jednak dość ważna postać i nie zdziwił bym się gdyby nowym konceptem było to że miałby pojawiać się dużo częściej, więc nie było czasu na Wiedźmina
xD
Ta, nie będzie miał czasu... Szefowie WB niedawno powiedzieli, że Supek prędko się znów nie pojawi mimo cameo w Black Adamie. Oczywiste, że Cavill odszedł bo serial to dno nie mające nic wspólnego z twórczością Andrzeja, której Henry jest fanem i chciał wiernej adaptacji.
Już zapowiedział że będzie też grał w jakimś filmie wojennym. Co w niczym nie przeczy tezie, że miał dosyć tego, w jaką stronę idzie ten serial. Bo on w sumie wie, co się wydarzyło w trzecim, a my tylko widzieliśmy parę obrazków, jak ten z Yen-miecznikiem.
Jest też teza że N tnie koszty, a wiadomix, mniej utalentowany brat Thora z pewnością dostanie dużo mniej za odcinek niż milion $$$ za odcinek, jakie kasował Supek.
Ale to jest w sumie dla mnie ciekawe, że rezygnuje z roli jakby nie było postaci ze świata, którego jest fanem, na rzecz powrotu do roli Supermana, którego gdy ostatnio grał, to finansowo nie wypaliło, i to aż dwukrotnie. O kinie superbohaterskim nie wiem nic i się nim w ogóle nie interesuje, ale gdzieś przy okazji porzucenia przez Cavilla roli Geralta przeczytałem, że ostatnie dwa filmy z Supermanem, bodajże z 2016 i 2017 roku, były klapą, zwłaszcza finansową. Ja rozumiem, że być może był zdesperowany, żeby znaleźć jakąkolwiek wymówkę na odejście od grania w tej szmirze netfliksowskiej, ale czy nie okaże się zaraz, że wpadnie z deszczu pod rynnę?
Niech Moc będzie z Wami.
Zwierz to ładnie podsumowała - w drugim sezonie Wieśka Cavill dostawał milion za odcinek, za Mission:Impossible wziął dwadzieścia, a za Supermana może dostawać jeszcze więcej (wliczając bonusy). A nie da się jednocześnie robić dużych seriali i dużych filmów.
Dla Netfliksa Hemsworth też będzie o wiele tańszy niż Cavill.
Milion dolarów? To i tak chyba sporo.
Rozumiem, że finansowo bardziej się to mu opłaca i w sumie, tak jak piszesz, jest to sytuacja win-win dla Netfliksa, bo nowy aktor będzie tańszy, ale czy wizerunkowo dla Cavilla nie będzie przypadkiem żadnej różnicy? Pod tym względem, że z jednego słabego projektu przejdzie do drugiego słabego. Może wynika to z mojego uprzedzenia wobec kina superbohaterskiego, ale tyle na ile śledzę opinie ludzi cokolwiek to kino oglądających, to przy tej masowej produkcji marvelowskich bardzo trudno o film albo serial, które nie są papką. A te wyniki finansowe samych filmów są pewnie w części przypadków odzwierciedleniem tego, jak wielką papką są niektóre z tych filmów. I jeśli ostatnie dwa Supermany tak słabo wypadły w box ofisie, to czy Cavill, powracając do roli, może mieć nadzieję, że się z ekipą odkręcą?
Niech Moc będzie z Wami.
Takie małe wtrącęnie - jeśli kino i seriale superbohaterskie to papka to nasze kochane uniwersum musi być już filmowo-serialowo gownem na które aktorzy pokroju Cavilla nigdy nie spojrzą
Oj nie, chyba nie jest aż tak źle, co? W sensie, ja jestem bardzo krytyczny wobec disnejowskich SW, nie tylko sikłeli, ale także epoki seriali aktorskich, z których jedynym dobrym jest jak na razie Andor. Ale nawet jeśli zgodzimy się co do tego, to czy przypadkiem dla większości aktorów marka SW nie wiąże się z prestiżem o wiele większym niż Marvel? I nie jest to mimo wszystko stempel jakości? Taki w rozumieniu, że od zawsze było to i jest ambitniejsze kino niż kino superbohaterskie? Jakkolwiek oczywiście dziwnie nie wygląda słowo „ambitne” w kontekście SW, zwłaszcza SW disnejowskiego. XD Ale jednak - gdzie Rzym, gdzie Krym.
Niech Moc będzie z Wami.
Mistrz Mateusz napisał:
Milion dolarów? To i tak chyba sporo.
-----------------------
Jak na seriale to chyba stawka supergwiazdorska, a w streamingu więcej zarabiał tylko Pratt w Amazonie (1,4 mln za odcinek Terminal List).
W pierwszym sezonie Cavill dostawał 400 tysięcy za odcinek.
Gdzie Rzym a nie gdzie Krym - jeśli superhero to Rzym to my napewno nie jesteśmy Krymem lecz głębokim Zakaukaziem Gdzie są filmy SW? Nigdzie nie ma ich. Filmy superhero zarabiają krocie, przyciągają największe nazwiska i przede wszystkim są w stanie zrobić coś z niczego - Doktor Strange, kiedyś drugoligowy bohater wykręca miliard gdzie nasz Han Solo (top bohater) jest klapą. Nasz najlepszy serial, Andor, obchodzi psa z kulawa noga
A seriali superhero mamy na pęczki (ich jakość to inna sprawa) jednak wciąż nie mamy podjazdu do najlepszych produkcji a nas Mando trzyma się głównie dużym fan servicem
No aż tak to nie. Filmy SW jednak zarabiały, łącznie z TROS-ką, Han też nieźle zarobił, w granicach średnich Marvelowych produkcji (inna sprawa to rozbuchane koszty i brak promocji), RO zarobiło całkiem całkiem.
Seriale Marvela też obchodzą ludzi tak jak Andor, to pozycje raczej dla zainteresowanych uniwersum, a "baby yoda" jednak cieszy się dużą rozpoznawalnością (ludzie co nigdy nie oglądali SW wiedzą, kto to)
RO było najbardziej kasowym filmem swojego roku, podobnie jak TLJ i TFA (rekord wszech czasów).
