TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Literatura światowa

Co ostatnio czytaliście VIII

Rusis 2023-04-16 13:41:08

Rusis

avek

Rejestracja: 2004-02-28

Ostatnia wizyta: 2023-09-30

Skąd: Wrocław

Poprzedni wątek się dosyć mocno rozrósł więc czas na nową odsłonę.

Jak zwykle trochę spóźniony, ale udało mi się w końcu spisać książki przeczytane w pierwszym kwartale. Plan (2 / miesiąc) na razie wykonany z sukcesem.

"Na południe od Brazos" - Larry McMurtry
Ostatni raz kontakt z książkowymi westernami miałem za dzieciaka, gdy czytalem książki Karola Maya - choć to były bardziej przygodówki dziejące się na dzikim zachodzie niż prawdziwe westerny. Postanowiłem więc zmierzyć się z tematem i sięgnąć po książkę, która uchodzi za legendę tego gatunku.

"Na południe od Brazos" to epopeja. Dzieło ogromne, stworzone z rozmachem, które zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie - większe niż jakakolwiek książka w ostatnich latach. Akcja się dzieje u schyłku dzikiego zachodu, a bohaterami są klasyczni kowboje - czyli jak nazwa wskazuje chłopcy od bydła Początek jest dosyć powolny, przez pierwsze 150-200 stron prawie nic się nie dzieje, poznajemy natomiast wówczas powoli większość bohaterów z którymi przyjdzie nam spędzić resztę historii, zarysowuje się klimat i podwaliny pod nią. Dalsze ponad 600 stron to podróż ze stadem bydła - niespieszna, obfitująca w czasem lekkie przygody i problemy, czasem w niebezpieczeństwa i bardziej wartkie fragmenty akcji. Sielski, powolny klimat przeplatany jest realistycznymi i czasem brutalnymi opisami zmagań z którymi przyjdzie się zmierzyć ekipie - czasem zmierzyć z sukcesem, czasem przegrać. Autor daje w tym czasie przestrzeń na rozwinięcie i swoiste domknięcie historii prawie każdego z gromady którą śledzimy. A wśród nich mamy zarówno podstarzałych stróżów prawa, nieznających życia młodzików, karciarzy, prostytutki, przestępców czy farmerów - każda z osób ma swoją historię do opowiedzenia wplatającą się w całość. I chyba to przeplatanie się wszystkich historii na tle prerii jest największą mocą tej powieści. Z początku wydawało mi się, że mnie to znudzi, ale gdy z biegiem czasu te historie z pierwszego planu przechodzą trochę bardziej do tła ustępując akcji powieści to sprawia, że czyta się całość bardzo dobrze.

Autor pisząc książkę poszukał inspiracji w historii dzikiego zachodu. Wiele z opisanych wydarzeń, postaci i ich historii było zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami i postaciami. Zmianie uległy imiona i nazwiska czy miejsca, wydarzenia zostały przemieszane i połączone fikcją, ale da się dojść do ich źródeł.

Na osobną uwagę zasługuje to wydanie z firmy Vesper. Książka zawiera olbrzymie posłowie dopisane przez wydawcę, przybliżające właśnie źródła powieści, a dodatkowo opatrzona jest zdjęciami ilustracyjnymi pochodzącymi z serialu sprzed 30 lat. Wydanie jest na prawdę piękne i epickie. Jedyny jego minus to format - przy prawie 900 stronnicowej powieści format zdecydowanie większy niż standardowy bo 165x235 jest zwyczajnie niewygodny w trzymaniu.

Ciekaw jestem w sumie czy ktoś z Bastionowiczów to czytał, bo ja jestem książką zafascynowany, a szybkie przeszukanie forum dalo wynik zerowy

"Era supernowej" - Cixin Liu
Kolejne już s-f, które czytałem od Cixina. Tym razem zalążkiem do fabuły jest promieniowanie, które ma wybić na ziemi wszystkich powyżej 13 roku życia, tym samym pozostawiając planetę we władaniu dzieci.
Pierwsza część książki pokazuje jak się społeczeństwa na to wydarzenie musiały przygotować, co należało w krótkim czasie poczynić, aby dzieci mogły sobie poradzić. I to jest dosyć ciekawie rozpisany fragment - choć mam wrażenie, że autor poczynił tu kilka założeń, które były mu potrzebne tylko do dalszego prowadzenia fabuły, a nie do końca były logiczne.
W drugiej części widzimy realizację tego - czyli co się dzieje w świecie dzieci. I tu początek spoilera bardzo fajnie wypada początkowa część opisująca wstępny chaos i to jak musiały dzieci sobie z tym radzić. Dużo gorzej wypada dalsza część w której rozpętuje się olbrzymia wojna między dziećmi. koniec spoilera Od cholery stron poszło na zbędne opisy pokazujące po raz wtóry ten sam problem tylko z innego punktu widzenia, z trochę innymi "zabawkami". Brnąłem przez to czekając już aż się skończy.
Mam wrażenie, że autor nie miał pomysłu na całą książkę, a jedynie na opowiadanie - gdyby to było dorzucone do jego poprzedniego zbioru opowiadań i zamknięte w jakiś 100-150 stronach to byłoby świetne - a tak wtórność goniła wtórność. Kolejny zawód to to, że po raz pierwszy w przypadku Cixina mi waliły po oczach kompletnie nielogiczne decyzje czy założenia fabularne. Jak na kogoś kto pisze hard s-f to ta książka to aż boli porównując do innych jego pozycji - szczególnie, że niektóre z tych rzeczy dałoby się naprawić dodając dosłownie jeden akapit zmieniający sens.
Pierwszy raz chyba radzę omijać jego pozycję.

"Chiny bez makijażu" - Marc Jacoby
Marc Jacoby jest sinologiem od wielu lat specjalizujący się w tematyce Chin. Książka jest podzielona na kilka części, przybliżając kraj, społeczeństwo, kulturę, religię, obecne problemy i relacje Chin światem (w tym w szczególności z Polską). Świetna pozycja jeśli ktoś chce sobie poszerzyć wiedzę o Chinach i lubiących reportaże.

"Powrotny z Wrocławia" - Artur Żurek
Kupiłem głównie z tego powodu, że akcja kryminału rozgrywa się we Wrocławiu Z początku wydawało mi się, że książka jest dosyć prosta, a jej finał mnie nie może niczym zaskoczyć i.. poniekąd tak było, ale nie do końca. Jak na kryminał "główny zły" jest niestety zbyt oczywisty, ale rozwiązanie historii potrafiło trochę zaskoczyć wprowadzając również rzeczy, których się nie spodziewałem. Krótka, przyjemna lektura - jak na kryminał przeciętna, ale duży plus za miejsce akcji.

"Błaganie o śmierć" - Marek Krajewski
Ostatnia ponoć książka Marka Krajewskiego, której bohaterem jest Eberhard Mock. Seria ma już 12 tomów, więc najwyższy czas był ją zamknąć, szczególnie, że pod koniec poziom jej raczej nie należał do najwyższych. Nie jest to domknięcie historii Ebiego, bo to dostaliśmy już dawno temu, ot kolejny kryminał pokazujący fragment jego życia. Tym razem jednak kryminał na całkiem niezłym poziomie, wyższym niż średnia z ostatnich książek Krajewskiego.

"Ucieczka z Festung Breslau" - Andrzej Ziemiański
I kolejna książka kupiona głównie z uwagi na miejsce akcji Lekka przygodowo, sensacyjna książka opisująca historię kilku osób z różnych służb, których losy się splotły u schyłku wojny we Wrocławiu. Mimo iż książka to nie jest fantastyka to jak to u Ziemiańskiego bywa, raczej trzeba się nastawić na sporo akcji, czasem zabawnej, często nierealnej, ale sprawiającej przyjemność w czytaniu. Kawałek dobrej przygody na wieczór do odstresowania się

LINK
  • Meekhan

    Mossar 2023-04-16 14:04:28

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    Skoro nowy temat to ja opowiem o moich odczuciach po lekturze pierwszych dwóch tomów Meekhanu Roberta Wegnera. Może kogoś zachęcę.

    Północ - Południe,
    Wschód - Zachód - Robert M. Wegner


    Najpierw w największym skrócie. Jak ktoś od fantasy oczekuje czegoś więcej, nie tylko ciekawie wykreowanego świata, ale też poruszających opowieści i kawału niezłego pisarstwa to Wegner będzie jak znalazł. Po części jest to zasługa tego, że pierwsze dwa tomy są podzielone na opowiadania. I od tego zacznę.

    Od samego początku ten podział na opowiadania skojarzył mi się z Wiedźminem Sapkowskiego. Różnica polega na tym, że tam podążaliśmy głównie tropem Geralta. Tutaj mamy cztery różne rejony świata i cztery różne glownepostacie/grupy postaci. Działa to świetnie. Po każdym rejonie myślałem że kolejne już na pewno nie dadzą rady sprostać fabularnie temu poprzedniemu i za każdym razem się myliłem. Jest świetnie. Mam parę typów jeśli chodzi o najlepsze z tych opowiadań, ale nie było ani jednego które mógłbym określić jako nudne albo nijakie. Wszystkie miały coś w sobie i to coś zwykle było klimatyczne, zaskakujące, czasem poruszające bądź epickie.

    Wegner w tych dwóch tomach bardzo spokojnie wprowadza czytelnika w świat Meekhanu. Nie spieszy się, powoli na różne sposoby buduje ten świat. Czasem północne opowiadania rozwijają jakiś wątek z wschodu, zachód nawiązuje do południa, południe do północy, itd. Wszystko się łączy ale w bardzo spojny i nienarzucający się sposób. Widać że Wegner traktuje setting fantasy jako tło, a nie cel sam w sobie. Liczą się u niego postacie i ich historie. Liczą się ludzie, ich przeszłość i emocje.

    Ja za parę dni zaczynam trzeci tom. Mam nadzieję że w formie powieści nadal będzie świetnie, ale Wegner wydaje się na tyle utalentowanym pisarzem, że raczej się o to nie martwię.

    LINK
  • Re: Co ostatnio czytaliście VIII

    cwany-lis 2023-04-16 14:35:25

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    "Na południe od Brazos" mam na półce od 5 lat, razem z kontynuacją, także ten ... przeczytam raczej w bliższej niż dalszej przyszłości, ponieważ me zaległości z szeroko rozumianej klasyki można policzyć na palcach jednej ręki.

    LINK
    • Re: Co ostatnio czytaliście VIII

      Rusis 2023-04-16 14:58:09

      Rusis

      avek

      Rejestracja: 2004-02-28

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd: Wrocław

      No za kontynuację, czyli "Ulice Laredo" właśnie się biorę

      LINK
    • Re: Co ostatnio czytaliście VIII

      bartoszcze 2023-04-16 15:22:55

      bartoszcze

      avek

      Rejestracja: 2015-12-19

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: Jeden z Wszechświatów

      Jak zerkam na opis O CZYM to jest to póki co nie widzę perspektywy czasowej w której miałbym się za to zabrać. Zwłaszcza przy tej długości i epopeiczności. Książek nieprzeczytanych - na półkach i nie tylko - mam tyle, że...

      LINK
  • Nie lubię piasku, ale ...

    cwany-lis 2023-04-20 21:19:52

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    -Kapitularz Diuną - tom ostatni, mocno wymęczony lekturą zauważam co następujące: jest zły. Wyjątkowo jest to bezpośrednia kontynuacja, ale nadal powiela te same błędy przy konstrukcji powieści. Dostajemy ponownie bardzo podobne wątki fabularne i wykonanie, ponownie śledzimy losy kolejnego "klona" i kolejnego wcielenia Duncana (ta drugoplanowa postać z Diuny przewija się przez całe Kroniki, a to zaledwie jeden z wielu dziwacznych pomysłów autora ...), po raz n-ty czytamy, jak to odzyskują wspomnienia (tu poprzez dosyć brutalną inicjację seksualną ...) i konfrontują się z rzeczywistością. Dostajemy dobry wstęp, ciekawe wprowadzenie w sytuację polityczną i ...

    Ponownie! 80% powieści wypełnione zostaje ciężkimi, pseudo filozoficznymi dialogami, pełnymi wydumanych porównań i egzystencjalnych pytań. Jest to momentami nie do zniesienia, fabuła wlecze się niemiłosiernie a bohaterowie rozwlekają znane nam już od początku postanowienia i kwestie. Czytałem, że autor wydając tom drugi chciał kontynuować publikację takich mini ksiąg właśnie (Diuna właściwie składa się z takich trzech), ale spotkał się z olbrzymią krytyką fanów porównujących bezpośrednio tom drugi do epickiego pierwszego. Dlatego postanowił niestety pisać rozbudowane historie, ale z każdym kolejnym tomem kronik udowadnia, że wypalił się już przy trzecim ...

    Na uwagę zasługuje ostatnie 15% książki i kapitalnie opisana bitwa (cała jedna w książce ...), autor znakomicie pisze sceny akcji, ale dawkuje ją tak oszczędnie, jak Fremeni wodę na pustyni ...

    Co jednak najgorsze to dewastowanie swojego własnego dorobku i uniwersum poprzez kolejne dziwaczne pomysły fabularne. W "Kapitularzu" dostajemy wątek... ukrywających się Żydów i "Sekretny Izrael". Kontynuowany jest również wątek potęgi seksualnej i przejmowania władzy nad mężczyznami wyuzdanym seksem ... Autor burzy też czwartą ścianę w osobisty dla siebie sposób oddając hołd zmarłej żonie, ale zarazem totalnie dystansując się do powagi wykreowanego świata.

    I co najgorsza - to nie jest w żaden tom ostatni, zamykający w jakiejś formie historię, Frank Herbert zmarł nagle, zostawiwszy sporo notatek, tym samym może jego syn wespół z Andersonem wykreowali coś bardziej przyziemnego i bardziej czytliwego. Na pewno sprawdzę bo mimo wielu zastrzeżeń do Kronik nabrałem, jakiejś sympatii do tego uniwersum. To było ciekawe doświadczenie czytelnicze.

    LINK
  • Kwiecień 2023

    Mossar 2023-04-30 21:18:44

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    -Północ - Południe,
    Wschód - Zachód,
    Niebo ze Stali - Robert Wegner


    Pisałem już wcześniej jak świetnie i dojrzałe jest to fantasy, ale wtedy byłem przed trzecim tomem. Trzeci tom jest już pisany "normalnie", nie jest zbiorem opowiadań, ale wciąż jest świetnie. Moje serce chyba wciąż bardziej bije do tej formy opowiadaniowej, ale Niebo ze Stali też jest na wysokim poziomie. W szczególności finał mnie położył. Polecam to fantasy, w szczególności osobom które chciałyby świata fantasy, ale bez pompy i w dużo dojrzalszym wydaniu.

    W północ się odzieję,
    Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie,
    Pasterska Korona - Terry Pratchett


    Pratchett jak to Pratchett, zawsze w moim sercu, ale "W północ się odzieję" to jeden z tych tomów Swiata Dysku, który skradł moje serce. Zdecydowanie najlepszy tom serii o Tiffany. Głęboki, poruszający, ciekawy, emocjonujący. Dla mnie zdecydowana czołówka tego 40-ksiągu. Pasterską Koroną zaś skończyłem czytać ŚD. Zacząłem w gimnazjum i tak się złożyło że wszystko przeczytałem dopiero teraz, po jakichś piętnastu latach. Łezka się w oku kręci trochę. Pewna era się zakonczyła, ale to nie znaczy, że do ŚD nie wrócę. Wrócę pewnie szybciej niż myślę.

    Quest for Planet X,
    Cataclysm

    Jedna to książka dla młodszych, ale całkiem fajna i przyjemna. Wchłonąłem w formie audio i było to całkiem przyjemne doświadczenie. Jeden z lepszych middle grade. Cataclysm to już jeden z finałów drugiej fazy i był ogień. Sporo Jedi, Mocy, emocji, śmierci, imo wypada lepiej niż Gasnaca Gwiazda koncząca pierwszą fazę. Jeszcze przede mną Path of Vengeance, autorem jest Scott więc powinien być ogień.

    Hunters: Battle for the Arena

    Nie miałem co robić na spacerach psem to sobie to odpaliłem. Recka w temacie. Pocieszne takie i dosyć interesujące jeśli chodzi o pomysł na to jak ująć taką arenowatą grę in-universe.

    33 książki za mną, czyli jestem na kursie na 100 w tym roku. Nie wiem nie wiem. Chyba nie chcę na siebie takiej presji nakladać. Nigdy nie planowałem 100 książek w rok a tu aż się prosi o taki challenge.. no ale nie będę dążył do tego. Zobaczymy ile będzie we wrześniu

    LINK
  • booker 2014

    cwany-lis 2023-05-01 19:56:25

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    - Ścieżki Północy - obsypana nagrodami, zachwalana przez Szczepana Twardocha powieść o więźniu japońskiego obozu w czasie II Wojny, jego miłosnych perypetiach i losach bohaterów drugoplanowych okazała się w mojej ocenie mocno ... OK.

    Może już po prostu nie mam cierpliwości do przeładowanych introspekcją opisów emocji, uczuć i afektów miłosnych, okraszonych dziesiątkami ozdobników i lirycznych porównań. Może źle zrobiłem zabierając się do tego typu powieści właśnie teraz, ale spodziewałem się czegoś bardziej ... zwartego literacko i bardziej konkretnego.