SOLO zrobił wynik na poziomie Ant-Mana 2, TROS - lepszy od Spideya 2 i Kapitan Marvel (choć było rozczarowaniem kasowym, nie tylko dlatego że miało rywalizować z Endgame).
Mówimy oczywiście o wynikach w US, bo SW generalnie słabo żrą w Azji (poza Japonią) i Ameryce Południowej, a nie chce mi się podsumowywać Europy (nie ma wygodnych zestawień).
Globalnie Marvel ma 10 filmów z co najmniej miliardem, Disney SW - 4.
Hmm, no nie wiem, nie do końca bym się zgodził, tym bardziej że chodzi mi o trochę inną kwestię - nie tyle finanse czy generowanie przychodu, a pozaekonomiczny prestiż obu tych uniwersów. Krótko mówiąc, wydaje mi się, że o ile SW disnejowskie dotknął proces marvelizacji, która to marvelizacja jest zjawiskiem polegającym na masowej produkcji tego, co określiłem mianem papki, czyli produkcji słabych jakościowo, odtwórczych, miałkich, powtarzalnych, schematycznych, zupełnie nieartystycznych i niekreatywnych, adresowanych do odbiorców o niskich gustach i tak dalej, o tyle historycznie rzecz biorąc z SW wiąże się ogólnospołeczne - i to chyba, zakładałbym, w każdym zachodnim społeczeństwie - poczucie jakości, czyli że geneza tego świata jest oryginalna, a saga ta okazała się przełomowa nie tylko dla kina s-f, ale dla kinematografii w ogóle. Myślę że podświadomie każdy, nawet osoba, która nie widziała nigdy SW, zdaje sobie sprawę z legendarności tego uniwersum, jego kreatywnego i założycielskiego w pewnym sensie dla kina formatu. I że jest to saga w pewnym też sensie artystyczna, o ile oczywiście w odniesieniu do współczesnych wyrobów rzemieślniczych w tym uniwersum nie ma co szafować tym określeniem. Tym niemniej wydaje mi się, że nawet jeśli ta genealogia sięga ponad czterdziestu lat, to mimo wszystko wielu, nie tylko widzów, ale i aktorów, do dziś postrzega SW przez ten właśnie pryzmat. Ba, mam wrażenie, że ta długoletnia tradycja tym bardziej potwierdza słuszność tego stempla jakości marki pod tytułem Star Wars, bo wielu aktorów marzących o dużych rolach wychowało się na SW, oglądało od dziecka te filmy i tak dalej. Nie będę dla kontrapunktu charakteryzował już Marvela, bo tak jak napisałem wcześniej - jestem do tych wyrobów szczególnie uprzedzony, więc nic dobrego z mojej krucjaty wobec nich by nie wynikło. Poza tym mam przeświadczenie, że moja, delikatnie rzecz ujmując, niechęć do Marvela jest podzielana przez wielu Bastionowiczów, więc to, czym Marvel jest, rozumie się w sumie samo przez się. Tym niemniej, by zobrazować to, jak widzę różnicę między poziomem prezentowanym przez nasze ukochane uniwersum a filmami superbohaterskimi, ujmę to tak: nie mam wątpliwości co do tego, że SW to nie kino klasy A, wszak, tak jak już napisałem, nie ma co przesadzać z określeniem „artystyczny”. Ale powiedziałbym, że klasy B. Często używa się określenia „kino klasy C”. Ja natomiast w odniesieniu do Marvela mówiłbym raczej o kinie klasy - by oddać sprawiedliwość - F (gdybym napisał Z to byłaby to przesada, stąd zdecydowałem się na literę F
).
I okej, jeśli chodzi o finanse to masz rację. Ale poza faktami wypunktowanymi przez Bartoszcze, a dotyczącymi wyników filmów SW i Marvela w box ofisach, to widać, że ta przewaga na korzyść Marvela wcale nie jest taka kolosalna. Mam wrażenie, że rację ma też Finster, który pisze, że nie tylko seriale SW mało kogo obchodzą w porównaniu z serialami Marvela. Chyba jest wręcz przeciwnie - Mando śrubował tak niesamowite wyniki oglądalności, i to w dodatku bez rynku Europy Środkowo-Wschodniej i chyba kilku państw Europy Zachodniej, które nie miały jeszcze Disney+ w momencie premiery serialu, że trudno wszystkie seriale SW nazwać fenomenem jedynie, że tak to ujmę, lokalnym. A oglądalność i takie społeczne zainteresowanie w całym świecie Zachodu było bardzo duże. Więc to nie tylko „baby Yoda”, który viralowo przedostał się do świata memów i mediów społecznościowych. Nie pamiętam w tym momencie tych statystyk i nie chce mi się też ich sprawdzać, ale wydaje mi się, że pierwszy sezon Mandalorianina był najczęściej odtwarzanym serialem w strimingu w ogóle w roku, w którym się pokazał. Nie żebym bronił czy uwznioślał tego Mando, bo nie podoba mi się ten serial, ale jeśli chodzi o aspekt oglądalności i popularności to takie są fakty. Wątpię, by jakikolwiek serial Marvela mógł się poszczycić takimi osiągnięciami. O ile, jak napisałem, nie orientuję się wybitnie w marvelowskim szajsie, o tyle kojarzę, że za najlepszy serial Marvela uważa się chyba Lokiego. Jakoś nie słyszałem o jego wybitnej oglądalności. Ani o tym, by ludzie jakoś nim szczególnie żyli. Nie słyszałem za bardzo kogokolwiek o nim gadającego i się nim emocjonującego.