    Autor skacze z wątkami i zaburza chronologię wydarzeń co mocno rzutuje na to, jaką wagę mają pewne, wydawałoby się ważne wydarzenia. Już na samym wstępie dowiadujemy się, że protagonista przeżył wspomniany obóz jeniecki, kto w nim zginął i w jaki sposób. Wiemy też, że miał kilka kochanek i romansów co niejako wypacza wagę tej "wielkiej miłości" z opisu z tyłu okładki, która rzekomo pomogła mu przeżyć piekło niewoli. Autor skacze sobie w ciągłości wydarzeń historii, każąc nam śledzić rozbudowane opisy japońskiego bestialstwa i śmierci poszczególnych więźniów, ale znów - to wszystko "spoileruje" już w pierwszych rozdziałach. Bardzo mi takie odkrywanie napięcia przeszkadzało, psuło całą strukturę dobrze opowiadanej fabuły i zwyczajnie prowadziło do znużenia.

    W połowie książki zaczynamy dostawiać rozdziały poświęcone także oprawcom - japoński punkt widzenia jest arcyciekawy, także losy koreańskich strażników ukazują złożoność hierarchii agresora. Losy poszczególnych więźniów w trakcie niewoli i powojenne losy to trochę taka klasyka literatury obozowej, ale tu przemawia przeze mnie znużenie tematyką.

    Warsztat pisarski za to to ekstraklasa, mogę sobie nie lubić wątków romantyczno-obyczajowych, ale autor znakomicie operuje słowem, po prostu nie trafił do mnie tak rozłożony balans powieści, kładący nacisk na opis emocji i brak chronologii wydarzeń. Aczkolwiek jestem mocno zaskoczony "dziesiątkami" na lubimyczytac, dla mnie to mocna 7.

    LINK
  • Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

    Shedao Shai 2023-05-05 09:27:28

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2023-09-29

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    Kwiecień na skromniutko, bo tylko 5 pozycji. Na froncie czytnikowym - Vorkosiganowie trochę mi się chwilowo przejedli (to żaden diss na jakość serii, ta wciąż trzyma poziom, po prostu czytałem kilkanaście pozycji z serii pod rząd i trochę się zmęczyłem). Na froncie książkowym - wziąłem się za omnibus Swanwicka, który to ani lekki, ani szybki w czytaniu. Plus choroby, zmęczenie i jakoś tak wyszło.

    Kwietniowi Vorkosiganowie:

    Komarr
    A Civil Campaign
    Diplomatic Immunity


    Coraz bliżej końca. Wciąż dość entuzjastycznie polecam.

    Poza tym:
    Próżniowe kwiaty - Michael Swanwick
    Stacje przypływu - Michael Swanwick


    "Próżniowe kwiaty" mnie bardzo zmęczyły. Za ich podstawową wadę biorę fakt, że po prostu mnie nie interesowały. Świat przedstawiony niby na papierze miał ciekawe założenia, ale jakoś nie umiał mnie zaintrygować. Fabuła nużyła, a kreacja postaci była nijaka. Ktoś tam się snuł, coś robił i gadał, a mnie to nie obchodziło. Wszystko tu było właśnie jakieś takie nijakie. Niby nie złe, ale bez wyrazu. Musiałem co jakiś czas zatrzymywać się i cofać o kilka kartek, bo sobie uświadamiałem, że odpływałem myślami podczas lektury gdzieś indziej i nie wiedziałem o czym czytam. Chyba jednak nie lubię cyberpunka tak, jak myślałem. Pamiętam, że skończywszy tę powieść i mając jeszcze jakieś 700 stron Swanwicka przed sobą, zawyłem z bólu egzystencjalnego.

    I tu miła niespodzianka, bo "Stacje przypływu" to jakby książka napisana przez innego autora. Zwięzła, skoncentrowana fabuła - i co najważniejsze, interesująca. Główny bohater - choć bezimienny, to bardzo wyrazisty. Świat - planeta Miranda - to kolejny mocny atut. Uwielbiałem czytać jak Swanwick ją opisuje. Za tym wszystkim idzie jakaś Myśl, tak samo zresztą jak w "Próżniowych...", tylko tam utonęła w technobełkocie i wszechobecnej nudzie, a tu nie.
    Jako jedyny minus podałbym, że gdzieś w 3/4 powieści tempo trochę siadło, jakby autor się na chwilę pogubił. Ale potem nastąpiła piękna końcówka.
    Rzecz zdecydowanie warta lektury.


    Liczę, że w maju się poprawię - na co są szanse, bo dopiero 5, a ja już po trzech książkach. No ale zobaczymy.

    LINK
    • Re: Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

      Mossar 2023-05-05 09:43:07

      Mossar

      avek

      Rejestracja: 2015-06-12

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd:

      Niby jak się choruje to się powinno więcej czytać, a u mnie jest zupełnie odwrotnie. Jak jestem chory to marnuję czas nawet nie wiem na co dokładnie, a po książki mi się nie chce sięgać na dłużej niż 15 minut. Za to jak się dobrze czuje to lecę z książkami jak szalony.

      LINK
      • Re: Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

        cwany-lis 2023-05-05 22:57:05

        cwany-lis

        avek

        Rejestracja: 2003-07-31

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd: Sopot

        Ja nie byłem chory od ponad 20 lat to nawet nie wiem, jak by mi się czytało w takim stanie. Ale zauważyłem, że jak jestem wyspany to czytam x2. Ostatnio po pracy pozwalam sobie nawet na mini-drzemkę na 15-25 minut. Amerykański naukowcy mieli rację! Wciągam wtedy lekturę, jak Ewan McGregor kokainę w "Trainspotting".

        LINK
        • Re: Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

          Shedao Shai 2023-05-06 10:14:23

          Shedao Shai

          avek

          Rejestracja: 2003-02-18

          Ostatnia wizyta: 2023-09-29

          Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

          Ja jak jestem chory to sobie zapodaję serial, max film. Czytanie mi w ogóle wtedy nie idzie, bo chce mi się spać i mam problemy z koncentracją. A w kwietniu to w ogóle, miałem zapalenie ucha, nic nie słyszałem na lewe, tak mnie to wybijało że ledwo egzystowałem a co dopiero sobie czytać xD

          LINK
          • Re: Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

            SW-Yogurt 2023-05-06 19:05:03

            SW-Yogurt

            avek

            Rejestracja: 2011-05-19

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd: Wrocek

            Ostatnimi razy, gdy ponoć byłem ofiarą pandemii, to faktycznie nic mi się czytać nie chciało. Obejrzałem dwie Olimpiady i Mistrzostwa LA, pewnie dlatego, że nic mi nie było, a mogłem siedzieć nocami. ~
            Za to dawno temu, przy 39+ świetnie mi się czytało listy Lema i Mrożka.
            Czyli czytanie w chorobie to sprawa indywidualna. ~

            LINK
          • Re: Kwiecień: Saga Vorkosiganów, cz. 3 + Swanwick

            Mossar 2023-05-06 19:09:53

            Mossar

            avek

            Rejestracja: 2015-06-12

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd:

            Ja w tym sezonie przez to że syn poszedł do przedszkola i przynosił wszystkie zmutowane dzikie szajsy to miałem kilka razy takie przypadki. Jak to był tylko katar i kaszel to czytałem jak zwykle, ale w lutym miałem ból gardła absolutnie 10/10 w skali bolu gardlowego i nie miałem zupełnie ochoty czytać. Po prostu próbujesz skupić się na fabule, ale czujesz że to nie idzie bo myślisz o bólu.

            LINK
  • 100

    Karaś 2023-05-16 10:12:43

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Udało mi się dobić do setki i jak tak patrzę to tylko początkiem maja coś przeczytałem i od dwóch tygodni niczego nie skończyłem. Ciepło się zrobiło, urlopy, święta, człowiek weekendy spędza na wyjazdach, po pracy też się w końcu chce wychodzić i w sumie człowiek zwolnił z tą makulaturą. Na dobrą sprawę sezon wyjazdowy zaczął mi się w kwietniu wycieczką do Niszu i tak praktycznie co weekend plus urlopy do końca października. A że w podróży momentalnie zasypiam to czytać ciężko.

    Do tej pory najlepsze w roku przeczytane:

    - Inkub, o którym pisałem wcześniej
    - Na planecie zabutelkowanych mózgów. Świetna kontynuacja Billa, choć Niesmaczna rozkosz to już był czytelniczy terror.
    - Zaginiona Dziewczyna. Film widziałem dawno temu i podobał mi się, książka też świetna. Głównie przez to, ile emocji wywołała we mnie, bo denerwowała mnie każda postać.
    - Kroniki Marsjańskie, dość creepy
    - Mądrość Tłumu. Najlepsza część trylogii, fenomenalna. Trochę mi się kojarzyło z Batmanem z Banem

    Aktualnie męczę Babel. Czekałem dość długo, cena 100 złotych (ok, kupiłem taniej, ale still absurd) I... utknąłem gdzieś w 1/3. Niby literacko spoko, ale literatura kompleksów jakoś blokuje mi odczuwanie przyjemności z lektury. A te kompleksy momentami aż się wylewają. I to doslownie, bo autorka zarzuca przypisami, jakby czytelnik był zbyt glupi i musiał mieć podaną na tacy jedyną słuszną interpretację. No, zobaczymy co dalej. Utknąłem też z Nos4a2, może to bardziej zimowa lektura, ale na razie piekielnie męcząca. Pierwsza moja styczność z Hillem, więc może za wcześnie na takie wnioski, ale chyba będzie podobnie jak z jego ojcem - horrory męczące, ale to co nimi nie jest, jest super.

    Skończyłem polskie wydania Expeditionary Force i Drageus nie ogłosił jeszcze 10 tomu, więc pewnie sięgnę po oryginał. Szkoda, bo jak już przeczytam, to polskiej wersji nie kupię i kolekcja będzie wybrakowana. Teraz idzie druga część Kosiarzy i Upadek Lewiatana. Może do końca miesiąca skończę.

    LINK
  • Dwa klasyki ...

    cwany-lis 2023-05-16 10:27:59

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    -Zapomniany Żołnierz - wspomnienia niemieckiego żołnierza z II Wojny Światowej a dokładnie z wschodniego frontu. Klasyk, przepięknie napisany, bez ozdobników i poetyckiego zadęcia Remarque ale z bardzo precyzyjnymi opisami walki i żołnierskiej niedoli. Momentami byłem poruszony niektórymi scenami a myślałem już, że widziałem/czytałem już wszystko w takiej formule.

    Niektórym przeszkada bardzo wybiórczy punkt widzenia bohatera, sam nie miałem z tym problemu i nie wymagam od weterana Wehrmachtu w swych zapiskach jakiś refleksji odnośnie holocaustu, czy zbrodni wojennych. To osobiste zapiski jednostki a nie panorama historyczna albo literacka próba rozgrzeszenia w stylu Grassa (tu polecam przy okazji "Przy obieraniu cebuli"!). Podejrzewam, że Sojer pewnych rzeczy widzieć nie chciał, pewne mu umknęły a o pewnych siłą rzeczy wspomniał np. egzekucja "bandytów" w lesie. Jego postrzeganie niektórych wydarzeń może irytować, ale też z drugiej strony można dokładnie wczuć się w poziom jego frustracji. Żołnierz przegranej strony, który przeżył piekło, widział śmierć braci z jednostki, po wojnie musi się kajać i sypać głowę popiołem, będąc w cieniu zwyciężców i ich, wielokrotnie nagrodzonego poświęcenia. Obie strony walczyły za ojczyznę i praktycznie nie miały wpływu na historyczne decyzje i losy narodów.
    Z jego zapisków można dokładnie dowiedzieć się, jak w praktyce wygląda pion decyzyjny w armii, działania małych oddziałów na tle całego frontu, jak wygląda i jak porusza się cała dywizja, jak żyje taki zbrojny twór na froncie. Coś niesamowitego co powinien przeczytać każdy miłośnik historii, by mieć bolesną świadomość, że pod każdym symbolem jakiegoś korpusu armii w monografii historycznej tkwią prawdziwi ludzie, sikający w spodnie w strachu podczas szturmu, gnijący w głodzie i mrozie, cierpiący na czerwonkę i nerwicę frontową, ginący od artylerii i z głodu. Ta książka dobitnie to uświadamia, jak żadna inna. Polecam.



    Kroniki Amberu - naiwnie chciałem podczas urlopu wciągnąć cały cykl, ale odbiłem się już od pierwszego tomu. Każdy liczy sobie po 120-180 stron, także całość to ekwiwalent jednego Jordana albo Sandersona. Niestety jest to typ fantastyki, którego nie lubię. Magia może tu wszytko, można wyczarować sobie miecz, zmienić ubranie, do tego dochodzą równoległe światy i podróże między nimi. Całość spisana przystępnie, ale prosto. Kiedyś to przeczytam by zweryfikować status klasyka, na razie po niespełna stu stronach wstrzymuję się od oceny.

    LINK
    • Re: Dwa klasyki ...

      Finster Vater 2023-05-16 17:48:57

      Finster Vater

      avek

      Rejestracja: 2016-04-18

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: Kazamaty Alkazaru

      Książkę Sajera fajnie się czyta, szkoda tylko że to jest militarne S-F oderwane od faktów, a sam Guy (na co wskazuje weryfikacja podanych w książce "faktów" nigdy w "Grossdeutschland" nie służył.

      Lepsza - choć mniej znana - jest "Gdzie byłeś Adamie" H Bölla.

      LINK
  • Maj: Saga Vorkosiganów, cz. 5, Orwell i inne takie

    Shedao Shai 2023-05-30 12:29:45

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2023-09-29

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    11 pozycji. Jest dobrze. Po pierwsze, skończyłem Vorkosiganów:

    Captain Vorpatril`s Alliance
    Cryoburn
    Gentleman Jole and the Red Queen
    Dreamweaver`s Dilemma/Winterfair Gifts/Flowers of Vashnoi


    Bardzo się cieszę, że się zabrałem za Sagę Vorkosiganów. To dobra rzecz. Długa seria, którą można czytać bez zażenowania, bez znaczących spadków formy. To ważne i rzadkie. To zróżnicowana saga, oferująca czasem porywającą fabułę, czasem przyjemne wyciszenie i spojrzenie na losy bohaterów w spokojniejszych czasach. Chyba nawet te tomy w których akcja zwalniała podobały mi się najbardziej. Skoro o bohaterach mowa, to są oni dobrze skonstruowani, mają potrzebną głębię, czytelnika obchodzą ich losy. Teraz, po zakończeniu, przykro mi że nie dowiem się już nic więcej o losach Milesa, Ivana, Gregora, mojego ulubieńca - Duva Galeniego, sióstr Koudelka, Marka... i tak dalej.
    Bujold eksperymentuje z gatunkami, nigdy nie katując jednego do znudzenia. Mamy na przestrzeni sagi sporo wojennych opowieści, politycznych intryg, zagadek kryminalnych, wątków mocno sajfajowych, jak i lżejszych, humorystycznych czy romansowych. Świat który stworzyła jest żywy, zróżnicowany i interesujący. Mógłbym o nim czytać dużo więcej niż te 16 książek i kilka opowiadań. Polecam.

    Opowiadania najlepsze - Michael Swanwick

    "Najlepsze opowiadania" dość zdecydowanie wpisuję na krótką listę zbiorów opowiadań wartych uwagi. Wprawdzie było tam kilka pozycji których nie zmęczyłem i kilka które oceniłbym jako "ujdzie", ale też znalazło się parę perełek. Do takowych zaliczylbym pierwsze dwa opowiadania: "Ucztę świętej Janis" oraz "Ginungagap". Mocne otwarcie. Na uwagę zasługuje też "Na brzegu świata" czy "Na północ od niby-niby". Umęczyło mnie natomiast długie "Jajo gryfa", a "Konia trojańskiego" nawet nie skończyłem. Ciekawostka to "Jako w maszynie pulsuje życie", które zostało zaadaptowane w jednym z odcinków trzeciego sezonu "Love, Death + Robots". Czytając, skojarzyłem fabułę z tym odcinkiem bez posiłkowania się internetem <duma>.

    Pawana - Keith Roberts

    Nie wiedziałem nic o tej książce. Ot, wyszedł nowy Artefakt to kupiłem. Postawiłem na półce i czekała na swoją kolej. Ta nadeszła, ściągnąłem ją z półki, przeczytałem blurba i prawie się popłakałem na myśl o tym, że mam czytać kolejną historię alternatywną. Trudno - pomyślałem - książka długa nie jest, a jak ją teraz odłożę, to już pewnie do niej nie wrócę.

    Wyszło tak sobie. Lepiej od "Czekania na smoka", ale jednak upewniłem się w przekonaniu, że nie jest to kierunek w którym chciałbym, żeby Artefakty szły. Książka nie była za ciekawa - to dla mnie jej podstawowy problem. Założenia konstrukcji świata były OK, tkanina fabularna jaką uplótł autor była OK, ale jednak koniec końców musiałem się zmuszać do kontynuowania lektury, niezbyt (to taki eufemizm na: "wcale") interesowało mnie co będzie dalej i dokąd zmierza fabuła. I to jest problem wokół którego nie mogę przejść obojętnie.

    Najlepiej oceniam pierwsze dwie części, czyli tę o Lady Margaret i samotnym sygnaliście. Miały one swój klimacik. Zaczął on się wykolejać (hehe) od trzeciej opowieści, tej o łódce, gdzie autor stracił moją uwagę i już raczej jej nie odzyskał. Trochę nie pasuje mi tam ta sekcja. Późniejsze opowieści - te o buncie, czyli o Johnie i Corfe Gate - były mocno standardowe, nie oferowały nic wyróżniającego się. To kolejny eufemizm na: były nudne. 3/6. Książka ma swoje ambicje, aczkolwiek w mojej opinii oferuje za mało.

    Pokój 415 / Co noc - Edward Lee

    1,5/6, ani mi się nie chce o tym pisać, więcej Lee nie kupię.

    Final Girls. Ostatnie ocalałe - Grady Hendrix

    Jakoś nigdy nie było mi po drodze z Gradym Hendrixem. Poprzednie książki wyglądały mi na ot, takie zwykłe czytadła, pewnie przyjemne, ale czy nie szkoda na nie czasu? Zawsze uznawałem, że szkoda. "The Final Girl Support Group" (bardzo nie chcę używać "polskiego" "tytułu") zachęciło mnie tematyką. Slashery to mój ulubiony gatunek filmowy, a tu mamy jeden wielki hołd im złożony. Szóstka kobiet uczęszczająca do tytułowej grupy wsparcia bardzo wyraźnie nawiązuje do ostatnich ocalałych z kanonu klasyki slasherów (Halloween, Krzyk, Teksańska masakra piłą mechaniczną, Piątek, trzynastego, Koszmar z Ulicy Wiązów, Cicha noc, śmierci noc). Ze względów - jak się domyślam - licencyjnych, nazwy i imiona są pozmieniane, ale jednak fani wiedzą o kogo chodzi. Już na tym etapie mamy sporo mrugnięć do czytelnika, bo np. ocalała z teksańskiej rzezi ma na imię Marilyn - w filmie była to Sally Hardesty, którą grała aktorka o imieniu... Marilyn. Alice z Camp Crystal Lake to tutaj Adrienne z Camp Red Lake (i chyba już zgadniecie, jak miała na imię aktorka grająca Alice w Piątku, trzynastego). I tak dalej. Mnie autor zainteresował na tyle, że dałem mu szansę.

    I faktycznie jest to książka spod znaku "przyjemnych czytadeł". O ile sama w sobie nie jest slasherem - przynajmniej przez większość powieści - to jest to miks, bo ja wiem, thrillera i kryminału? Ktoś morduje jedną z tytułowych ocalałych i wygląda na to, że zaczyna polować na pozostałe.

    Z jednej strony mamy zatem zagadkę fabularną - sprawnie poprowadzoną, zaskakującą, mnie satysfakcjonującą. Z drugiej, jest to przy okazji powieść wyraźnie feministyczna, poświęcająca sporo miejsca traumom kobiet ocalałych ze slasherowych rzezi, szukająca odpowiedzi na pytania takie jak: jak one odnajdą się w społeczeństwie potak okrutnych wydarzeniach? I co jest nie tak z ludźmi, że tak lubią oglądać krzywdę innych na ekranie? (odmawiam udzielenia odpowiedzi ). Nie jest to więc zwyczajne "ugabuga ktoś zabija, a kto??".

    Podobała mi się ta książka, była ciekawa, niosła ze sobą jakąś tam myśl - nie żałuję poświęconego jej wieczoru. 4/6

    Alektromanta i inne opowieści niesamowite - Christopher Slatsky

    Zbiór opowiadań new weird. Słyszałem o nim trochę dobrego, dałem szansę. Dobra decyzja.

    Slatsky dobrze operuje piórem, tworząc malownicze, niepokojące i sugestywne wizje. W odbiorze pomaga z pewnością świetne tłumaczenie Wojtka Guni (tak, tego Guni - to właśnie śledząc jego aktywność po raz pierwszy usłyszałem o tej książce). Jego przypisy to już w ogóle małe dzieło w dziele

    Czasem Slatsky opiera swoje opowiadania o motywy utarte, acz dalej działające na wyobraźnie. Czasem wręcz przeciwnie, popuszcza dziko wodze fantazji i czytelnik (w mojej osobie) musiał się nieźle nagłówkować, żeby ogarnąć swoim małym rozumkiem o co chodzi. Szacunek, lubię jak autor stawia przede mną wyzwania. Nie jest to rzecz dla ludzi stawiających na fabułę, tu pierwsze skrzypce gra klimat i granie na emocjach (głównie niepokoju).

    Nie każde opowiadanie mi podpasowało, czy to ze względu na tematykę, czy na zakończenie, czasem zbyt psychodeliczne. Niemniej wciąż to solidny zbiór opowiadań.
    4,5/6

    Folwark zwierzęcy - George Orwell

    Mierząc się z klasykami takiej rangi zawsze czuję lekką tremę: a co jak się nie spodoba? I trzeba to będzie jakoś uzasadnić? Czy na pewno to z książką jest problem?

    Na szczęście, nie tym razem. "Folwark zwierzęcy" to powieść zwięzła i interesująca, naszpikowana metaforami czytelnymi nawet dla znających tylko pobieżnie realia okresu w jakim Orwell żył i tworzył. Co świadczy jednak o sile książki, to jej aktualność dzisiaj. Ameryki nie odkrywam pisząc, że nawet wśród lektur znacznie młodszych niż "Folwark..." sporo jest takich, które nie zestarzały się dobrze, a określenie "trąci myszką" bywa wobec nich nadzwyczaj łaskawe.

    Tymczasem mamy tu taki "Folwark", opublikowany w 1945 roku, a jednocześnie - gdyby ktoś mi powiedział, że napisano go w 2023, to bym uwierzył. Nie stracił nic na swojej aktualności. To wciąż trafne studium społeczeństwa, polityki, manipulacji, postaw i mechanizmów powodujących powstanie i utrzymanie systemów totalitarnych. Rzeczy przedstawione w tej książce i dziś mają miejsce gdzieś na świecie (czasem wręcz niebezpiecznie blisko), jakby przeniesione 1:1 z jej stronic. I tu możnaby się zastanowić co to mówi o naszej rasie i jej rozwoju (a raczej braku, w niektórych ważnych aspektach) na przestrzeni ostatnich 80 lat. Ale chyba lepiej nie, bo wtedy wypadałoby się tylko zwinąć w pozycję embrionalną i płakać. Po co sobie psuć miły wtoreczek. Owce z Folwarku nie miały w końcu takich przemyśleń 8)

    I to wszystko na lekko ponad stu stronach. Mało takich książek. Pełny szacunek.
    6/6

    Rok 1984 - George Orwell

    Książka ta, podobnie jak "Folwark zwierzęcy", jest wciąż boleśnie aktualna i niesie ze sobą wiele lekcji, niby dziś już oczywistych, a jednak podanych w sposób na tyle mądry i atrakcyjny, że czytelnik nie wzdycha co chwilę ze znużeniem mrucząc pod nosem "no, wiem" (jak w przypadku np. "My" Zamiatina). To po prostu kawał dobrej, ponadczasowej literatury.

    Mechanizmy nacisku i manipulcji stosowane przez Partię możemy spokojnie zaobserwować wśród rządzących czy to kawałek za naszą wschodnią granicą (w większym natężeniu), czy też na naszym własnym podwórku (w mniejszym niż w Rosji, co jednak za wielkim osiągnięciem nie jest, a patrząc na to jakie ambicje ma nasza rodzima Partia - natężenie będzie rosło ). Dobra, już nie politykuję, podkreślam po prostu aktualność tekstu Orwella. Czytając tę książkę kilkakrotnie przemykało mi przez głowę "ku**a, to jak u nas". Chciałoby się, żeby kiedyś straciła ona na tej aktualności, ale szczerze w to wątpię.

    Fabuła i główny bohater są tu tłem dla prezentowanych idei i wzorców zachowań. Optymista powiedziałby pewnie, że to ostrzeżenie, ale wg. mnie to gorzki komentarz na ówczesną rzeczywistość, który - dzięki kiepskiej kondycji moralno-intelektualnej Człowieka - przetrwał w pełnej sile do dnia dzisiejszego. Orwell ma rację - nie ma dla nas nadziei.
    6/6

    LINK
    • Re: Maj: Saga Vorkosiganów, cz. 5, Orwell i inne takie

      Karaś 2023-05-30 18:09:44

      Karaś

      avek

      Rejestracja: 2007-01-24

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: София

      Hendrixa przeczytałem chyba wszystko co w Polsce wyszło, Final Girls akurat najsłabsze, ale jeśli Ci się podobało, to reszta tym bardziej powinna. Szczególnie polecam Poradnik zabójców wampirów klubu książki z Południa.

      LINK
    • Re: Maj: Saga Vorkosiganów, cz. 5, Orwell i inne takie

      Mossar 2023-05-30 20:46:33

      Mossar

      avek

      Rejestracja: 2015-06-12

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd:

      Rok 1984 czeka na półce na przeczytanie zaraz jak skończę Projekt Hail Mary. Też spodziewam sie że będzie to bardzo aktualne.

      LINK
      • Re: Maj: Saga Vorkosiganów, cz. 5, Orwell i inne takie

        bartoszcze 2023-05-30 21:11:18

        bartoszcze

        avek

        Rejestracja: 2015-12-19

        Ostatnia wizyta: 2023-10-01

        Skąd: Jeden z Wszechświatów

        Przez lata wielu dałoby się pokroić za twierdzenie, że i Folwark... ,i Rok..., to po prostu antykomuna

        LINK
      • Re: Maj: Saga Vorkosiganów, cz. 5, Orwell i inne takie

        Karaś 2023-05-30 22:33:34

        Karaś

        avek

        Rejestracja: 2007-01-24

        Ostatnia wizyta: 2023-10-01

        Skąd: София

        Dobre za ukazanie kilku mechanizmów typu dwójmyślenie, wieczna wojna czy cancel culture, ale bardzo łopatologiczna. Jak cały Orwell. Np. Cała prawda o planecie Ksi to wrecz remake Folwarku, ale parokrotnie lepszy

        LINK
    • Maj: update

      Shedao Shai 2023-06-01 11:08:04

      Shedao Shai

      avek

      Rejestracja: 2003-02-18

      Ostatnia wizyta: 2023-09-29

      Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

      Trochę w tym momencie przymossarowałem , czyli wyrwałem z podsumowaniem przed końcem miesiąca. A tu się okazało, że wczoraj skończyłem jeszcze dwie(!) książki. Co gorsza, sam Mossar tym razem poczekał do 31. Ale wstyd

      Dobra, do rzeczy.

      Koncert nieskończoności - Greg Bear

      Fantasy które zaczyna się dość typowo (nastoletni chłopak przenosi się do innego świata), ale jednak zawiera interesująco nieszablonowe motywy - przede wszystkim kładąc spory nacisk na rolę sztuki (poezji, muzyki, tańca...). Brzmi dziwnie? Tak, ale to działa i daje czytelnikowi coś nowego. Bear całkiem umiejętnie operuje tu językiem, dobrze buduje nastrój, niepokój, uczucie zagrożenia. Fabularnie mamy tu sporo twistów, zaskoczeń. Całkiem interesująca rzecz.

      4,5/6

      Koniec wieczności - Isaac Asimov

      Normalnie w życiu nie skończyłbym jej wczoraj, ale tak mnie wciągnęła, że - a jednak. Opowieść o podróżach w czasie i konsekwencjach z nich wynikających. O organizacji nadzorującej linię czasu i dokonującej nieustannie zmian poprawiających jakość życia ludzkości. Dobrze się trzyma w roku 2023, gdy temat przeorano już na wszystkie strony - to dopiero jakie wrażenie musiała robić w 1955, kiedy wyszła. Szacunek. Ciekawa, pomysłowa. Piękny klasyk sci-fi.

      5/6

      LINK
  • Maj 2023

    Mossar 2023-05-31 18:47:53

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    -Projekt Hail Mary - Andy Weir
    Po około 300 stronach miałem rozkminę czy ta książka zasługuje na tak wysokie oceny i nagrody. Wstępna fascynacja tematyką i tym jak sprawnie i ciekawie można wykorzystać różne dziedziny nauki do budowania historii minęła około tej 300-tnej strony i momentami zaczęło mnie to nużyć. No ale poszedłem sobie na długi spacer z psem i zacząłem analizować tę książkę pod różnymi kątami.

    I doszedłem do wniosku, że nie wyobrażam sobie nic lepszego dla Mossara z czasów liceum czy studiów. Uczyłem się wtedy fizyki relatywistycznej, tych wszystkich fikuśnych przemian związanych z ciśnieniem, temperaturą i nijak nie ogarniałem jakie to ma przełożenie na życie. Tutaj mamy niemal idealną odpowiedź na ten problem. Praktycznie cała książka ukazuje proces badawczy głównego bohatera potrzebny do tego żeby, a jak, uratować świat. Tyle że nie jest to podane w formie historii które znamy z filmów takich jak Armageddon. Nie, bliżej temu do jakiejś potencjalnej historii o programiście który miał uratować świat przed buszującym AI i zamiast jakichś laserów, matrixów mamy kilka godzin pisania kodu przez tego programistę. Żadnych większych dramatów, walk na miecze świetlne z AI tylko czysty proces myślowy od początku do końca. Takie jest Projekt Hail Mary. I na swój sposób jest to piękne.

    Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii - Brandon Sanderson
    Jeden aspekt (amnezji) niemal identyczny jak w Projekt Hail Mary, ale to chyba jedyne podobieństwo, bo ta książka Sandersona jest w głównej mierze skupiona na humorze i chaosie. Na uznanie zasługuje oprawa graficzna książki i geenralnie sama idea Sandersona, ale już fabularnie i stylistycznie nie bardzo mnie ta książka przekonała. Nie jest zła i nawet się dobrze bawiłem, ale raczej traktuję to jako taki przerywnik, o którym szybko zapomnę.

    Dooku: Stracony dla Jedi, Path of Vengeance, Światło Jedi

    Trzy starłorsiaki. Światło Jedi to start mojego rereadu HR, a PoV to świetny finał drugiej fazy. Tyle wystarczy, coś więcej pewnie pisałem w osobnych tematach.

    Pamięć Wszystkich Słów - Robert Wegner

    No cóż, Meekhan nie zawodzi. Kolejny świetny tom, nie ma sensu żebym streszczał co tu się działo skoro nikt poza mną tego nie czyta. Powtórzę się tylko że to wybitnie dojrzałe fantasy i jeśli kogoś odrzuca klasyczne fantasy albo specyficzne fantasy ala Malazańska to może właśnie Meekhan będzie dobrym pickiem.

    Długi Marsz - Sławomir Rawicz

    Kontynuuję w końcu swoje próby czytania literatury historycznej, choć tu akurat mamy historię mocno fabularyzowaną. Trochę wstyd przyznać, ale byłem zafascynowany pierwszą połową książki, gdy ekipa zmagała się z cierpieniem, torturami, zimnem Syberii, a potem jak już udało im się uciec to.. się nudziłem. Ale i tak jestem zadowolony ze sięgnąłem po tę książkę.

    LINK
    • Re: Maj 2023

      Shedao Shai 2023-06-01 10:44:13

      Shedao Shai

      avek

      Rejestracja: 2003-02-18

      Ostatnia wizyta: 2023-09-29

      Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

      Mossar napisał:
      Pamięć Wszystkich Słów - Robert Wegner

      No cóż, Meekhan nie zawodzi. Kolejny świetny tom, nie ma sensu żebym streszczał co tu się działo skoro nikt poza mną tego nie czyta. Powtórzę się tylko że to wybitnie dojrzałe fantasy i jeśli kogoś odrzuca klasyczne fantasy albo specyficzne fantasy ala Malazańska to może właśnie Meekhan będzie dobrym pickiem.

      -----------------------

      Ja w 2009 przeczytałem "Północ–Południe". Niesamowicie mi się podobało. Rok później wyszło "Wschód–Zachód" - nic już nie pamiętałem z poprzedniego tomu, więc zrobiłem sobie re-read. Również wrażenia top. Ale doszedłem do wniosku, że bez sensu czytać to na bieżąco, jak będę musiał sobie powtarzać w kółko poprzednie tomy. Stwierdziłem, że poczekam aż wyjdzie całość. No i jest 2023 a ja wciąż czekam xD #cierpliwyczlowiek

      LINK
      • Re: Maj 2023

        Mossar 2023-06-01 10:54:05

        Mossar

        avek

        Rejestracja: 2015-06-12

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd:

        Teraz była przerwa bo Wegner był chory, ale premiera 6 tomu już za niedługo niby. Ja myślałem że to w ogóle finałowy tom ale mądrzejsi ode mnie twierdzą że tych tomów docelowo ma być więcej. No więc jeśli będziesz chciał to przeczytać ciągiem całe to pewnie jeszcze dobre 5-10 lat czekania

        Ale imo warto. To też jest trochę inny typ fantasy niż te o których zwykle gadamy. Jak jeszcze da się znaleźć punkty wspólne z Eriksonem czy chociażby Diuną to już w odniesieniu do Sandersona ma się odczucia że to stylistyka i sposób tworzenia świata diametralnie inne.