Na koniec poruszę jeszcze na szybko jeden wątek - rozumiem, że wielu aktorów, mając do wyboru zagrać w SW czy w Marvelu wybierze tę drugą opcję z racji większego prawdopodobieństwa dużej oglądalności i dużo większego zarobku. Ale to nie jest tak, że pod każdym względem jesteśmy drugą ligą. Temat-rzeka, ale wydaje mi się, że w Marvelu gra jednak więcej aktorów-celebrytów, aktorów bardzo rozpoznawalnych, ale prezentujących gorszy warsztat, mających mniejsze umiejętności, będących wyrobnikami. Oczywiście, zawsze znajdzie się ileś wyjątków, ale wydaje mi się, że jakość aktorska w Marvelach pozostawia wiele do życzenia i że głównym kryterium wyboru aktora jest jego wygląd, prezencja, to, że jest popularny, przystojny czy że jest ładna. W międzyczasie zobaczmy, jakie nazwiska w ostatnich tylko kilku produkcjach przyciągnęło do siebie SW: Forest Whitaker, Mads Mikkelsen, Stellan Skarsgård, Giancarlo Esposito, Woody Harrelson. Jakościowo pierwsza liga. Aktorzy z najwyższej półki, będący w większej mierze artystami niż wyrobnikami.
Niech Moc będzie z Wami.
Mistrz Mateusz napisał:
produkcji słabych jakościowo, odtwórczych, miałkich, powtarzalnych, schematycznych, zupełnie nieartystycznych i niekreatywnych
-----------------------
Less is more #szprszm #koniecofftopa
cyt."Moja ogólna zasada jest taka, że MUSISZ być fanem. Bez żadnych wątpliwości. Pracowałem przy serialu Wiedźmin, gdzie niektórzy scenarzyści nie byli fanami lub wręcz otwarcie pokazywali, że nie lubią książek i gier. Nawet jawnie szydzili z materiału źródłowego. To przepis na katastrofę i stworzenie złej atmosfery. Fandom jako papierek lakmusowy weryfikuje ego i sprawia, że wszystkie zarwane noce są tego warte. Musisz szanować czyjąś pracę, zanim będziesz mógł sam coś dodać do tej spuścizny."
To jest cytat z byłego scenarzysty netfliksowego Witczera. a boltowane ostatnie zdanie to jest jak w pigułce sedno problemu, i można tak samo dedykować to ekipie od ringów. Najlepiej niech sobie na ścianie wymalują, albo wyryją
Na ile niemożliwym było połączenie gry w serialu przez Cavilla i w nowych filmach o których właśnie się dowiadujemy - tego się nie dowiemy. Może kiedyś, ale na pewno "dzisiaj" nie poznamy faktycznej przyczyny rezygnacji. Natomiast to, że na planie serialu działy się kwasy, nie jest jakąś szczególną tajemnicą. Nie twierdzę przy tym, że Cavill, któremu zależało na jak największej wierności serialu w odniesieniu do książek, z tego li tylko powodu powiedział - walcie się, mam dość, i zrezygnował. Ale idę o zakład, że różnice w podejściu miały istotny wpływ na jego rezygnację.
Duże role w filmach o których teraz się mówi, i tak by nadeszły, prędzej czy później, bo to jest teraz jego czas. A użerać się z reżyserką i jej nonejmową ekipą, nie ma sensu, skoro tego serialu w warstwie fabularnej i tak już nic nie uratuje
Przy pewnym poziomie dochodów nie ma większego znaczenia czy to 10 mln czy 20, tym bardziej że przy dzisiejszej kondycji kina wysokie gaże to już raczej przeszłość. Aktorzy tacy jak Cavill mogą sobie pozwolić na wybieranie projektów, które ich zainteresują bardziej, jak ten film szpiegowski z II wojny, gdzie pań Henryk dostał angaż.
Co nie musi być sprzeczne z tym że grał w "Wieśku" bo lubił i chciał i mu pasowała ta Tola, ale po tym co zobaczył w 3 sezonie, to być może uznał że to będzie dla niego "plama na CV", jak będzie dalej w te "Dyrdymały o Wiedzminie" brnął.
Cóż, chyba mimo wszystko robi różnicę czy się pracuje za 10 milionów czy za 20, pamiętając że z tej kwoty jest zapewne sporo wydatków do opłacenia
Oraz nieraz właśnie dzięki zarabianiu 20 mln za film można sobie pozwolić na występ w czymś mniejszym. Dla Cavilla to również win-win, bo albo zarabia więcej i odcina się od projektu, który nie spełnia oczekiwań, albo zarabia więcej i ma świetne alibi na wypadek zarzutu, że zaangażował się w DCU dla piniendzy.
Robi i nie robi, zależy ile się człowiek narobi Znam osobiści ludzi którzy odmówili awansu za całkiem spore pieniądze, bo oznaczałoby to np. "poświęcanie się ku chwale firmy" w weekendy czy siedzenie w robocie po 10-12 godzin.