        LINK
        • Re: Maj 2023

          Shedao Shai 2023-06-01 11:10:05

          Shedao Shai

          avek

          Rejestracja: 2003-02-18

          Ostatnia wizyta: 2023-09-29

          Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

          Spoko, nie spieszy się. Mam co czytać. Takie podejście ma też drugą stronę medalu - jak już wychodzi całość i jest dużo tomów, to się czuję przytłoczony i odkładam lekturę bo "za dużooo na raz" xDD ABŚ z półki już mnie przeraża, a czekam jeszcze na 5 tom. Z Expanse też tak czekałem - aż skończą, a jak skończyli, to teraz odkładam bo ojezuuu 10 tomów czytać xD nie dogodzisz

          LINK
          • Re: Maj 2023

            Mossar 2023-06-01 11:35:04

            Mossar

            avek

            Rejestracja: 2015-06-12

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd:

            Ja w ogóle nie lubię czytać kilku dużych serii fantasy na raz. Dlatego z Wegnerem czekałem aż skończę Eriksona, a po Abercrombiego czy Kresa sięgnę dopiero po Meekhanie (no.. tych 5 tomach, ale to już w tym miesiącu bedzie koniec). Takie Koło Czasu odpuściłem zupełnie na dłuższy czas, bo była tak długa przerwa między wydawaniem kolejnych tomów, że zupełnie zapomniałem co tam się działo w fabule. W ogóle nie pamiętam gdzie wylądował Rand, Mat, Egwene i reszta postaci. Jakbym teraz zaczął czytać tom 9 to bym się czuł wybitnie niekomfortowo.

            LINK
            • Re: Maj 2023

              Shedao Shai 2023-06-01 11:53:01

              Shedao Shai

              avek

              Rejestracja: 2003-02-18

              Ostatnia wizyta: 2023-09-29

              Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

              Spokojnie, będziesz się czuł niekomfortowo czytając 9 tom tak czy siak

              Z Kresem czekam aż się wyjaśni sytuacja z ostatnim, niby nieukończonym tomem. Czyli jeszcze trochę to potrwa.

              Co do Abercrombiego, to przypomniałeś mi że czeka na mnie ta nowa trylogia. Tu znowu problem, bo słabo pamiętam poprzednie tomy xD

              Powoli się przełamuję do Forge of the High Mage, bo też od lektury Kellavend`s Reach minęło już kilka lat...

              LINK
        • Re: Maj 2023

          Burzol 2023-06-01 11:20:55

          Burzol

          avek

          Rejestracja: 2003-10-14

          Ostatnia wizyta: 2023-09-29

          Skąd: Poznań

          Kurcze, przeczytałem meekhańskie ksiązki Wegnera, nawet kilka, na pewno więcej niż jedną, czytało się to bardzo dobrze...ale w tym momencie nie pamiętam, ani ile książek mam za sobą, ani co tam tak do końca się działo. W sensie, czytać na pewno warto, ale nie wiem czy metoda Shedała nie jest rozsądniejsza, bo o ile jest to fajne inne fantasy, tak łatwo o nim zapomnieć, jak jest się nieuważnym.

          LINK
          • Re: Maj 2023

            Mossar 2023-06-01 11:32:29

            Mossar

            avek

            Rejestracja: 2015-06-12

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd:

            Bardzo łatwo zapomnieć, bo sporo się dzieje w tle. Tzn. na plus działa to, że te ksiażki są mocno nastawione na paru głównych bohaterów (tam na północy był np. Kenneth, ale generalnie tych głównych jest <10), więc jeśli bierzesz się za następny tom i w miarę pamiętasz tego Kennetha czy tam paru innych to można czytać, ale jak zupełnie się zapomniało o co chodzi z Yatechem, Kennethem czy chociażby Wozakami to wtedy lepiej od początku

            Wegner trochę wychodzi naprzeciw ze streszczeniami na swojej stronie: http://meekhan.com/streszczenia/

            LINK
  • Historia

    cwany-lis 2023-06-03 17:39:58

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    -Pancerz i Krew. Bitwa pod Kurskiem - bardzo podręcznikowa monografia o największej bitwie pancernej. Dobrze napisana, ale bez ikry. Bardzo długie wprowadzenie o wszystkim po trochu, kolejne 100 stron o działaniach na froncie pełne suchych raportów i rozwlekłe podsumowanie. Razem daje nam to 300 stron+ przypisy i wrażenie lektury pracy "cwanego" studenta, który dokonuje cudów by wypełnić magisterkę określoną ilością słów. Bardzo mało tu wspomnień żołnierzy, cytatów i wypowiedzi naocznych świadków, jakiś ciekawostek i żywej narracji, ale raczej nie powinienem tego wymagać po takiej monografii bitwy, której bliżej do pracy dyplomowej a nie literatury popularnonaukowej.

    Krzyżowcy. Epicka historia wojen o Ziemię Świętą - a tu z kolei mamy do czynienia z klasyczną pracą "gawędziarza". Poprzez losy poszczególnych tytułowych rycerzy śledzimy dzieje krucjat i karnych ekspedycji. Wszystko podane w ogólnym zarysie - na niespełna 500 stronach trudno o bardziej szczegółowe opisy, ale daje to jakiś pogląd na całokształt zjawiska. Dan Jones świetnie opowiada i cieszę się, że trochę w ciemno kupiłem wszystkie jego książki. Ten tytuł może stanowić znakomity dodatek do jakiegoś opracowania historycznego np. "Krucjaty. Wojna o Ziemię Świętą" Thomasa Asbridge, gdzie bardziej szczegółowo opisano przebieg poszczególnych konfliktów.

    LINK
    • Re: Historia

      Mossar 2023-06-08 11:25:16

      Mossar

      avek

      Rejestracja: 2015-06-12

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd:

      Przyznam że może nie komentuję ale regularnie patrzę na to co czytasz, bo tak jak wybrać coś z fantasy nie mam problemu, bo tym żyję, tak z książkami historycznymi mam spory problem. Niby mógłbym leciec po kolei to co jest w księgarniach czyli Davies, Chwalba itd. ale strzelam że perełki można znaleźć gdzie indziej. Ostatnio czytałem Długi Marsz Rawicza, a dosłownie przed chwilą kupiłem sobie Wschodzące Słońce o perspektywie Japonii podczas WW2.

      LINK
      • Re: Historia

        Finster Vater 2023-06-08 15:11:31

        Finster Vater

        avek

        Rejestracja: 2016-04-18

        Ostatnia wizyta: 2023-10-01

        Skąd: Kazamaty Alkazaru

        Te "Rising Sun" to Tolanda? Dobra rzecz, ale raczej o przyczynach niż perspektywach, gdyż tych Japonia nie miała Cytując "japonia nie rozumiała nowoczesn3j wojny i nie powinna w niej uczestniczyć".

        LINK
        • Re: Historia

          Mossar 2023-06-13 14:53:20

          Mossar

          avek

          Rejestracja: 2015-06-12

          Ostatnia wizyta: 2023-09-30

          Skąd:

          Tak tak, właśnie to czytam. Ja w sumie lubię takie książki. Wystarczyła mi jedna dwie książki które ogólnie opisywały WW1 i WW2 a teraz raczej próbuję podejść do tematu z różnych perspektyw. Rok temu nawet się zabrałem za audiobook o tych kilku latach przed zagarnięciem Czech przez Hitlera. Nie dosłuchałem do końca, ale przyznam że przyczyny są dla mnie ciekawsze niż skutki.

          A tak najbardziej ciekawią mnie historie ludzi, chciałbym poczytać coś więcej np. o WW2 z perspektywy jakiegoś konkretnego żołnierza/polityka/powstańca/skazańca/pilota ale nie wiem gdzie szukać czegoś dobrego.

          LINK
        • Re: Historia

          Mossar 2023-06-16 16:16:46

          Mossar

          avek

          Rejestracja: 2015-06-12

          Ostatnia wizyta: 2023-09-30

          Skąd:

          Potrzebuję wsparcia historycznego.

          Czytam sobie i ogólnie ciekawe opracowanie, nie wiedziałem że wojna ze strony Japonii to nic innego jak szereg błędów dyplomatycznych, gorącej krwi Japońców i olewactwa ze strony Stanów Zjednoczonych. Tak czy inaczej nie ogarniam historycznie sytuacji w Chinach. Jaka była tam sytuacja polityczna, że Japończycy traktowali ich walkę w Chinach jako pomoc w zwalczaniu

          LINK
          • Re: Historia

            Mossar 2023-06-16 16:17:41

            Mossar

            avek

            Rejestracja: 2015-06-12

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd:

            ... bezprawia, komunistów i czego tam jeszcze.

            LINK
          • Re: Historia

            Finster Vater 2023-06-16 21:52:28

            Finster Vater

            avek

            Rejestracja: 2016-04-18

            Ostatnia wizyta: 2023-10-01

            Skąd: Kazamaty Alkazaru

            Tutaj trudno mówić o błędach dyplomatycznych, skoro za dyplomację wzięła się tam armia, a w zasadzie jej generalicja oderwana od rzeczywistości. Paradoksalnie, jeden z czołowych architektów japońskiego imperializmu i aneksji Mandzurii (o którejarmia raczyła poinformowaćrząd, jak już się dokonała), Kenji Ishiwara został odsuniety i zdymisjowany bo wykazał się odrobiną realuzmu w kwestii Chin.

            LINK
          • Re: Historia

            cwany-lis 2023-06-18 19:45:51

            cwany-lis

            avek

            Rejestracja: 2003-07-31

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd: Sopot

            Jest taka pozycja "Gorzki triumf. Wojna chińsko-japońska 1937-1945" Jakuba Polita, ale obecnie to biały kruk tzn. 120 zł. na allegro albo 40 za ebook. Bardzo dużo o tym konflikcie jest też napisane w kompleksowym opracowaniu "II Wojna Światowa" Antony Beevora. Może coś jeszcze Kissinger napisał, ale książek o tej krwawej wojnie jest jak na lekarstwo na naszym rynku.

            LINK
            • Re: Historia

              Mossar 2023-06-18 20:01:55

              Mossar

              avek

              Rejestracja: 2015-06-12

              Ostatnia wizyta: 2023-09-30

              Skąd:

              Generalnie o Beevorze też myślałem ale nie wiem co z tych takich najczęściej sprzedawanych w księgarniach książek historycznych ma największy sens. Opinie na lubimyczytać są dosyć skrajne - tym mam na myśli wszelkich Daviesów, Beevorów którzy opisują tematykę bardziej ogólnie.

              LINK
              • Re: Historia

                cwany-lis 2023-06-18 20:50:10

                cwany-lis

                avek

                Rejestracja: 2003-07-31

                Ostatnia wizyta: 2023-09-30

                Skąd: Sopot

                Z takich ogólnych opracowań to polecam mocno reportażowe "I rozpętało się piekło" Hastingsa - 3 kilo wciągającej historii, 1200 stron, gdzieś w poprzednim temacie zachowałem ten tytuł.

                Beevor i Davies to już zawodowi historycy, piszą ciekawie, mają tam swoje słabości i poglądy, które forsują, ale ich książki są najbardziej przystępne z całej rzeszy tego typu literatury. Są regularnie krytykowani przez innych uczonych i internetowych fascynatów, ale też odnieśli największy komercyjny sukces ze względu na formę. Czytałem i "Europę Walczy" i praktycznie wszystko co napisał Beevor. Szczerze - guzik mnie obchodzi, czy w detalach mają odmienne zdanie od innych zawodowych historyków, to tak hermetyczna nisza, pełna zawistnych, zazdrośników, że nawet w polskim wydaniu tzn. internetowe bitwy autorów Historycznych Bitew Bellony na rozmaitych forach aż się proszą o reportaż tego patologicznego środowiska, albo jakąś historyjkę w stylu "mój ojciec wędkarz" Malcolma X.

                LINK
  • Amerykańskiego pejzaże

    Karaś 2023-06-08 10:58:48

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Ostatnio coś mnie tak wzięło i poczytalbym jakaś fajna cionszke z namalowanym w tle amerykańskim pejzażem. Coś jak McCammon, Dallas 63, Poradnik zabójców wampirów... gatunek dowolny, byle było amerykańsko w tle

    LINK
    • Re: Amerykańskiego pejzaże

      Rusis 2023-06-09 21:00:33

      Rusis

      avek

      Rejestracja: 2004-02-28

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd: Wrocław

      Pierwsze co to mi "Czwarty K" Mario Puzo przychodzi do głowy. Thriller polityczny, z alternatywną historią osadzoną w USA. Tylko to nie tyle jest pejzaż w tle co pierwszy plan.

      Wymieniłeś powyżej też Kinga to może coś jeszcze od niego? W wielu jego pozycjach mniejsze amerykańskie miasteczka są dosyć bogatym tłem do horroru. Może "Desperacja" - z małym, praktycznie opuszczonym stereotypowym miasteczkiem w Nevadzie?

      Kolejna pozycja to polecane gdzieś powyżej w tym wątku przeze mnie "Na południe od Bravos" - tam masz pejzaż amerykański, ale jeszcze z czasów westernu.

      LINK
    • Re: Amerykańskiego pejzaże

      Finster Vater 2023-06-11 01:36:59

      Finster Vater

      avek

      Rejestracja: 2016-04-18

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: Kazamaty Alkazaru

      Z absolutnej klasyki to "Grona gniewu" Steinbecka i "Kotka na gorącym blaszanym dachu" Tennessee Williamsa. Z rzeczy nowszych to serie Toma Clancego szpiegowsko-polityczne "od agenta do prezydenta".

      A z rzeczy reportażowych to krajowa klasyka czyli "Asfaltowy salon" Łysiaka.

      LINK
  • Trochę literatury faktu - dla równowagi.

    Darth Rumcajs 2023-06-11 20:32:12

    Darth Rumcajs

    avek

    Rejestracja: 2003-06-01

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Tarnów

    Pegasus - książka przedstawiająca kulisy międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa. Mimo to trzyma w napięciu jak niejedna powieść Clancy`ego i jest dystopijna jak utwory Orwella.
    Pozaziemskie oceany - dla fanów s-f podstawową sprawą jest "czy ktoś tam jest". Książka przedstawia aktualny stan wiedzy o możliwości występowania życia poza naszą planetą, warunkach które (zdaniem naukowców) muszą być spełnione, aby zaistniało... Wbrew pozorom, okazuje się, że życie może być bardziej rozpowszechnione, niż sądzimy.

    LINK
  • Herve le Tellier - Anomalia

    Karaś 2023-06-19 19:16:17

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Z literaturą piękną na co dzień mi nie po drodze. Od czasu do czasu po coś sięgam, ale współczesna jest często przeżarta grafomańskim pseudointelektualizmem. Można się bawić w interpretacje, ale częściej wygląda to na zbiór losowych, górnolotnych frazesów, byle mądrze brzmiało, a ideologię dorobi się później. Ale może, jak pani Tokarczuk powiedziała, zwyczajnie jestem za głupi.

    Z Anomalią tego problemu nie miałem. Ba, zdaje się, że sam autor starał się uniknąć popadnięcia w taką grafomanię - albo zechciał dać prztyczka w nos współczesnym mu słowokletom - tworząc postać Victora, którego twórczość była dokładnie taka, jak postrzegam sporą część "pięknej literatury". Pewnie miało to być swego rodzaju alter ego pisarza, może pożegnanie z takim trendem, nie wiem - wszak autor od dekad jest prominentnym twórcą eksperymentalnych nurtów.

    Fabuła, nazwijmy to, główna, ta siła nośna historii, to science-fiction. Ale science-fiction najlepszych lotów, bo stanowiące jedynie pretekst do wystawienia na wierzch pewnych ludzkich zachowań. Poznajemy historie wielu ludzi, każdy z innej parafii, o innych motywacjach, charakterze, przeszłości i przyszłości, a następnie zderzamy ich z jakimś szokowym punktem zwrotnym i śledzimy ich losy. Nie tylko ich, ale też społeczeństwa.

    Autor świetnie manewruje między mozaiką ludzkich zachowań i mechanizmów społecznych lawirując od komedii po dramat. Ilość wątków, motywów, refleksji na drugim, albo i trzecim planie, jest oszałamiająca.

    Czytałem, że we Francji zarzucali mu wręcz "prostacki" język. Ale to tym lepiej świadczy o kunszcie autora, jeśli potrafi napisać coś tak dobrego, bez konieczności torturowania czytelnika bzdurnymi sformułowaniami. Co więcej, potrafi jednocześnie pobudzić wyobraźnię, umysł i emocje, zostawiając niedopowiedzenia tam, gdzie potrzebne i zaspokajając ciekawość czytelnika tam, gdzie niezbędne, by uniknął niepotrzebnej frustracji, pozwalając sobie czasem na nonszalancję, ale na tyle subtelną i rzadką, by sprawiały wrażenie pacnięcia czytelnika, "hej, jesteś tam jeszcze, to nie bezosobowa książka, ja to pisałem".

    Książka, która zostanie ze mną na długo, a kupiłem przez przypadek. Zasłużone nagrody.