Nie jestem w branży, ale wydaje mi się że spokojnie można ogarnąć i serial i jeden film rocznie bez wielkich wyrzeczeń, o ile oczywiście producent jest ogarnięty. Czyli klasyczne "zjeść ciastko i mieć ciastko" - o ile oczywiście ma się ochotę - a widać panu Cavillowi z jakiegoś powodu ochota przeszła. Coś czuję, że ten trzeci sezon to będzie ostateczny suck-ces "Dyrdymałów o Wiedźminie" [tak, ukradłem od SW-Yogurta, ale każdy by ukradł]
Roboty będzie mieć pewnie podobnie, więc jednak 10 waży mniej niż 20
Wydaje mi się, że poziom gwiazdorstwa w Hollywood i ogólnie szczyty aktorstwa są z natury rzeczy niezestawialne ze zwykłą sytuacją życiową pod tytułem „kolega, który w korpo zarabiał 10 patyków odrzucił awans, który wiązałby się z podwojeniem gaży”. To są jednak tak różniące się swoją specyfiką przykłady z dwóch odrębnych systemów walutowych, że to porównanie z góry jest wadliwe. A poza wszystkim mam wrażenie, że paradoksalnie właśnie ci, którzy są na poziomie zarobków rzędu siedmiu, a nie czterech czy pięciu cyfr, częściej kierują się w swoich decyzjach zawodowych pogonią za większym pieniądzem. Interesuję się piłką, w związku z czym mam okazję to zjawisko obserwować z bliska, dostrzegając je jak na dłoni. Świat piłki stanowi lepszą analogię do świata gwiazdorstwa filmowo-serialowego niż nasze zwykłe przykłady z życia wzięte, bo mówimy o podobnej skali bogactwa. Piłkarz, który zarabia na przykład piętnaście milionów euro za sezon w przytłaczającej większości przypadków zaakceptuje ofertę z innego klubu, który zagwarantuje mu roczne zarobki na poziomie dwudziestu milionów. Oczywiście, zdarzają się piłkarze, którzy uznają, że roczna pensja wynosząca piętnaście milionów to wystarczająco dużo i nie uczestniczą w pogoni za pieniądzem, ale to raczej odstępstwa od reguły. Jeśli przejście z klubu „x” do klubu „y” wiąże się z obracaniem się w orbicie podobnego poziomu sportowego i choćby nieznacznie wyższymi zarobkami, to strzelam, że około 90% piłkarzy na takie przejście się decyduje. W przypadku Cavilla mówimy o dającej się przełożyć na świat aktorski sytuacji. Wydaje mi się, że pod względem światowej rozpoznawalności obu produkcji, zysku, jaki obie generują i jeszcze wygenerują, prestiżu związanego z wcielaniem się tak w jedną, jak i w drugą postać, granie czy to Wiedźmina czy Supermana jest taką właśnie sytuacją - to jak wybór pomiędzy, przykładowo, Realem Madryt a Manchesterem City. Obie produkcje dadzą ci splendor, rozpoznawalność, satysfakcję z wcielania się w te postacie, odpowiednie kampanie promocyjne przyniosą porównywalne zyski dla firm odpowiedzialnych za te twory, więc decydującą zmienną jest to, ile wleci do twojej konkretnie kieszeni. Z naszej perspektywy może wydawać się, że nie ma większego znaczenia czy zarobimy dziesięć czy dwadzieścia milionów, ale nie z perspektywy osoby, która staje przed takim wyborem. Zrozumiałe jest, że dla nas jest to nieznacząca różnica i dziwimy się tym piłkarzom czy aktorom, dla których różnica kilku milionów stanowi jakąś różnicę i przyczynia się do podjęcia decyzji o zmianie pracy, ale łatwo ich ocenić, a prawda jest taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Możemy zarzekać się ile tylko chcemy, że będąc na miejscu takiego Cavilla, jeśli rzeczywiście decyzja o porzuceniu Wiedźmina na rzecz Supermana była motywowana ekonomicznie, nie zrobilibyśmy tego samego co on na rzecz kilku milionów, skoro i tak dostajemy ich kilkanaście, ale dopiero kiedy rzeczywiście bylibyśmy na jego miejscu zobaczylibyśmy, że pokusa zarabiania większych pieniędzy nigdy nie przestaje obowiązywać, niezależnie od tego, ile się już zarobiło. Z jednej strony, z punktu widzenia jednostki, w gruncie rzeczy mam wrażenie, że nie można tego potępiać, ale z punktu widzenia mechanizmów rządzących naszym światem nie sposób nie być krytycznym wobec tego, jak bardzo pieniądz oraz pogoń za nim korumpuje i deprawuje. Ale to już opowieść na inną historię.
Jeśli chodzi natomiast o prominentnych przedstawicieli świata wielkiego finansowo aktorstwa, to - dla udowodnienia mojej tezy o tym, że i ci najwięcej zarabiający aktorzy kierują się w pierwszej kolejności rachunkiem ekonomicznym - ktokolwiek kojarzy przykłady aktorów, którzy porzucili wielkie blokbasterowe produkcje na rzecz niepieniężnego kina artystycznego? Jedyny przykład, który przychodzi mi do głowy to Robert Pattinson, który po Zmierzchu na długie lata zniknął z generujących milionowe przychody produkcji na rzecz ambitniejszego właśnie i bardzo niszowego kina, ale decyzja ta nie była podyktowana jedynie kwestiami finansowymi, a przede wszystkim chęcią odcięcia się od świata tak wielkiego blichtru, zainteresowania i potencjalnego hejtu, z którym się przecież musiał po Zmierzchu mierzyć.
Niech Moc będzie z Wami.
Myślę, że powód zmiany nie jest istotny - bywa, że aktorzy nie dogadują się z twórcami i kończą z wcielaniem się w daną postać. Czy jest to kwestia śmierci, jak na przykład śmierć Richarda Harrisa, która oznaczała konieczność zrekastowania Dumbledore’a, kwestia problemów obyczajowych jak podane przez Ciebie przykłady albo Johnny Depp, którego w odgrywaniu Grindelwalda zastąpił mój ukochany Mads Mikkelsen czy kwestia rezygnacji z roli przez aktora jak w tym przypadku, to już bez znaczenia, powód jest drugorzędny. Bywa i tyle, myślę że nie ma co roztrząsać tego z punktu widzenia problemu z kontynuacją, bo jeśli część widzów mogła zaakceptować, pogodzić się i przywyknąć do tego, że nowym Dumbledore’em, Grindelwaldem czy Hanem Solo jest ktoś inny niż ci, którzy dawali im swoje twarze jako pierwsi, to te same osoby przyzwyczają się do nowego Geralta. I nie będą po latach złorzeczyć, że kurczę, tego Dumbledore’a mogliśmy przeżyć, bo aktor zmarł i nic innego nie dało się na to poradzić, nad tym Grindelwaldem, choć nieco mniej, ale też mogliśmy przejść do porządku dziennego, bo mimo naszych zastrzeżeń wobec kansel kalczer rozumiemy kwestie wizerunkowe, z powodu których chciano zmienić aktora, no i tego nowego Hana Solo też możemy zaakceptować, bo w końcu wciela się w dziesięć lat młodszego Solo niż tego, którego znamy z OT i kreacji Harrisona Forda. Ale, kurczę, tego Geralta nie przeżyjemy, bo w tym przypadku sam aktor zrezygnował, no jak on tak mógł, jak śmiał w ogóle śmieć. Przecież aktora zwolnić, jak Deppa czy Spacey’ego, można, ale żeby aktor sam się zwalniał? Niemożliwe, niewybaczalne. No nie, raczej wątpię, by ktokolwiek rozumował w takich kategoriach.
Trudno mi podać jakiś przykład rekastingu głównej postaci albo przynajmniej jednej z najważniejszych w serialu - wszystkie powyższe przykłady, zarówno Twoje, jak i moje, pochodzą bowiem z filmów, ale nawiązując do mojej tyrady dotyczącej różnic między filmami a serialami, którą niedawno Cię zamęczałem - czy jest jakaś różnica w tym względzie między filmami a serialami? XDDD
Okej, może i żaden duży serial nie zmierzył się z taką trudnością, ale sagi filmowe w postaci Wizarding World czy Star Wars już tak i na jedno wychodzi - ludzie się przyzwyczajają do rekastu - byle był on zrobiony z głową, czyli byle aktor nie był byle jaki, a pasujący pod kątem podobieństwa fizycznego (choć akurat przykład Deppa i Mikkelsena temu przeczy - a mimo to wielu, w tym ja, uznało ten rekast za udany). W przypadku Hemswortha akurat jestem spokojny o tę spójność wizualną. Może nie tyle ze względu na tego aktora samego w sobie, ile ze względu na to, że wcielanie się w postacie typu Wiedźmin wiąże się z tak dalece posuniętą charakteryzacją, że bardzo łatwo uzyskać pożądany efekt. Co innego w przypadku takiego Jona Snowa, którego przykład podałeś. Z jego zastąpieniem byłby większy problem, bo nie jest to postać wymagająca jakiegokolwiek charakteryzowania w postaci odpowiedniego stroju, peruki, makijażu, nakładania na jego facjatę jakichś efektów specjalnych czy czegokolwiek w tym rodzaju.
Ale jest też inny powód, dla którego uważam, że analogia z Johem Snowem jest nietrafiona. Jon Snow, mimo że nie jest czysto serialową postacią w tym sensie, że posiada literacki pierwowzór, nie jest postacią ikoniczną dla popkultury. Jasne, w pewnych kręgach jest to postać rozpoznawalna albo nawet bardzo rozpoznawalna, fanów czy choćby widzów Gry o tron jest przecież bez liku, ale to nie jest ta sama półka ikoniczności jak postacie typu Bond, Vader, Gandalf, Batman, czy właśnie Superman albo Geralt. Okej, który przed nitfliksowskim serialem nie pojawił się nigdy w filmie czy serialu, ale który jest znanym i rozpoznawalnym na całym świecie kodem popkultury. A z istnieniem i funkcjonowaniem takich postaci nierozerwalnie wiąże się fakt, że wielu aktorów wcielało bądź będzie się w nie wcielać. Nie są to postacie jednego aktora, że tak to ujmę.
Niech Moc będzie z Wami.
Ależ właśnie tym bardziej podmiana Snowa byłaby nawet mniej znacząca niż Geralta Tak losowo go wrzuciłem, co nie zmienia faktu, że produkcja wydaje się niepoważna, gdy główny aktor odchodzi nawet nie w połowie. Wyobrażasz sobie, że ktokolwiek z głównych aktorów opuszcza GoT czy - no nie wiem na przykład - Breaking Bad? Pełnometrażowe filmy kręcone co kilka lat to całkiem inna sprawa.
Albo w The Crown.
Te zmiany były zaplanowane i związane ze skokiem czasowym, więc to co innego niż "w środku akcji".
Chyba że wymyślą jakiś magiczny sposób, by wytłumaczyć zmianę twarzy Geralta...
To w takim razie serial o Spartakusie Krew i Piach. Był swego czasu popularny, aktor grający tytułową postać zmienił się w trakcie serialu.
-Chyba że wymyślą jakiś magiczny sposób, by wytłumaczyć zmianę twarzy Geralta...
najmniejszy problem, ktoś tam rzuci zaklęcie i gotowe
To serial Netflixa, z pewnością więc taka zmiana zostanie uargumentowana, bo przecież nie zrobią tego ot tak, z d...
Inny przykład to Nowe Przygody Robin Hooda z lat 90tych (serial powstały na bazie popularności Xeny i Herkulesa) w którym to 3 sezonie zmienili aktorów Robin Hooda i Marian.
Mi tam szczerze, to że zmienili Cavilla nie przeszkadzało by tak bardzo gdyby nie to na kogo go zamienili czyli na taniego Hemswortha, gdyby to był jakiś bardziej doświadczony aktor (albo taki który chociaż grać umie) to bym nie miał tego problemu, a gdyby jakimś cudem byłby to Żebrowski (choć już trochę za stary) który umie grać, a jego Geralt jest moim ulubionym, to bym klaskał na stojąco.