    LINK
  • Smocza Lanca

    cwany-lis 2023-06-20 19:27:06

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    Smoki Nowej Ery - taka tam trylogia z uniwersum Dragon Lance, wydana przy okazji nowej edycji rpg, która okazała się zbyt rewolucyjnym niewypałem. Jestem w połowie, czytam co miesiąc-dwa jedną z części jak mnie najdzie ochota na taki typ literatury. A ten w wydaniu Rabe Jeana jest mocno odtwórczą przygodą drużyny w dosyć umownej pod względem rozmachu podróży. Ot, w tle toczy się wojna, dużo smoków ale

    LINK
    • Re: Smocza Lanca

      cwany-lis 2023-06-20 19:36:15

      cwany-lis

      avek

      Rejestracja: 2003-07-31

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd: Sopot

      nasi bohaterowie przekraczają się opłotkami, by ukraść magiczne artefakty i siać zamęt na zapleczu sił ciemności. Ale najgorsze są "plot armory", to uniwersum zawsze było mocno umowne i komiksowe, zwłaszcza w porównaniu z Forgotten Realms, ale tu idzie się na rekord, jeżeli chodzi o wygodne zbiegi okoliczności. Kapitan statku okazuje się nagle wytrawnym szermierzem bez trudu pokonującym po kilku rycerzy wroga. W pewnym momencie drużyna znajduje 3 magiczne artefakty a potrzeba 4 do pewnego rytuału. Kapłanka-bogini, która przekazuje im trzeci w formie medalionu z zaskoczeniem zauważa, że ten w magiczny sposób multiplikuje się "jakoś" na jej szyi, "ale tylko raz, podświadomie czuła, że więcej razy ta sztuczka się nie uda" XD. A, że krótko potem owej kapłance przychodzi utracić życie w tragicznych okolicznościach to myk! i nasi bohaterowie mają już 4 magiczne przedmioty, potrzebne do questa. Poziom scenariusza trzeciego sezonu mando ...

      Ale czyta się to dosyć bezboleśnie do pewnego momentu.

      LINK
  • Podobno "kultowa" ...

    cwany-lis 2023-06-20 19:50:42

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    Zrób mi jakąś krzywdę Żulczyka - teraz to już powieść retro, wydana po raz pierwszy w 2006, mocno reklamowana w prasie o grach video, opowiada taką sobie wakacyjną historię drogi, która mimo, że jest krótka to już w połowie wytraca sens i tempo. Ale ma swój urok, dużo tu odniesień do popkultury, do gier zwłaszcza - bohaterka podróżuje z konsolą nintendo a bohater - 25 letni student prawa i jego przemyślenia mogą śmieszyć, ale i wydać się mocno żenujące z powodu potwornej ilości przejaskrawionych porównań, pełnych hiperboli i młodzieżowych zestawień. W moim odczuciu Żulczyk nie przekracza granicy krindżu, już jako debiutant miał dobry warsztat, ale powieść bez tych "elo" ozdobników zwyczajnie cierpi na niedostatek treści. I finał rodem z tureckiej telenoweli.

    Chętnie bym coś poczytał podobnego tzn. o perypetiach studentów i wkraczających w dorosłość chłopakach, coś możecie mi polecić? Sam na razie znalazłem tylko "Trzy certyfikaty" Mrożka.

    LINK
    • Re: Podobno "kultowa" ...

      bartoszcze 2023-07-01 00:04:46

      bartoszcze

      avek

      Rejestracja: 2015-12-19

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: Jeden z Wszechświatów

      Nie wiem czy kultowa, ale pamiętam że mi się podobała, zwłaszcza na tle zestawu "młodych" powieści który wtedy kupiłem.

      LINK
  • Piasek! Piasek, komu! Bo idę do domu!

    cwany-lis 2023-06-23 22:25:01

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    -Paul z Diuny - ależ się miło zdziwiłem, moje oczekiwania zostały spełnione aż nadto. Czytając Mesjasza Diuny, co chwilę łapałem się na tym, że powieść zaledwie w kilku zdaniach wspomina o wielu ciekawych wydarzeniach, które aż się prosiły o osobną, rozbudowaną historię. Niestety Frank Herbert miał manierę wywracać geopolitykę swego świata do góry nogami w każdym tomie a w kolejnym prezentować już nowy porządek, pomijając kompletnie burzliwe momenty.

    Dostajemy dwa wątki - ten poświęcony Dżihadowi Paula, oraz wojny asasynów poprzedzającej wydarzenia z Diuny. Pierwszy szczegółowo opisuje pierwsze lata rządów nowego Imperatora, jego próby konsolidacji władzy przy pomocy kija i marchewki, negocjacje, groźby, ludobójstwa i próby zabójstw. Mamy tu losy największych buntowników i zbrodni wojennych. Dużo uwagi poświęcono też barbarzyństwu fanatycznych zwolenników Muad`Diba, ci puszczają wszystko z dymem, jak dzikusy, paląc dorobek cywilizacji na setkach planet. Mordują w religijnym zapale z pieśnią na ustach co wzbudza olbrzymią niechęć do wybrańca w wielu regionach galaktyki. Z kolei wojna asasynów angażuje znanych nam bohaterów w scysję między szlacheckimi rodami, która doskonale wpisuje się w wielopokoleniowe waśnie między Atrydami a Harkonenami.

    Oba wątki są solidne rozpisane, dobrze komponują się z oryginalną Diuną i mogą dać dużą satysfakcję komuś kogo bardziej interesuje samo uniwersum a nie motywy przewodnie oryginału. Kevin J. Anderson ma bardzo przyjemny styl, jego dialogi są proste i bardziej przyziemne, pozbawione tego poetyckiego zadęcia Herberta, które z każdym kolejnym tomem stawało się bardziej niestrawne. Tu bohaterowie bardzo klarownie wypowiadają swoje myśli co osobiście przyjąłem z olbrzymią ulgą. Mimo takiej "prostoty" autorzy potrafią ukazać całą złożoność tego krwawego konfliktu i jego cenę. To świetny moment w tym uniwersum, chyba najciekawszy, pełen kosmicznych technologii i rodów rodem ze średniowiecza. Mamy spiski, walki na miecze, desanty i zabójstwa.

    Problemem może okazać się dla niektórych uzupełnianie uniwersum o nowe wątki i wyjaśnianie niedopowiedzeń. Coś co my fani EU znamy od lat. Tu dodatkowo nowe historie są prezentowane w formie zapisków księżnej Irulany, która na potrzeby propagandy modyfikuje niektóre fakty. Bliscy Paula, jak i sam Imperator zwracają jej w samej powieści uwagę na zakłamania odnośnie żywota Muad`Diba. Ma to niejako tłumaczyć pewne "retcony" kluczowe dla niektórych wydarzeń z wojny asasynów. To również działa w drugą stronę - ortodoksyjni fani oryginału, mogą uznać całą historię za kanoniczny fanfik.

    W ramach powieści rozrywkowej dałbym mocne 8.5/10, dostałem wciągającą, dobrze rozpisaną historię wypełniającą luki w historii uniwersum Diuny. Na pewno sięgnę po kolejne tomy pisane przez Andersona i syna Herberta.

    LINK
    • Re: Piasek! Piasek, komu! Bo idę do domu!

      Rusis 2023-06-25 13:26:38

      Rusis

      avek

      Rejestracja: 2004-02-28

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd: Wrocław

      Przyznaję, że zaintrygowałeś mnie. I o ile nie mam siły się zabrać za ostatni tom samej oryginalnej sagi, tak to mnie ciekawi. Szczególnie wątek poświęcony Dżihadowi mnie korci, bo podobnie jak Ty czytając Mesjasza miałem wrażenie, że aż prosi się to o osobną rozbudowaną historię.

      LINK
  • Czerwiec 2023

    Mossar 2023-06-30 19:01:54

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    Po pierwsze, zabrałem się za Zew Zajdla. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

    Trylogia Więzień Oswobodzony - Przemysław Duda
    Co ja właśnie przeczytałem. Z jednej strony nie chciałbym zabierać komuś tego szoku, że zabiera się za coś, a tu okazuje się, że jest to osadzone w kultowym uniwersum, do którego autor napisał pewnego rodzaju spinoff. Ale z drugiej strony muszę, bo się uduszę! No ale nie zdradzę o jakie uniwersum chodzi. Weźmy coś z czapy dla przykładu, powiedzmy niech to będzie Harry Potter. To nie jest Harry Potter, ale niech będzie taki przykład. Wyobraźcie sobie, że ktoś bierze Harry`ego Pottera i zaczyna pisać historię w 3 tomach o, dajmy na to, Hogsmeade. I tam w okolicy Hogsmeade się dzieją jakieś imby, intrygi, okazuje się, że to w ogóle Parszywek i Grindewald za wszystkim stoją. i w ogóle Hogsmeade się staje takim centrum magicznych wydarzeń, ale dokładnie w tym samym czasie Harry walczy z Voldemortem (7 tom, Insygnia Śmierci). i co jakiś czas pojawi się Voldi, Minister Magii, może Dudley, Zgredek i w ogóle Ignatius Peverell. No to taki jest właśnie Więzień Oswobodzony. Ja nie wiem czy autor w ogóle miał licencję na to uniwersum. Ja nie wiem czy on legalnie za to hajsy zbiera. Może jakąś lukę znalazł. Nie mam bladego pojęcia. SZOK. Absolutny szok przemieszany z nudą.

    Wschodzące Słońce - J. Toland
    Raz na jakiś czas czytam coś historycznego. Tym razem padło na perspektywę Dalekiego Wschodu w WW2, a główne skupienie jest na Japońcach. Pierwsza połowa bardzo ciekawa - bardzo wyczerpująco opisane przyczyny wybuchu wojny między Japonią a USA i to tak mocno z obu stron, tzn. nie ma tutaj tylko hejtowania Japonii czy USA. I jedna i druga strona popełniła błędy + między oboma stronami były ogromne różnice kulturowe i językowe. Druga połowa książki już dla mnie nudniejsza, bo opisy bitew w wydaniu Tolanda mnie jakoś wybitnie nie przekonały.

    Każde martwe marzenie - R. Wegner
    Ostatni tom Meekhanu. Piękna sprawa. Świetna seria, świetny autor. Kocham to uniwersum i czekam na następny tom. Zdecydowanie czołówka fantasy w moim prywatnym rankingu.

    W ciemność - C. Gray
    Reread. Ten tom wypada słabo pod kątem ponownego czytania. Nie ma tu prawie w ogóle foreshadowingu względem kolejnych tomów i drugiej fazy, no i samo czytanie po raz kolejny raczej nudzi. Na plus bohaterowie, bo to tutaj zaczynają moje ulubione postacie - Cohmac i Reath. Aktualnie czytam już Burza Nadciąga i tam foreshadowing do drugiej fazy HR jest taki, że głowa mała. A właściwie to nie jest foreshadowing fabularny (bo 2 faza jest wcześniej), ale widać, że autorzy na tym etapie wiedzieli już sporo na temat fabuły 2 fazy. Musieli, bo tu i w Świetle są takie rzeczy, że jak to czytałem w 2021 to nic mi nie mówiły, a teraz jak czytam to totalnie widzę w tym 2 fazę.

    LINK
    • Re: Czerwiec 2023

      Princess Fantaghiro 2023-06-30 19:12:20

      Princess Fantaghiro

      avek

      Rejestracja: 2016-05-24

      Ostatnia wizyta: 2023-09-29

      Skąd: Posępny Czerep

      Mossar napisał:
      Każde martwe marzenie - R. Wegner
      Ostatni tom Meekhanu. Piękna sprawa. Świetna seria, świetny autor. Kocham to uniwersum i czekam na następny tom. Zdecydowanie czołówka fantasy w moim prywatnym rankingu.

      -----------------------

      Do pioruna i Neptuna! Trzeba się za to wziąć w końcu. 🤗Tyle dobrego o tym Meekhanie słyszę już od długaśnego czasu...

      LINK
    • Re: Czerwiec 2023

      cwany-lis 2023-07-01 08:37:06

      cwany-lis

      avek

      Rejestracja: 2003-07-31

      Ostatnia wizyta: 2023-09-30

      Skąd: Sopot

      Trylogia Pana Dudy rozgrywa się w Śródziemiu? Tak sobie sprawdzam, że wprowadził sporo nazw własnych i nigdzie nie wspomina swych inspiracji.

      Ale było już coś takiego autorstwa Pierumowa, trylogia "Pierścień Mroku". Muszę ją w końcu dokończyć, pierwszy tom był ok.

      Polecam też "Ostatniego Władcę Pierścieni" Yeskova.

      LINK
      • Re: Czerwiec 2023

        Mossar 2023-07-01 08:40:55

        Mossar

        avek

        Rejestracja: 2015-06-12

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd:

        Ale jakim cudem.. tzn. jak pisał pierwszy tom to chyba nie było jeszcze takich zasad nałożonych przez Tolkien Estate ale teraz jasno jest napisane że nie można wykorzystywać nazw własnych, elementów tego uniwersum i czerpać z tego pieniędzy.

        LINK
        • Re: Czerwiec 2023

          cwany-lis 2023-07-01 09:42:05

          cwany-lis

          avek

          Rejestracja: 2003-07-31

          Ostatnia wizyta: 2023-09-30

          Skąd: Sopot

          Ach, to tłumaczy brak wznowień wspomnianych przeze mnie książek. Może Duda lawiruje na granicy inspiracji/cwaniactwa i niskiego nakładu. Wydawnictwo Poligraf wydaje masę grafomańskich powieści pisarzy amatorów, często po kosztach, gdzie sam fakt publikacji stanowi dla autora 90% wynagrodzenia. Pewnie sami nie wiedzą, że ich trylogia fantasy może być prawnym kukułczym jajem.

          A w samych książkach padają konkretne nawiązania do Tolkiena? Możesz podać jakieś przykłady?

          LINK
          • Re: Czerwiec 2023

            Mossar 2023-07-01 09:49:58

            Mossar

            avek

            Rejestracja: 2015-06-12

            Ostatnia wizyta: 2023-09-30

            Skąd:

            No jest grubo.

            początek spoilera Jednym z głównych bohaterów jest Pallando, jeden z Błękitnych. Poza tym mamy tutaj Morgotha (np. Manwe odwiedza go w więzieniu ale poza tym w nie swojej postaci jest głównym złym serii). Jest też chwilowo Gandalf jako Olorin, cała rzesza Valarów, korsarze z Umbaru, Czarni Numenoryjczycy.. i wiele innych. koniec spoilera

            LINK
            • Re: Czerwiec 2023

              cwany-lis 2023-07-01 11:51:29

              cwany-lis

              avek

              Rejestracja: 2003-07-31

              Ostatnia wizyta: 2023-09-30

              Skąd: Sopot

              Haha, normalnie zacheciłeś mnie do lektury. Podejrzewam, że to niszowy temat dla wydawcy, jego pracowników zatrudnionych do korekty i redagowania tekstu. O ile tacy w ogóle brali udział przy powstawaniu tej trylogii. Pewnie dopóki w tekście nie przewinął się Sauron albo Gandalf nazwany po imieniu to nikt na resztę nie zwrócił uwagi. Zresztą te książki mają może ze 2000 egz. nakładu, pewnie mniej.

              LINK
              • Re: Czerwiec 2023

                Mossar 2023-07-01 12:28:04

                Mossar

                avek

                Rejestracja: 2015-06-12

                Ostatnia wizyta: 2023-09-30

                Skąd:

                Oczywiście że przewinęły się obie z tych nazw. I nawet samo Śródziemie, Silmaril i parę innych słów kluczowych.

                LINK
  • II kwartał 2023

    bartoszcze 2023-06-30 23:59:14

    bartoszcze

    avek

    Rejestracja: 2015-12-19

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: Jeden z Wszechświatów

    Rzutem na taśmę dokończyłem

    Delia Owens - Gdzie raki śpiewają - przeczytałem bo ktoś nam sprezentował, a miałem potrzebę na coś lekkiego; ekranizacja w sumie lepiej weszła
    https://star-wars.pl/Forum/Temat/23560#812412

    Pierre Boulle - Planeta małp - szacowny klasyk, który sprawia wrażenie jakby go Verne pisał, a nie autor prawie współczesny (1963); niemniej puenta nigdy nie straci swojej siły

    Michaela Klevisova - Kroki mordercy - bardziej opowieść o ludziach niż typowy kryminał, pozytywne zaskoczenie jak na rzecz o której nic wcześniej nie słyszałem

    William Gibson - Neuromancer - kolejny szacowny klasyk, z którego zostanie w zasadzie tylko pierwsze zdanie, bo jakkolwiek wizja jest interesująca, to fabuła już zupełnie nie

    Peter Watts - Ślepowidzenie - reklamowano mi jako najlepsze twarde SF ostatnich dekad, i, nie przeczę, niezłe to było, ale osobiście na kolana mnie nie rzuciło

    Donna Leon - Pierwiastki śladowe - jak to Donna Leon, kolejny sympatyczna opowiastka kryminalna z życia weneckiego komisarza policji, na dziś sukcesem jest, że patrząc na tytuł wciąż sobie przypominam coś z treści, bo kryminałki Donny Leon są od siebie prawie nieodróżnialne, bardziej niż kolejne tomy przygód Jacka Reachera

    Ziemowit Szczerek - Siwy Dym - Szczerek jest bystrym obserwatorem i świetny kiedy drwi, ale na powieść to mało. Tu drwiąco snuje wizję Europy Do Której Zmierzamy, wplatając anegdotyczne pomysły, ale trip jako konstrukcja fabularna nie wystarcza. Wspaniałe momenty, ale całość męczyłem.

    Jonathan Wilson - Aniołowie o brudnych twarzach - monografia historii argentyńskej piłki nożnej na tle historii Argentyny, czy też historia Argentyny piłką pisana, w sumie co za różnica

    Antti Tuomainen - Najgorętsza plaża w Finlandii - ponownie potrzebowałem czegoś lekkiego i (mając w pamięci książkę recenzowaną w poprzednim kwartale) pozytywnie się zaskoczyłem, ta komedia ludzkich omyłek składająca się na intrygę kryminalną bardzo w porządku

    Truman Capote - Śniadanie u Tiffany`ego (i inne opowiadania) oraz Ostatni autobus (i inne opowiadania) - epifania; kiedyś w jakimś reportażu napisano "Wyciągnąłem tom opowiadań Trumana Capote i zaraz była Warszawa", dziś absolutnie to rozumiem, człowiek zatapia się we wspaniałości zdań napisanych przez Capote i nie wie czy wciągać kolejne jak w transie, czy przerwać i delektować się tymi, które właśnie przyjął

    LINK
  • kilka lektur z czerwca

    cwany-lis 2023-07-02 17:23:32

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    -Lato Leśnych Ludzi - klasyk Rodziewiczówny, idealny na wakacje, ponieważ traktuje o wakacyjnym pobycie w leśnej głuszy, jakiemu oddaje się trójka starych znajomych. W swe szeregi wtajemniczają nowego naturszczyka i razem przeżywają mnóstwo przygód. Fajnie się to czyta, trochę napuszony styl, ale pełen detali dotyczących bujnego życia lasu i jego mieszkańców. Dla mnie, osoby uwielbiającej wielokilometrowe wędrówki poprzez leśne knieje, otuliska ta książka to złoty gem. Dała mi mnóstwo nostalgicznej radości z lektury, momentami aż zazdrościłem bohaterom takiego spokojnego życia, pozbawionego technologii i wielkomiejskiego zgiełku ... ale to tylko nostalgia właśnie. Sama książka nie ucieka od opisu wielu zagrożeń, jakie czyhają na osoby nie znające praw natury, nie celebruje też sielanki, ukazuje również brutalność mieszkańców lasu i brutalne prawa przyrody. Na prawdę fajna lektura, aczkolwiek nie każdemu z pewnością przypadnie do gustu.

    Zimowe notatki o wrażeniach z lata - wydawnictwo MG na gwałt wydaje wszystko co napisał Dostojewski i co jest w domenie publicznej ... nawet takie chaotyczne, liczące niespełna 115 stron (!) pseudo-przemyślenia o wszystkim i o niczym. Połowa "książki" to jakieś dyrdymały, wyjęte z kontekstu, które sam autor nazywa "zupełnie zbytecznymi". Reszta to przemyślenia nt. Francuzów i Anglii, ale bez żadnego pomyślunku, ot luźne myśli, kilka ciekawych stwierdzeń i tyle. Zresztą najciekawsze zamieszczam poniżej, abyście, szanowni Bastionowicze nie musieli marnować czasu na tę kuriozalną pozycję.

    W Londynie można zobaczyć masy w takich rozmiarach i w takich warunkach, jak nigdzie na świecie. Opowiadano mi na przykład, że w nocy z soboty na niedzielę pół miliona robotników i robotnic wraz z dziećmi zalewa całe miasto, skupiając się specjalnie w niektórych dzielnicach, i przez całą noc, aż do piątej rano, święcą sabat, to jest obżerają się i upijają jak bydlęta - za cały tydzień. Wszyscy przepuszczają cały tygodniowy zarobek, zdobyty ciężkim, potępieńczym trudem... Wszyscy są pijani, ale nie na wesoło, lecz ponuro, ciężko i jakoś dziwnie milcząco. Wszyscy chcą jak najprędzej upić się do nieprzytomności. Żony nie pozostają w tyle, upijają się razem z mężami; dzieci biegają i pełzają pomiędzy nimi...

    Maska Cthulhu - zbiór kilku opowiadań Augusta Derletha, publikowanych w "Weird Tales", żadnemu nie mogę niczego zarzucić, solidne gatunkowo historie mocno osadzone w mitologii Lovecrafta i w jego stylu. Po prostu czytałem już takich kilkadziesiąt, ich formuła jest niezmienna i jak po sznurku prowadzi do pewnych klasycznych schematów i wzorców, które po prostu z czasem nużą. Podczas lektury miałem wrażenie, że już je czytałem, aż nawet sprawdziłem inną antologię autora by porównać tytuły opowiadań. Okazało się, że nie mam dubli, ale ciągle mam wrażenie, że niektóre różnią się po prostu tytułem właśnie i drobną redakcją tekstu. Ot, klasyczna formuła groszowych powieści grozy z początku ubiegłego wieku, kopiująca oryginalne opowiadania Lovecrafta, momentami w 90%, jak ktoś lubi, ma potrzebę to polecam, to jest dokładnie więcej tego samego. Ja już osobiście wyeksploatowałem temat do cna i poczytałbym bardziej rozbudowaną historię o kultystach Cthulhu.

    Fajnopolacy - taki tam reportaż o obecnych (tzn. z 2019 roku) polskich nawykach na różnych płaszczyznach życia. Mamy tu luźną krytykę stylowego życia na fb, jakieś rozważania o społeczeństwie i mentalności narodu, autobiograficzne wynurzenia o piciu alkoholu i zużywalności przedmiotów ... dobrze napisane, ale mocno osobiste, bez żadnych zestawień z aktualnymi sondami i badaniami na rzeczone tematy. Może tak miało być, ale takie o wszystkim i o niczym na niespełna 200 stronach czyni ten reportaż (?) taką lekturą do zapomnienia. W dodatku autor co rusz wspomina o swej poprzedniej książce i używa określeń, które tam stworzył, bez żadnego tłumaczenia ich czytelnikowi tej lektury. Co za chamstwo i bucowatość. Polecam tylko namiętnie czytających każdy, powtarzam KAŻDY reportaż, felieton, esej o naszym kraju.

    A teraz wracam do Warhammera 40 000.

    LINK
  • Czerwiec: Esslemont, Ender i Resident Evile!

    Shedao Shai 2023-07-04 12:23:12

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2023-09-29

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    Czerwiec to 12 książek. Jest moc, jest siła! I to mimo tego, że na tydzień miałem wyłączony z użytku czytnik - bo go po raz drugi rozpier...em. 320 zł później, oto wrócił i pewnie z nowu rok mi podziała (daj Boże). Jak ktoś mi jeszcze będzie prawił o zaletach ebooków to mu sprzedam plaskacza w papę.

    Wężomag - Greg Bear

    Kontynuacja "Koncertu nieskończoności", dobra, ciekawa, epicka.

    Forge of the High Mage - Ian C. Esslemont

    https://star-wars.pl/Forum/Temat/24326#821896

    Równi bogom - Isaac Asimov

    No masz, nie spisałem swoich wrażeń z lektury i teraz nie bardzo umiem skonstuować coś więcej. Fajnie się zaczęło, potem było słabiej. Niezbyt ciekawe, dużo gorsze od "Końca wieczności". Nic wielkiego.

    3/6

    Żołnierze kosmosu - Robert A. Heinlein

    W "Żołnierzach kosmosu" śledzimy losy Johnny`ego Rico, młodzieńca który zaciągnął się do woja. Bez większej ideologii - ot, chciał zostać pełnoprawnym obywatelem (a bez służby jest to niemożliwe), kolega się zaciągnął... I tak możemy obserwować jak z cywila staje się żołnierzem, a w tle mamy wojnę ludzkości z kosmicznymi robalami. Tak mniej więcej wygląda fabuła książki - nie ma tu zbyt wielu zaskoczeń, ot, ciężki los wojaka jaki opisano już nieraz. Właściwie gdyby okroić kilka elementów, powieść działałaby również jako nie-fantastyka. Sceny szkolenia momentami mnie nużyły i nie pomagało tu dobre pióro Heinleina - po prostu było to coś, co przerobiłem już nieraz w formie czy to książkowej, czy filmowej. Niemniej jest to książka mądra, przemyślana, miejscami dziś potencjalnie kontrowersyjna. Poza obligatoryjnymi w takiej powieści tematami militarnymi, Heinlein rozmyśla tu nad istotą bycia obywatelem i wynikającymi z tego obowiązkami i przywilejami. Szczególnie obowiązkami. Tutejsza wizja świata jest specyficzna, z jednej strony - mocno zmilitaryzowana, zakrawająca na autorytarną, a z drugiej strony wręcz przeciwnie - nikt nie zmusza do służby w wojsku, wielokrotnie jest podkreślone, że chcą tam tylko osoby, które rzeczywiście chcą służyć, a ci, którzy się rozmyślili - mogą odejść bez problemów.

    Jako fan Halo, nie mogę nie dorzucić słowa uznania dla "Żołnierzy kosmosu" za spopularyzowanie konceptu wspomaganego pancerza. Tu wprawdzie w formie dość archaicznej, ale wciąż.

    Podobają mi się takie klimaty, więc nawet mimo miejscami nudniejszych (przez swoją oczywistość) fragmentów, książkę odbieram pozytywnie. Świat w niej przedstawiony jest interesujcy, ponury oraz brutalny; przedstawia wizję raczej nierealną i niezbyt kuszącą, ale... ciekawą. Plus też za niezbyt dużą objętość - autor wiedział kiedy skończyć i nie przeciągać. Spośród militarnego sci-fi "Żołnierze..." nie pobili u mnie "Wiecznej wojny", ale i tak to solidna lektura.

    4,5/6

    The Last Shadow - Orson Scott Card

    Doszedłem do wniosku, że nie ma co czekać na polskie wydanie, bo skoro minęły już prawie 2 lata od premiery a Prószyński ani się nie zająknął o tej książce, to już pewnie nie będzie. Zresztą tak samo cisza w temacie "The Hive" i "Children of the Fleet", ale o ile bez tych książek jakoś się obędę (szkoda trochę "The Hive", bo to drugi tom trylogii...), to "The Last Shadow" jest zakończeniem zarówno sagi Endera jak i sagi Groszka. Trochę słabo, że ostatniej książki nie doczekamy się na naszym rynku. Słabo, Prószyński, słabo!

    Niestety, książka też jest słaba. Odnoszę wrażenie, że lepiej by mi weszła gdybym ją czytał bezpośrednio po sadze Endera, tą o Groszku mając w miarę świeżo w pamięci. Tymczasem minęło wiele lat odkąd je czytałem i to było czuć. Pamiętam, że późniejsze tomy Endera, te na Lusitanii, dość mocno mi się nie podobały, nużyły, nie podobał mi się kierunek w którym Card poprowadził fabułę. Groszek był fajny dopóki dział się na Ziemi; "Ucieczka Cienia" była słabsza, ale jeszcze znośna. Niestety, wytyczyła kurs którym Card podążył w The Last Shadow (a który nie był dobry), a dodać do tego kontynuację nudnej Lusitanii...

    Tl;DR: mamy połączenie kiepskiego wątku z kiepskim wątkiem. Efektem jest kiepska książka

    Dalej będzie trochę spoilerowo.

    Dużym problemem tej książki są postacie. Albo są odpychające (wnuki Groszka), albo są nieciekawe (Miro), albo są... ech. Peter Wiggin II i ta jego żona Japonka(?) w ciele Valentine II - cóż za dziwaczny pomysł. Pamiętam, że w "Dzieciach umysłu" Card popłynął z jakimiś konceptami aiua (coś a la dusza), przenoszenia się do jakiegoś Poza, rekonstruowania dawno zmarłych ciał (Peter) albo i takich które żyją (Valentine), coś tam coś tam... straszny bełkot. Peter Wiggin II nie jest Peterem, jest jakimś konstruktem przywleczonym przez Endera z innej płaszczyzny egzystencji(?) z DNA Petera, ale z aiua Endera, więc jest w nim trochę Petera i trochę Endera. Serio xD I o takich postaciach musiałem czytać. Sami chyba widzicie.
    Z postaci tylko Jane w miarę się broniła.

    Fabularnie książka faktycznie zgrabnie łączy wątki sag Groszka i Endera, dając każdej z nich w miarę satysfakcjonujące zakończenie. Ale tylko tyle dobrego mogę o niej powiedzieć. Poza tym jest nudno, książka - mimo że niezbyt gruba - się dłuży i gdyby nie to, że to ostatni tom długiej serii, to bym ją gdzieś przed połową rzucił w cholerę.

    Enderverse odeszło w nienajlepszym stylu.

    2/6

    Gambit lisa - Yoon Ha Lee

    Będąc na stronie 60 byłem już przekonany, że chcę porzucić lekturę tej książki. Stwierdziłem, że dałem jej wystarczająco dużo czasu na poprawę, a skoro ta nie nastąpiła, to jest to już reprezentatywna próbka materiału. Niestety, popełniłem błąd taktyczny - to była jedyna książka jaką zabrałem na długą podróż pociągiem. Mając do wyboru brnięcie dalej, bądź tępe gapienie się w okno/telefon, wybrałem to pierwsze. No i skończyłem. W innych okolicznościach "Gambit lisa" dołączyłby do nie tak nielicznego klubu książek z UW, które rzuciłem w cholerę.

    Po pierwszych kilku stronach zastanawiałem się, czy czytam powieść napisaną przez człowieka, czy tekst wygenerowany przez ChatGPT, składający się z losowo dobranych słów. "Gambit lisa" naszpikowany jest technobełkotem przetykanym litanią nazw własnych, dając efekt porażająco odstręczający. Trzeba naprawdę dużo skupienia oraz swoistego studiowania świata przedstawionego w tej książce żeby rozumieć o co w niej chodzi. Pytanie tylko, po co? Czy warto? Czy pod technobełkotem kryje się coś więcej?

    Tak, kryje. Nie, nie warto. Yoon Ha Lee to autor z ambicjami. Tego nijak nie można mu odmówić. Swiat który skonstruował jest bardzo, ale to bardzo oryginalny. Mało kto umiałby coś takiego stworzyć. Tutaj ewidentnie autor poświęcił mnóstwo czasu oraz natchnienia aby stworzyć swoje uniwersum, po czym nonszalancko wrzucił w nie fabułę swojej powieści. Powiedzieć, że czytelnik jest rzucony na głęboką wodę byłoby sporym niedomówieniem. Lee wrzuca cię do oceanu i podtrzymuje pod wodą, żebyś przypadkiem nie wypłynął I ja to szanuję, ale niestety - sam fakt niecackania się z czytelnikiem nie wystarcza. Książka musi jednak koniec końców zainteresować i dostarczyć jakichś pozytywnych wrażeń. Zimna analiza pt. "obiektywnie patrząc ta książka ma wartościowe aspekty" nie pomaga, jeśli mimo tego brnięcie przez nią to katorga. Nigdy nie poczułem większego zainteresowania tym, co będzie dalej. Kilkakrotnie jeszcze kusiło mnie, żeby porzucić lekturę. Niestety, pociąg wciąż jechał...

    Fabuła nieustannie tonie w bełkocie, więc ciężko jest się nią na dłuższą metę ekscytować. Już jej szczegóły zacierają mi się w pamięci. I tu kolejna rzecz osłabiająca mój i tak lichy entuzjazm: gdyby kontynuacja wyszła za 2-3 miesiące, to bym ją rozważył. Później - nie ma sensu, już nic nie będę pamiętał, a jednocześnie zdecydowanie nie będę chciał poświęcić swojego czasu na ponowną lekturę. Więc po co czytać tom drugi?

    Zrobiłem sobie zdjęcie jednej kartki, żeby przepisać Wam tu jeden fragment, tak abyście sami zobaczyli o co mi chodzi:

    "Skanowanie wydało zdławiony okrzyk. Nieruchome, milczące serwitory wpatrywały się w Cheris pryzmatycznymi oczami.
    - Pracujemy nad zmodyfikowaniem młockarni progowych w sposób uniemożliwiający ich użycie w sferze oddziaływania heretyckiego kalendarza, musimy jednak odzyskać przyczółek w Sektorze Parasola i wedrzeć się w głąb Sektora Doboszów. Na przeszkodzie stoją nam działa amputacyjne. Wiemy jedną użyteczną rzecz na temat broni amputacyjnej: może być stosowana wyłącznie w formacji. Kalendarz heretyków wypełnia nieckę fazową, która, co niezwykłe, nie jest neutralna dla serwitorów. Jeżeli udałoby się nam dokonać potajemnego desantu serwitorów, moglibyśmy użyć ich w wielkich formacjach i w ten sposób zaskoczyć heretyków. Z pomocą doktryny udało mi się określić zbiór formacji, które chronią przed ogniem dział amputacyjnych. Jest bardzo prawdopodobne, że heretycy nie przewidzieli tej ewentualności. Zważywszy, że ich piechota nie została poddana kelskiej indoktrynacji, sami nie mogą posługiwać się formacjami."