rebelyell napisał:
Ależ właśnie tym bardziej podmiana Snowa byłaby nawet mniej znacząca niż Geralta
-----------------------
No właśnie jak dla mnie jest dokładnie odwrotnie. Wyobrażam sobie, że Kit Harington przestaje grać Jona Snowa z sezonu na sezon, nawet ktoś wizualnie podobny go zastępuje, i wielu widzów będzie się zastanawiać, co to jest w ogóle za postać - jakaś nowa? A gdzie zniknął Jon Snow? W momencie, w którym sprawa dotyczy ważnej, ale jednej z wielu postaci, i to w dodatku nie aż tak charakterystycznej, to mamy problem z kontynuacją - to pokazał Ród smoka, który mnie co prawda zachwycił, ale w którym ciągłe rekasty z odcinka na odcinek jakiejś części obsady utrudniały odbiór fabuły dla wielu widzów i sprawiały, że nie mogli się w tym wszystkim połapać. Ja nie miałem jakoś szczególnie takiej trudności, ale warto dostrzegać, że lwia część widowni już tak. Co innego gdy zmiana następuje w przypadku głównej postaci, która jest tak charakterystyczna, tak oryginalna i tak kultowa, będąc marką samą w sobie. Aktorzy grający postacie na pierwszy rzut oka wyglądające tak zwyczajnie jak Jon Snow czy na przykład Daniel Radcliffe grający Harry’ego Pottera ukradli te postacie dla siebie i raczej na dobre będą z nimi mocno utożsamiani. Tak jak dla Radcliffe’a czy Marka Hamilla role odpowiednio Pottera i Luke’a były w pewnym sensie pocałunkami śmierci, bo nie mogli zagrać nikogo innego nie będąc kojarzonymi z tą swoją jedną kultową rolą, tak działa to też w drugą stronę - ukradli oni te postacie dla siebie, do tego stopnia, że nikt za bardzo nie wyobraża sobie, by ktoś inny miał je odtwarzać, przynajmniej na dłuugie lata. Co się zaś tyczy postaci takiej jak Geralt, to ja bym go zestawił z takim Jamesem Bondem czy Batmanem albo Jokerem - są to tak charakterystyczne i nietuzinkowe symbole popkultury, że są one skazane na to, że wielu aktorów będzie się w nie wcielało. Nie żebym twierdził, że Jon Snow, Harry Potter czy Luke Skywalker nie są symbolami popkultury - są zapewne symbolami popkultury w mniej więcej podobnym stopniu co Batman, James Bond, Joker czy Wiedźmin, ale na swój odmienny sposób; w porównaniu z Geraltem i wymienioną spółką tak postacie, jak i aktorzy, z wyglądu i charakteru, są tacy „zwyczajni”. To jest chyba słowo klucz, które odróżnia postacie Harry’ego, Luke’a czy Snowa od tej przykładowej czwórki.
Niech Moc będzie z Wami.
Kiedyś, wieku temu, w jakimś serialu bylo tak - na samym początku odcinka "od dzisiaj postać pana X, grana przez pana Y, będzie teraz odgrywana przez pana Z" 😎
W "Wieśku" to zaden problem, po prostu Yen rzuci zaklęciem zmieniającym i już 😉
To była "Moda na sukces" i chodziło o kluczową postać dla tego uniwersum - legendarnego Ridge Forrestera, byłem tam.
Cooo? Ridge`a podmienili? SZOK! Jestesm zaszokowany!
Raz wymieniono aktora na kilka tygodni a od jakiegoś czasu gra go na stałe inny aktor co prawie doprowadziło do upadku tej franczyzy. Niektórzy fani dzielą kroniki Bold & Beatiful na czasy Ronn Mossa a wszystko co potem uznają za niekanoniczne!
No to lipa. ~ Skoro jeden pan sobie poszedł, to zamiast zatrudniać innego pana, było zatrudnić jakąś panią. Temu serialowi już nic nie zaszkodzi, ani nie pomoże, więc przynajmniej było by prawomyślniej i zabawniej.
W sumie już po drugim sezonie byłem zmęczony dziwnymi decyzjami fabularnymi i mocno sobie odpuściłem śledzenie losów tek produkcji. Teraz z powrotem przykuł mą uwagę, ale po prostu jestem ciekaw co tam za kulisami, czy też na planie 3 sezonu musiało się odCavillować. Czy aktor ma napięty grafik i nie może pogodzić roli w serialu? W Es`a wcieli się najprędzej za dwa lata. Może miał wgląd w scenariusze sezonu 4 i brał udział w dyskusjach ze scenarzystami, nasłuchał się ich wizji i pomysłów.
Z ciekawości: decyzje są dziwnie fabularne w kontekście materiału źródłowego, czy po prostu z punktu widzenia serialu?
Pytam jako nie-widz i nie-czytelnik (oraz nie-gracz, ale to bez znaczenia).
Tobie by się podobało, bo produkcja już dawno odpiera wrotki i z Sapkowskim Wieśkiem ma wspólną jedynie przypadkową zbieżność nazw i miejsc - cośjak "Pierździonki" tylko w innym uniwersum. A, i trzecim sezonie osoba co winna być czarodziejką będzie latać z mieczem na plecach, więc byłbyś zachwycony.
Są dziwne w obu przypadkach - z materiału źródłowego zapożyczają może z 15% tomu pierwszego sagi, reszta to twórczość scenarzystów.
Serial ma kilka rażących inteligencję widza zbiegów okoliczności na zasadzie "przypadkiem tędy przechodzę w milionowej metropolii, wszystko słyszę" albo "omawiamy ważkie sprawy w tłumie, na pewno nikt nas nie podsłuchuje". Kilka wątków politycznych, które nie składają się na jakiś konsekwentnie poprowadzony wątek. Dużo tu anty-fan serwisu - jeżeli w książce król był inteligentny i sprytny, tu jest matołem. Bo tak, takie decyzje nic wprowadzają do scenariusza, jestem ciekaw co za nimi stoi, to tylko irytuje fanów, którzy robią najwięcej przecież szumu w mediach społecznościowych.
Cały sezon drugi to taki duży quest poboczny w stylu "Krwawego Barona" z gry. Nie ma tylko dobrej historii. Ale jest za to świetny casting (ale tu są zdania podzielone) i scenografia.
Podsumowując jest przeciętnie, po obejrzeniu nie miałem nawet chęci na jakieś dyskusje o nim.
- to tylko irytuje fanów, którzy robią najwięcej przecież szumu w mediach społecznościowych.
A może o to chodziło - to korpo, i wpisali im w warunki premii rocznej "generowanie szumu w mediach" na określonym poziomie - no to robią tak, aby maksymalnie wq...nerwować fanów, bo wtedy "się będzie działo w necie". I podstawy do wypłaty premii są. Coś jakby dać target sprzedawcom, że muszą osiągnąć założoną marżę i zapomnieć wpisać wolumen sprzedaży. Wtedy co prawda sprzedaż poleci na łeb na szyję, ale target zostanie osiągnięty a premie wypłacone.