    I tak cały czas, przez blisko 400 stron

    Potrafię zrozumieć, co może w tej książce ująć, może wręcz zachwycić. Jednak uważam, że targetem tej książki jest promil grona czytelniczego; będę bardzo zdziwiony jeśli sprzeda się dobrze (a tym bardziej drugi tom, bo przecież i ja pierwszy kupiłemm, a ludzie mogą reagować tak jak ja, czyli: więcej nie chcę). Na moje oko to najbardziej niszowa rzecz jaką MAG wydał od lat. Ja w tej niszy nie jestem.

    2,5/6

    Objawicielka - Daryl Gregory

    Najlepszą rzeczą w tej książce jest głębokie zanurzenie jej fabuły w klimacie amerykańskiej prowincji, co pozwala budować interesujący klimat nawet wtedy gdy inne elementy zawodzą.

    Odniosłem wrażenie, że książka mimo swojej przeciętnej objętości (304 strony) jest rozwleczona o jakieś sto. Tu nie ma tyle fabuły, żeby rozciągnąć ją na trzysta stron i nie przynudzać miejscami czytelnika. Autor chyba nie miał ambicji ani czytelnika przerazić, ani niczym zaskoczyć. Historia toczy się leniwie na dwóch płaszczyznach czasowych, nigdy specjalnie mnie nie porywając. Mamy tu przykłady standardowych przedstawicieli lokalnych społeczności Ameryki ze wszystkimi ich przywarami; ponownie - autor przy kreacji postaci trzymał się sprawdzonych torów równie mocno, co w innych aspektach. Ogólny zamysł na nadprzyrodzony wątek w powieści jest... OK, ale tak jak reszta - nigdy mnie nie porwał.

    Efektem tej zachowawczej postawy autora jest powieść przeciętna. Nie zła, Gregory swój warsztat ma, nie robi z czytelnika idioty, klimat nieco ratuje sytuację, ale też nigdy nie poczułem podczas lektury większego entuzjazmu wobec dalszego rozwoju fabuły. Ot, takie niewyróżniające się czytadło, które by zyskało gdyby było krótsze.

    3,5/6

    Chindōgu - Marta Sobiecka

    Wydaje mi się, że w porównaniu z "Algorytmem życia", tu Sobiecka nieco stonowała elementy sci-fi na rzecz aspektu detektywistycznego (główna bohaterka to w końcu policjantka). Te pierwsze wciąż są tu zauważalnie obecne, ale jednak sednem jest rozwiązywanie sprawy zaginionej kobiety. I wyszło to książce na dobre. Czytałem ją ze sporym zaciekawieniem, nie byłem w stanie przewidzieć zakończenia.

    Na osobne wspomnienie zasługuje strona obyczajowa "Chindōgu". Sobiecka bardzo dobrze skonstruowała swoje postacie. Nie są tylko imieniem i nazwiskiem mającym jakąś funkcję fabularną i robiącą rzeczy; czuć że te postacie "żyją", angażują czytelnika w swoje losy. To bardzo duże osiągnięcie, taki poziom zaangażowania odczuwam dość rzadko. Czytanie o interakcjach oficer Nakamury ze swoimi bliskimi sprawiało mi chyba jeszcze większą przyjemność niż śledzenie głównego wątku. Dobrze, że autorka zdecydowała się na te chwile oddechu, dzięki temu książka jest dobrze zbalansowana i zostaje po niej coś w czytelniku - coś więcej niż tylko przysłowiowe "kto był sprawcą".

    Nie znam się na kulturze japońskiej, ale wydaje mi się że autorka przedstawiła ją dobrze i wnikliwie - na tyle, na ile jestem w stanie ocenić. W ogóle - plus za osadzenie historii w futurystycznej Japonii, bo to zabieg ryzykowny, ale profitujący, jeśli się go dobrze przeprowadzi. Nadaje to "Chindōgu" pewnej oryginalności.

    Bardzo chętnie poczytałbym kolejne książki osadzone w tym świecie. Dalszą karierę Sobieckiej będę śledził z uwagą.

    5/6

    Wolny jak Hamilton - Romuald Pawlak

    Podarować niebo" w sumie było niezłe, "Pusty ogród" miewał momenty, ale ogólnie to na wieść o kolejnej książce Pawlaka wzruszyłem ramionami i nie miałem ochoty ciągnąć tej przygody. I przy premierze odpuściłem sobie jej zakup. Jednak kilka miesięcy później zdarzyło się tak, że robiłem zakupy w sklepie IX, a akurat były jeszcze ze trzy egzemplarze "Wolnego jak Hamilton" w twardej...

    I dobrze się stało, że się skusiłem. To zdecydowanie najlepsza rzecz z tej trójki. Pomijając sajfajowy krajobraz (obca planeta, statki kosmiczne, zaawansowana technologia), jest to przede wszystkim książka z tajemnicą do rozwiązania. Powieść prawie że detektywistyczna. Ziemski inspektor przylatuje na planetę Hamilton w poszukiwaniu zbrodniarzy wojennych z przeszłości. Rzekomo zmarli, ale czy na pewno? A może są ukrywani przez miejscowych kolonistów? Na miejscu czeka go dużo niechęci ze strony niezbt współpracujących tubylców. Kojarzy się wam ze "Stacjami przypływu" Swanwicka? Jeśli tak, to dobrze, bo po części obie powieści korzystają z podobnego punktu wyjściowego.

    Widać tu pewne nawiązania do chyba 2-3 opowiadań z "Pustego ogrodu" (które też działy się na Hamiltonie). Nie są one jednak konieczne do nadążania za fabułą - sam pamiętam je tak pi razy drzwi i nie czułem żeby mi coś umykało.

    Książka jest napisana sprawnie, główne postacie rozrysowano interesująco, a co najważniejsze - jest ona po prostu ciekawa. Nie nudzi, nie ma dłużyzn, potrafi zaskoczyć czytelnika, prowadzi do zaskakująco satysfakcjonującego zakończenia. To dobra, przemyślana książka - jedna z lepszych z naszego rodzimego rynku w ciągu ostatnich kilku lat.

    5/6

    Resident Evil: Zero Hour - S. D. Perry
    Resident Evil: The Umbrella Conspiracy - S. D. Perry
    Resident Evil: Caliban Cove - S. D. Perry


    Na residentowym głodzie wynalazłem sobie, że pod koniec lat 90. wyszlo siedem powieści z uniwersum RE. Pięć to adaptacje gier (od 0 do Code: Veronica), dwie to twórczość radosna autorki. A jest nią córka Steve`a Perry`ego - tak, tego od "Cieni Imperium". Zresztą to Steve`a początkowo chcialo zatrudnić, ale on powiedział: "mmmh... weźcie moją córkę" xD

    Nie są to, oczywiście, żadne dzieła literackie. Ciężko z takiego materiału bazowego byłoby takowe skonstruować. Siłą pierwszych RE nie jest fabuła (ta była dość szczątkowa), a klimat, uczucie zagrożenia, akcja, zagadki. Nie są to rzeczy łatwe do przeniesienia na papier. No więc mamy sobie książkę o tym, jak oddział STARS ląduje przy willi Spencera, jest atakowany przez zombie-psy i chroni się w posiadłości, którą następnie zaczyna eksplorować. Jest Chris, jest Jill, Barry, Rebecca, Wesker - słowem, cała ekipa z gier. "Zero Hour" to adaptacja RE0, czyli Rebecca i Billy oraz pociąg, podziemne laboratorium itd. Są to mocno wierne adaptacje, przez co oferują nie za wiele człowiekowi który już grał w gry. Autorka trochę rozbudowala wątki niektórych postaci, dostaliśmy np. spojrzenie na sprawę z punktu widzenia Weskera (fajnie), ale jednak wciąż - jest to tylko rzecz dla die-hard fanów.
    "Caliban Cove" to już rzecz ciekawsza, bo nieoparta na żadnej grze. Mamy tu losy pięciu ocalałych z incydentu w willi Spencera jeszcze przed wydarzeniami z RE2. Przynajmniej z początku, bo potem zostaje nam tylko Rebecca i nowy oddział STARS infiltrujący kolejne laboratorium Umbrelli. No i tu autorka niestety nie daje popisu umiejętności, całość czyta się jak fanfic - wszystko musi być bardziej, mocniej, szybciej (zombie z karabinami xD, jak wirus ucieknie to WSZYSCY UMRA i tak dalej). Pani Perry chyba lepiej żeby trzymała się ubierania w słowa tego, co wymyślili scenarzyści gier, niż kombinowała sama.
    Jej książki i tak są niekanoniczne (hehehe) względem oficjalnego kanonu RE. Tak jak mówiłem - rzecz dla zaciekłych fanów.

    LINK
    • Re: Czerwiec: Esslemont, Ender i Resident Evile!

      Mitos 2023-07-04 13:56:28

      Mitos

      avek

      Rejestracja: 2021-04-01

      Ostatnia wizyta: 2023-07-12

      Skąd: Warszawa

      A myślałem, że sam dużo książek czytam...

      LINK
      • Re: Czerwiec: Esslemont, Ender i Resident Evile!

        Mossar 2023-07-04 14:10:47

        Mossar

        avek

        Rejestracja: 2015-06-12

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd:

        Aj Mitos Mitos, my to Shedao i Karasiowi to pod kątem ilości książek możemy buty czyścić.

        LINK
  • Drugi kwartał 2023

    Rusis 2023-07-09 11:47:50

    Rusis

    avek

    Rejestracja: 2004-02-28

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Wrocław

    Tym razem trochę słabszy kwartał pod kątem czytania - planu 2 / miesiąc nie udało się osiągnąć, bowiem tylko cztery pozycje przeczytałem. Ale cóż.. zawsze z tym mam problem w kwartałach w których mam długi urlop.

    "Ulice Laredo" - Larry McMurtry
    Kontynuacja "Na południe od Brazos", która ma z poprzednią pozycją wiele elementów wspólnych, ale jednak równocześnie stara się być odmienna. Tym razem śledzimy losy Woodrowa Calla wynajętego do zabicia jednego z bandytów. Woodrow podróżuje w dużo mniejszym gronie niż było to w wyprawie w poprzednim tomie, ale pewne elementy są zachowane - mamy możliwość poznania historii osób, których szlaki się z nim przecinają jak i postaci, które poznaliśmy wcześniej. Książka jest zdecydowanie bardziej kameralna niż jej poprzedniczka - opowiedziana historia ma dużo mniej wątków pobocznych i bohaterów, a to się też przekłada na kilkaset stron mniej samej pozycji. To co natomiast pozostaje na pewno niezmienione to tempo akcji, które dalej pozwala nam leniwie podążać po krainach nie tak już dzikiego zachodu oraz poznawać historie poszczególnych bohaterów.

    To co natomiast najbardziej różni tę pozycję od poprzedniczki to nacisk na pewne tematy, który położył tu McMurtry. Poprzedni tom był już schyłkiem dzikiego zachodu, a tu - po kolejnych latach - widać już, że te czasy przeminęły. Czas kowbojów, szeryfów, bandytów czy wojowniczych indian się kończy - wszyscy są zmęczeni życiem, zderzeniem z rzeczywistością, a styl życia, który wiedli ewidentnie nie przystaje do obecnych czasów. O ile poprzedni tom był epopeją pokazującą trudy życia na dzikim zachodzie i jego schyłek, tak tu mamy coś co w posłowiu nazywane jest antytezą westernu - tego świata już nie ma, tylko nie wszyscy się z tym jeszcze pogodzili. Nie jest to rewolucja, ale raczej ewolucja podejścia bo już "Na południe od Brazos" sygnalizowało to dosyć mocno.

    Tak samo jak "Na południe od Brazos" jest to świetna historia, która mi bardzo przypadła do gustu i chętnie sięgnę po kolejne książki McMurtryego.

    "Syrenka" - Camilla Läckberg
    Kolejny kryminał Camilli Läckberg z sagi o Fjallbace. Tym razem byłem mocno zawiedziony historią. Mam wrażenie, że kryminał schodzi powoli na dalszy plan, a autorka zaczyna pisać dramaty do których zbrodnia jest tylko pretekstem. I nie byłoby to nic złego gdyby nie fakt, że sposób prowadzenia śledztwa, pozostawiane czytelnikom poszlaki i dochodzenie do rozwiązania przestaje być ciekawe i logiczne - a to jest prawdziwą zbrodnią dla kryminału. Mam wrażenie, że autorka wiedziała, że napisała bardzo słabą pozycję bo w końcówce sięgnęła po zabieg, którego do tej pory nie wykorzystywała - cliffhanger. Jeśli kolejny tom będzie taki sam to się pożegnam z serią.

    "Latarnik" - Camilla Läckberg
    No i niestety kolejny tom był bardzo podobny. Na szczęście autorka oszczędziła nam kolejnego cliffhangera, ale wszystkie zarzuty z poprzedniego tomu się powtarzają. Jak na kryminał za dużo dramatu, za mało sensownego śledztwa i dążenia do wyjaśnienia zbrodni. Postacie po tych siedmiu tomach są już mocno przewidywalne, sposób prowadzenia śledztwa również - a i same problemy z którymi się mierzą są powtarzalne i mało odkrywcze. Cóż.. kryminałów na świecie jest sporo, z tą serią czas się ostatecznie pożegnać.

    Po siedmiu tomach nie wiem na ile polecałbym komuś zagłębianie się w serię. Najlepiej byłoby sięgnąć po pierwszy tom i na nim zakończyć, bo on był rzeczywiście dobry - im dalej tym gorzej.

    "FC Bayern. Nieopowiedziane historie piłkarskiej superpotęgi" - Christian Falk
    Sięgnąłem po tę pozycję jako fan Bayernu, wiedząc, że Christian Falk jest najważniejszym dziennikarzem piszącym o klubie w ostatnich 2 dekadach. Książka nie jest książką historyczną, przybliżającą dokładnie losy klubu - to jest zbiór anegdot i historii, opowiedzianych z punktu widzenia dziennikarza, który towarzyszy klubowi i piłkarzom na przestrzeni lat. Dostajemy więc historie pewnych znanych wywiadów czy sesji zdjęciowych, opowieści ze zgrupowań i treningów, jak również elementy dziennikarstwa śledczego przy próbie odkrycia nowych transferów. Lekka, ciekawa pozycja skierowana tylko do fanów klubu, nikomu innemu nie poleciłbym.

    LINK
  • Podsumowanie półrocza

    Karaś 2023-07-10 13:51:25

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Podsumowanie półrocza.

    Styczeń: 14
    Luty: 20
    Marzec: 33
    Kwiecień: 27
    Maj: 17
    Czerwiec: 22


    133 książki jak dotąd.

    Najlepsze do tej pory:
    Le Tellier - Anomalia
    Urbanowicz - Inkub
    Harrison - Bill, bohater galaktyki
    Bradbury - Kroniki Marsjańskie
    Barker - Księgi krwi 1
    Gorzka - Krwawnica (a co!)
    Abercrombie - Mądrość Tłumu
    Pratchett - Ostatni Kontynent
    Flynn - Zaginiona Dziewczyna

    Oprócz tego systematycznie przebijam się przez Pratchetta, Lema, Le Guin i Kroniki Amberu. Po otrzymaniu kilkudziesięciu horrorów klasy B też sobie raz w tygodniu jedną strzelam, bo krótkie to i zabawne z reguły. Na razie zraził mnie tylko Koontz, choć w przedmowie pisał, że chciał napisać „fajne czytadło”, to fajnie mu nie wyszło, ani nawet czytadło. A jeszcze jedenaście tego mam. Czekają na swoją kolej… kiedyś tam. O Sabata Guya N Smitha kiedyś pytałem Szedała, zupełnie go nie znałem, ale się okazuje, że jednak ze Smithem miałem już kiedyś do czynienia, Szatański pierwiosnek, Szatan (o diable na Kremlu - też polecam!), ogólnie różnorodność i losowość jego twórczości daje czysty fun. Lubię czasem takie książki, bo najgorsze co może być, to nudna historia. Może być zła, śmieszna, ale nie nudna. I Smith w mój gust trafia. Masterton mniej, a James Herbert to jednak klasa wyżej, wydawanie go w stylistyce B jest nie do końca poprawne

    Trochę reportaży i tym podobnych też wpadło, np. Era dinozaurów, Bukareszt Kurz i Krew, Wolna dzieciństwo w Albanii, Albania - w szponach czarnego orła i tym podobne. To ostatnie, pani Nowek, mogę z czystym sumieniem polecić, bo skupia się na bardziej przyziemnych i codziennych sprawach zamiast smęcenia o historii przez dwieście stron, i nie znalazłem ani jednego przekłamania (w końcu z wykształcenia albanistą jestem to coś tam na te tematy kojarzę). A to się rzadko zdarza, bo zazwyczaj zwyczajne sprawy urastają do rangi sensacyj, tyle zgodnych z prawdą, co szokujących, więc oba wcale. A tu mamy piękny pejzaż albańskiego społeczeństwa z wieloma ciekawostkami podanymi w lekkostrawny sposób.