Czyli coś, co pominięto w Andorze, co ppwoduje słabą oglądalność...
Nikt nie mówi że Andor ma słabą oglądalność, tylko że "szum medialny" wokół niego jest niewielki. Ot, fajny serial, podoba się, to po co narzekać?
Dzisiaj w Polityce przeczytałem, że jeden z byłych scenarzystów Wiedźmina zdradził, że w gronie twórców serialu znaleźli się tacy ludzie, którzy podobno otwarcie kpili z materiału źródłowego autorstwa Sapkowskiego i którym - eufemistycznie rzecz ujmując - daleko było do wielbicieli tej produkcji. Ciekaw jestem, na ile może to być prawda, ale być może tłumaczyłoby to porażkę tego serialu. Tym niemniej dla mnie jest to niepojęte - rozumiem, że nie trzeba być fanem danej serii, by uczestniczyć przy jej tworzeniu, ale to co przeczytałem mnie po prostu zszokowało i zniesmaczyło. Takie coś po prostu wystawia najgorszą możliwą laurkę dla tych pseudo-twórców.
Jakby co załączam wspomniany artykuł jeśli ktoś byłby zainteresowany:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2187920,1,wiedzmin-w-opalach-henry-cavill-rezygnuje-z-roli-geralta.read
Niech Moc będzie z Wami.
Sabotaż, to przesada jednak, natomiast wywiad z DeMayo na który powołuje się polityka już wcześniej narobił sporo szumu. Zresztą, plotki o luźnym delikatnie mówiąc podejściu ekipy na planie, krążyły już wcześniej. Trzeba było jednak wywiadu, by szambo wylało. Tak samo jak wypowiedź sprzed roku Cavilla, którą gdzieś powyżej wstawiałem, że warunkiem jego uczestnictwa w tym serialu, jest wierność i szacunek książkom Sapka, że jeśli to zostanie zachowane, to może grać rolę Wiedźmina choćby i w siedmiu sezonach.
I owszem, Superman jest jednak bardziej kojarzony i rozpoznawalność ma pewnie większą, natomiast cała ta sprawa wcale nie jest taka oczywista.
No właśnie byłem ciekaw jak duży ten wywiad z DeMayo wywarł wpływ i na ile na jego bazie powstała gównoburza i zamieszanie.
Twierdzisz, że sprawa nie jest oczywista? Dla mnie oczywiste zdaje się, że Cavill, jako właśnie fan Wiedźmina, nie mógł znieść tego, co twórcy robią z tym serialem, i że właśnie to było gwoździem do trumny i główną motywacją do porzucenia roli. A Superman przy okazji mu się nawinął jako potencjalny wykręt. A że zarobki przy okazji lepsze… Wszystko dla Cavilla złożyło się idealnie. Ale mam przekonanie, że punktem wyjścia była jego niezadowolenie i niezgoda na to, co oni wyprawiają z Wiedźminem, a reszta to korzystny dla niego bieg wydarzeń, który wytworzył odpowiednią zasłonę dymną.
Niech Moc będzie z Wami.
-Twierdzisz, że sprawa nie jest oczywista?
Nie, nie - skrótem trochę poleciałem, bo miałem na myśli to, że sporo osób uważa, że chodziło tu tylko o kasę, że to oczywiste. A tymczasem wcale nie jest to takie oczywiste , bo coraz więcej wskazuje na to, że główną przyczyną były różnice - Cavill chciał by było to jak najbardziej zbliżone do książek, Lauren & co miała na to wywalone. Kwestią czasu było zapewne, kiedy ktoś tu powie dość. Według gości z https://redanianintelligence.com/2022/11/01/henry-cavills-departure-from-witcher-originated-in-s2/, Henry chciał zrezygnować rok temu, kiedy drugi sezon serialu był w post-produkcji. Cały artykuł z linka powyżej składa się w sumie w jedną sensowną historię, i moim zdaniem, tak właśnie było. A angaż do "Supermena" pozwolił obu stronom wyjść z tej patowej sytuacji, w jakiej od dłuższego czasu byli. Ot, cała tajemnica.
To i to.
Drugi sezon to już właściwie radosna twórczość resżyserki, gdzie różnic jest tak dużo, że tylko dam prosty przykład. Otóż, według Lauren "Krew Elfów" jako materiał źródłowy jest nieprzekładalne - gdyż nudne. Fani według Lauren, oczekują "jazdy bez trzymanki", więc według Lauren, wprowadzenie prostytuetek do Kaer Morhen jest świetne. Trzeba też koniecznie ubić jakiegoś Wiedźmina - bo tak. Dodajmy do tego potwory, najlepiej jak najwięcej, niech będą flaki, krew i śmierć.
Tomuś Bagiński, tak ten sam od kapitalnych "Legend" idzie jeszcze dalej. Otóz, według Tomusia logika w tym serialu jest mało istotna, gdyż widz - szczególnie ten młodszy, tego nie potrzebuje ... Widz tik-tokowy potrzebuje ciągłych tłistów, emocji, zmian, itd.
Jprdl, jak to kiedyś przeczytałem na redditcie, to aż mi się przypomniał Wojtek Mann nabijający się z dzisiejszych programów rozrywkowych, gdzie prowadzący musi wrzeszczeć - zamiast mówić, musi być ciągle w ruchu, się ciągle coś dziać musi, emocje mają buzować, światła, stroboskopy, widownia ma krzyczeć. Orgazm.
Dla kontrastu, że można to zrobić dobrze (nawet zmieniając co nieco), gdzie całość jest zrobiona jak należy, w każdym aspekcie, pokazuje "Ziarno Prawdy". To był pierwszy zdaje się odcinek drugiego sezonu ?. No, to zmiany w tej historii zostały wprowadzone, ale całość zachowała i klimat i piękno książkowej historii.
Tu także muszę - podobnie jak Finster, wtrącić "ringi", bo oba seriale cierpią na podobnych w sposobie myślenia tak zwanych szołrunnerów, którzy są tak bardzo przekonani o swojej nieomylności, że wszelkiego rodzaju uwagi fanów traktują niemal jak jakiś zamach na niepodległość, a potem gdy już serial jest oceniany, to przychodzi szok i niedowierzanie, i kubeł zimnej wody.
-gdzie całość jest zrobiona jak należy, w każdym aspekcie, pokazuje "Ziarno Prawdy". To był pierwszy zdaje się odcinek drugiego sezonu ?.
No prawie jest, bo jednak "są pewne odstępstwa od doktryny" ale akceptowalne w ramach adaptacji. Jest to bardzo dobry odcinek, ma klimat, napięcie, fajnie opowiedzianą (niby znaną) historię, no widać że można - więc po w miarę poprawnym I sezonie (też mi się ogólnie podobał, mimo pewnych minusów) myślałem, że no teraz to będzie tylko lepiej. Niestety, II sezon oprócz wspomnianego odcinka pierwszego, miał też inne odcinki, nakręcone nie wiadomo po co.
Trzeba też koniecznie ubić jakiegoś Wiedźmina - bo tak
I to jeszcze Eskela, no bo nie mógł to być inny random, bo wtedy by nie było "ruchu w sieci" (przypominam, to jest "zarzut" do "Andora"). Drewniane aktorstwo nabrało tutaj nowego znaczenia
Otóz, według Tomusia logika w tym serialu jest mało istotna, gdyż widz - szczególnie ten młodszy, tego nie potrzebuje
Generalnie, w części ostatnio publikowanych seriali to tak to właśnie wygląda - masz nie myśleć, oglądać i się zachwycać, bo np. "ładne CGI" i "sceny walki"- czy to Wieśmin, czy to "Pierździonki", "Koło Czasu" czy inni "Barbarians" (matko, jaką kupą jest II sezon...)
nawet się pojawiła w wiadomej sprawie : https://www.change.org/p/netflix-you-must-keep-henry-cavill-as-the-witcher-and-replace-the-writers-instead
Zachęca się włodarzy netfliksowych, by wywalili ekipę scenarzystów a zatrzymali Cavilla . Oraz, by po trzecim sezonie Wieśka zrezygnować z abonamentu - fajn baj mi
Wydaje się, że jednak nie pieniądze, nie niemożliwość połączenia pracy w serialu i filmie jednocześnie, a po prostu brak zgody na to, w jakim kierunku zmierza Wiedźminowy serial.
Redanianintelligence, którzy mocno siędzą w temacie, wrzucili tekst o przyczynach rozstania się Cavilla z serialem od Lauren.
- https://redanianintelligence.com/2022/11/01/henry-cavills-departure-from-witcher-originated-in-s2/
Czyli jednak trochę o ka$$$ę chodziło. Po prostu firma na N. nie ma 5mln$ za odcinek dla pana Henryka. ~
Co trochę zmienia perspektywę mojego, hmmm, szacunku (to głupie, bo z jednej strony co go obchodzi mój szacunek, a z drugiej szanuję jak wykonał swoją robotę na polu geraltowania), więc lepiej - rozumienia tego, co się zdarzyło. ~
Byłem entuzjastyczny w stosunku do Wiedźmina nawet po 2 sezonie, i gdyby nie nastąpiły jakieś drastyczne zmiany to pozostałbym fanem serialu do końca. Niestety, wymiana Cavila to właśnie taka drastyczna zmiana. Jednym posunięciem mój entuzjazm do serialu opadł ze sporego do żadnego. Po raz kolejny, nie jest dobrze być fanem czegokolwiek ekranizowanego. Dziękuję, do widzenia
Wiedźmin, Koło, Pierścionki.. a tu Andor czeka, nieśmiało macha, mówi "nie jestem jak inne" (w sensie star warsy). Mówi "Yogurtowi się podoba, Stranglerowi, Rusisowi, Karasiowi, dziesiątki dają".
A tak w temacie to bez Cavilla nie oglądam. On z Jaskrem ciągnęli ten serial, bez niego tam już nic nie zostanie.
Czarny charakter z "Czasu pogardy" zagra niejaki Sunny Patel
https://redanianintelligence.com/2023/04/21/the-witcher-season-3-casts-the-villainous-professor/
https://twitter.com/witchernetflix/status/1650507554827513861?cxt=HHwWisC9iYv44-ctAAAA
Też czekacie ?
Bez ironii, tak. Pierwszy sezon mi się podobał, filmo Vesemirze był świetny, drugi sezon to była padaka, Rodowód to Monty python, zobaczymy jak 3 sezon.
Właśnie wleciał
https://www.youtube.com/watch?v=EUlC8ue8NFI
Muszę przyznać, Henry pasował do tej roli.
Jedynie Żebrowski mógłby z nim konkurować
Przede wszystkim, Żebrowski jest aktorem, jak Cavill. Tani Hemsworth jest bratem Hemswortha, i tyle.
Według gości z "Redanianintelligence", którzy mocno siedzą w temacie serialu, w trzecim sezonie Jaskier będzie miał romans biseksualny z Radovidem.
...
Niech sobie przypomnę, to ile miał on lat w książkach ? ... a nie, czekaj !
Był młodym nastolatkiem tak 12-13 lat, Jaskier zaś jest chłopem po 40stce. To pod paragraf podchodzi.
Końcówka tego miesiaca to premiera najbardziej wyczekiwanego serialu nad Wisłą . Trzeci sezon to także pozegnanie Henryego Cavilla z rolą. Że aktor zrobił to na (wysokim) poziomie, to nie mam wątpliwości. Pytanie, jaki poziom będzie prezentował ten sezon, pozostaje jak na razie otwarte :
- https://youtu.be/ZYihbzFiJ7E