    Z polskich: został mi ostatni Urbanowicz, Sablika doczytałem, Piotrowskiego serię z Brudnym też (chyba najlepsze polskie kryminały obecnie), Gorzka napisał świetną Krwawnicę, ale jeszcze został Totentanz. Słynne Żmijewski Chmielarza już nawet nie pamiętam o czym było, ale dałem 4/10, więc chyba słabe. Mam te czterdzieści tomów Polskiej fantastyki które ktoś kiedyś wydawał i też czasem po coś sięgam i na razie tylko Pilipiuk wybił się in plus. Ale to zbyt mała próbka by więcej powiedzieć, bo z polską fantastyką, jak i fantastyką w ogóle, raczej nie było mi po drodze. Ale skończyłem Malowanego Człowieka Bretta i to akurat było fajne choć liczyłem na jakiś grim dark, to jednak coming to an age story z demonami też spoko, głównie przez gawędziarski i lekki styl pisania. No i trylogia Kapłana Kotowskiego, mimo masy dość, hm, upierdliwych błędów - nie tyle wydawniczych, co stricte pisarskich - bardzo fajna odskocznia. Jakieś tajne bractwa, kucupały, podobało mi się koniec końców, bo lubię takie rzeczy.

    Czy da się przechodzić przez ściany to chyba jedna z ciekawszych pozycji pop naukowych ostatnich lat, bo zamiast po raz kolejny przez trzysta stron wałkować te same tematy ooo ile tej czarnej energii tak dużo ze nie wiemy co to a gołębie narobiły na antenę i myśleliśmy ze to kupa a to mikrofalowe promieniowanie tła, to jednak porusza szereg naprawde ciekawych zagadnień, co prawda znów dla początkujących, ale w bodaj najfajniejszy i najciekawszy sposób z dotychczasowych.

    Upiór, historia prawdziwa Kozaka to tez czyste złoto. Bardzo ładna praca przekrojowa dotycząca zjawiska wampiryzmu, takiego prawdziwego, jak to ludzie postrzegali. Człowiek czasami się zastanawiał czytając, czy taki Lumley robił jakiś risercz czy też przypadkowo trafiał z niektórymi dość rzadkimi objawami wampiryzmu… everything is connected.

    Gaimana została mi tylko Mitologia Nordycka i zbiory opowiadań, bardzo przyjemne, Nigdziebadz mnie lata temu zniechęcił, a niesłusznie, bo świetna zabawa.

    Aktualnie utknąłem na długo wyczekiwanym Babelu Rebecci Kuang, aż mi żeby zgrzytają jak to czytam, a Ronin jest jeszcze gorszy. Ze Star Warsów przebrnąłem w tym roku tylko przez pierwszy tom Eskadry Alfabet. Niestety powrót do oklepanego schematu znanego z legend, więcej dygresji niż treści, jakby trzeba było nabić słów do arkusza. Parę wątków przez kilkaset stron, kulminacja po przeczytaniu 90% i krótki epilog. Były fajne momenty, jak rozliczanie przegranych, ale to lepiej wyszło Kloosowi w Wojnach Balladowych.

    Nadal czekam na następne tomy Expeditionary Force, tęsknię za Skippym!!!

    Pewnie każda książka zasługuje na dłuższą wzmiankę, ale to może pod koniec roku.
    Te 133 książki wydaje się sporo, ale jak posprawdzałem ile to wychodzi stron na dzień to około 200, co się równa dwóm godzinom (średnio, bo wiadomo, raz człowiek przeczyta 120, innym razem 60, zależy od gatunku, wydania, nastroju itd). Można godzinę dłużej pospać, więc spać można iść dwie godziny później…

    Także home office nadal dobrze służy, bo dwie godziny które byłbym przeznaczał na dojazdy przeznaczam średnio na czytanie. Jasne, bywają dni, gdy coś wciągnie i czytam dłużej, czasem wcale, ale uśrednia się w porządku. W lipcu jeszcze niczego nie przeczytałem. Byłem na urlopie, Korfu i Albania, Korfu polecam, Grecję zawsze omijałem z jakiegoś powodu niezrozumiałego. Na paru objazdówkach była co prawda w planach, Saloniki czy Ateny, ale jakoś koniec końców znikała. Pierwszy raz byłem na jedną noc w Kawali w październiku, w tym roku Korfu w Paleokastritsy i o jeju, jak tam cudownie, wszystkim polecam. Albanię już mniej, mimo że to już chyba czwarty czy piąty raz, to pierwszy tak typowo nad morze no i nie podobało się, plaże płatne 20-25 euro to ja podziękuję. W Sarandzie była publiczna, więc coś tam się pokąpał człowiek, w Kamilu raz zapłacił za Bora Bora to go ryby w stopy gryzły. Ogólnie piękny kraj, w Butryncie byliśmy, w parku narodowym, Syri i Kalter, Gjirokaster… język znam, więc dobra okazja do poćwiczenia tam od czasu do czasu pojechać, żeby zupełnie nie zapomnieć, ale na wakajki, no to nie, chyba że leżaki wykupione w cenie noclegu. Ale to w tym sezonie tak ich pomerdało, bo wcześniej 5 euro, góra 10 na najlepszych plażach, a teraz odlecieli.

    No, także teraz zbudowałem sobie lipcowy stosik i zobaczymy jak to będzie.

    Normalnie człowiek w Sofii tak od kwietnia mógł sobie po pracy wychodzić, a tutaj od kwietnia cały czas pada. Ale tak chamsko, że po 18 akurat. Raz mi się zdarzyło że zagrzmiało i lunęło dokładnie w sekundzie, gdy kliknąłem wyloguj. Trochę koncertów ostatnio było, Amon Amarth, Kreator, Hollywood Vampires, Pantera, ale chyba się już skończyło. Jeszcze Rome w listopadzie, Airbourne 17 lipca, jakiś pokaz magii też chyba w lipcu i parę wyjazdów. Trochę się rozpisałem, no ale nic.

    LINK
  • Szczuropolacy

    Karaś 2023-07-20 18:16:21

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Fragment ekranizacji - Wesołego Nowego Jorku - od parunastu lat lata po youtubie. Monolog Lindy, by Polacy "zrobili coś ze swoimi polskimi mordami" i "te nasze cmentarze, pomniki, wyburzyć, parkingi porobić, może by się wam w głowach rozpogodziło" zna wiele osób; sam film nieliczni, bo mimo gwiazdorskiej obsady przeszedł bez echa, a książkę jeszcze mniej. Sam od parunastu lat zabierałem się do lektury, ale nie mogąc znaleźć dopiero niedawno do mnie dotarła.

    Bo sam mieszkam na emigracji od paru lat. Nie jest to emigracja jak za komuny, czy krótko po niej - gdy jechało się na palę, nielegalnie, chwytało czegokolwiek. To jest zapis właśnie takiej emigracji. Smutno-gorzka historia o zderzeniu z american dream, o próbie przetrwania w U-Es-A, o problemach i codzienności.

    Forma mi się podobała. Żadnych opisów, same rozmowy bohaterów, bardzo dobrze, żywo napisane, nieraz w zabawny wręcz sposób (oddaj jajko!); okazjonalne didaskalia.

    Nie mogę się utożsamiać z bohaterami, bo moja emigracja była unijna, przeprowadzona w inny sposób, spokojny, mniej zarobkowa, co raczej przygodowa; ale taki przyziemny zapis - sam autor kiedyś wyemigrował do USA - jest dla mnie bardzo ciekawy.

    Ale są i tu rzeczy uniwersalne, z którymi jako emigrant sam się spotykam i które po emigracji przestały dziwić. Pierwsza to masowe wtrącanie do polszczyzny słów używanych w kraju mieszkalnym. Nie idę po "mięso mielone", ale po "kajmę". Nie płacę "rachunków", ale "smetki". To samo wchodzi i po paru latach przestałem się nabijać z Polaków z Czikago co to języka pozapominali, bo to się zdarza.

    Druga rzecz to właśnie te polskie twarze. Jest cały rozdział poświęcony rozkminom głównych bohaterów dotyczących tego, jak to się dzieje, że Polaka za granicą zawsze rozpoznasz, nawet jeśli ten się nie odezwie. To jest tak bardzo prawdziwe. Mieszkam w Sofii; tu jest może paręset Polaków, ale dzięki dogodnemu położeniu miasta bywam też dość często w miejscach bardziej uczęszczanych przez Polaków. Zdarza mi się powiedzieć do narzeczonej - lub jej do mnie - "patrz, to Polacy", by po chwili usłyszeć z ich strony jakieś polskie słowa. Ktoś nas mija na ulicy - mówię "pewnie Polacy", a oni odpowiadają "dzień dobry". To nie są incydentalne sytuacje, tylko masowe.
    I też nie jestem w stanie powiedzieć z czego to wynika, ale skuteczność naszego radaru jest bardzo wysoka; siłą rzeczy nie jest stuprocentowa, ale spokojnie 8 na 10 przypadków jest trafionych. Jest coś w postawie, wyrazie twarzy, ubiorze, bardzo odróżniającego Polaków jako naród. Ręce założone za plecami, niepewny chód, jakby z psem na spacerze, mimo że psa wcale nie ma, jakieś napięcie na twarzy... nie wiem. To się bardziej czuje niż widzi.

    Ale cóż, w przeciwieństwie do Lojera, ja nie jestem "po", bo nieraz Bułgarzy zamiast pytając "skąd jestem" od razu pytają czy z Polski, zanim się jeszcze odezwę...

    Ogólnie - dobra historia, interesująca, ciekawie napisana.

    Gudlak ewrybady!

    LINK
  • Lipiec 2023

    Mossar 2023-07-31 08:38:45

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    Kurczę muszę ostro cisnąć bo Zew Zajdla do końca sierpnia.

    Agla. Alef - Radek Rak
    Nie wiem czy zakochałem się w tej książce, ale na pewno a stylu autora i klimacie powieści, świata. Zdecydowanie autor zasłużył na nagrody który dostawał w zeszłych latach. Piękny sposób pisania i ogromna wyobraźnia. Polecam chociaż sprawdzić. Tu mamy połączenie owadów, ubecji, Krakowa i magii. Ciekawe połączenie.

    Tomek w krainie kangurów - A. Szklarski
    Ot taka sentymentalna podróż. Kurczę, trochę już zapomniałem jakie tę historie są proste i w sumie trochę nierealistyczne A może to po prostu nasze czasy się już nieodwracalnie zmieniły?

    Kołysanka dla czarownicy - M. Kubasiewicz
    Kolejna z Zewu i tym razem trochę slabiej. Zamiast Krakowa mamy Warszawę i magię, ale tutaj jest to rozwiązane słabiej bez polotu. Miło się czytało, ale raczej średniak.

    Forge of the High Mage - I. C. Esslemont
    W temacie z Malazanu. Świetny Esslemont!

    Burza Nadciąga - C. Scott
    Pośród Cieni - J. Ireland

    Dalej lecę z rereadem. O dziwo całkiem dobrze wyszło to Ireland, której zwykle nie trawię. A u Scotta jak zwykle pełno nawiazań i foreshadowingu.

    Mars - Rafał Kosik
    Niby fajnie, ale czegoś zabrakło. Na pewno na duży plus sama struktura książki czyli podział na trzy okresy. Przez to czytało się z większym zainteresowaniem. Niemniej zabrakło mi w tym SF jakieś takiego solidniejszego pier&-$-#& fabularnego.

    Do Gwiazd - B. Sanderson
    Reread bo już nic nie pamiętałem.

    Granty i Smoki - Ł. Kucharczyk
    Przezabawne, ale też bardzo proste więc pewnie szybko zapomnę. Tak czy siak polecam ludziom którzy mieli dużo wspólnego z fantastyką, D&D i chcą się posmiać.

    Yumi i Malarz Koszmarów - B. Sanderson
    Chyba mój ulubiony Sanderson od czasów.. dawnych. Raczej nie dlatego że jakoś dużo lepiej napisał tę ksiazkę. Po prostu setting, tematyka (zorientowana wokół malowania, romansu i Japonii) no totalnie były pode mnie. Sam Malarz też bardzo przypominał mnie z czasów szkolnych.

    LINK
    • Re: Lipiec 2023

      Karaś 2023-07-31 16:32:47

      Karaś

      avek

      Rejestracja: 2007-01-24

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: София

      Mars Kosika byl chyba jego debiutem. Całkiem przyjemny. Oniryczno-fantastyczna wizja terraformacją Marsa, w klimacie mocna inspiracja Kronikami marsjańskimi Bradbury`ego, w fabule czuć Diunę, w strukturze Fundację, zahaczając też o cyberpunk, szczególnie w trzecim akcie, z fatalizmem właściwym Battlestar Galactice. Jeden z ostatnich podrygów fali polskiego socjo sci-fi, choć i tu już te elementy socjologiczne były już bardziej tłem dla wizji, niż szkieletem powieści.

      LINK
  • Warhammer Herezja Horusa

    cwany-lis 2023-07-31 22:51:17

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    Czytałem ostatnio kilka bardzo dobrych książek osadzonych w uniwersum W30K, w sumie cykl Herezja Horusa (liczący sobie ponad 60 powieści) poczytuję od kilkunastu lat, na dniach w UK wydadzą przedostatni tom, u nas z kolei jesteśmy w okolicach 40.

    Przypadkiem na youtube natknąłem się na n-tą wizualną kreację w wykonaniu AI ... i jestem zachwycony! Widziałem dziesiątki portretów Prymarchów, ale zwykle odbiegały one w detalach od opisów z powieści, często brakowało im pierwiastka boskości, wspólnych genów co rzutowało na podobne rysy twarzy, szlachetnej aparycji i bliskiej ideałowi urodzie wzbogaconej modyfikacjami genetycznymi. A tu "wjeżdża" jakiś chat gtp i na bazie fragmentów powieści generuje takie cuda:

    https://youtu.be/FI4NEO97f48

    Kto wie, może za 10 lat będzie możliwość generowania całych animacji.

    LINK
  • Bez Przypadku - Rafał Kosik

    mkn 2023-08-21 14:57:30

    mkn

    avek

    Rejestracja: 2015-12-26

    Ostatnia wizyta: 2023-09-27

    Skąd: Wlkp

    Książka nie jest niczym wybitnym, ale czyta się płynnie, wciąga, dzieje się, zwroty akcji, na koniec wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce, nie ma poczucia traktowania czytelnika jak idioty. Nie przesadzono z powiązaniami z grą czy anime, ale smaczków i połączeń dla obeznanych jest cała masa - ogólnie autor bardzo dobrze odnalazł się w cybrpunkowym świecie i fajnie obsadził w nim swoich bohaterów i całą intrygę. Tak mi się smutno trochę zrobiło po lekturze - czemu większość autorów SW tak nie potrafi?! Czy to takie k..wa trudne?

    LINK
  • Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

    cwany-lis 2023-08-28 21:56:29

    cwany-lis

    avek

    Rejestracja: 2003-07-31

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd: Sopot

    Urlop zacząłem pod względem lektury od kompletnie nietrafionego wyboru - mianowicie od publikacji naukowych Krzysztofa M. Maja dotyczących światotwórstwa.

    Światotwórstwo w fantastyce. Od przedstawienia do zamieszkiwania oraz Allotopie. Topografia światów fikcjonalnych - są to wybitnie akademickie tytuły, kompletnie nieczytalne pod kątem "bawi i uczy". Totalnie zlekceważyłem klasyfikację tych pozycji, w swej ignorancji sądząc, że o "Worldbuildingu" można napisać ksiażkę li tylko przystępną i prostą. Mam nauczkę, prześlizgnąłem się przez oba tytuły z ciężkim, czytelniczym kacem i zgagą, wyławiając z tekstu kilka ciekawych spostrzeżeń i tyle.

    To samo miałem z Czarodziejska góra w literaturze polskiej. Ślady, interpretacje, nawiązania Katarzyny Bałżewskiej, ponieważ ta mocno odnosi się do konkretnych powieści, których nie czytałem, a które autorka siłą rzeczy streszcza i "spoileruje". Tym samym porównania do mej ulubionej powieści autorstwa Tomasza Manna na przykładzie innych lektur sprawiły jedynie, że dopisałem sobie kilka książek do przeczytania. Dobre i to.

    Ale potem zabrałem się już za literaturę stricte rozrywkową, zacząłem od krótkiego reportażu Zawód. Opowieść o pracy w Polsce. To o nas - kilka anegdot, mniej lub bardziej poruszających historii o młodych Polakach próbujących odnaleźć się na rynku pracy. Chyba każdy z nas zna podobne historie, dobrze się czyta ale za krótko, za mało i zbyt pesymistycznie. Ale może taki miał być wydźwięk całej książeczki, co ja tam wiem, pracuję w budżetówce

    Trzy Certyfikaty - "pierwsza polska powieść studencka", może i pierwsza, bardzo sprawnie napisana historyjka o klasycznych wojażach studenta jakiejś tam administracji, praktycznie studia dzienne w pigułce. Irytować mogą przemyślenia i mądrości życiowe głównego bohatera, ale z drugiej strony to punkt widzenia dwudziestoparolatka, który wkracza dopiero w dorosłość, wchodzi i odbija się od progu, próbuje wejść przez okno albo kuchennymi drzwiami etc. Styl jest dobry, nie popada w banał, dużo tu potencjalnej nostalgii, zależnie od naszych osobistych wspomnień z czasów studenckich. Do tego dosyć smutny i "gorzki" finał, który trochę mnie zaskoczył, ale z punktu widzenia kogoś starszego wydał się całkiem życiowym pstryczkiem w nosem, jakich doświadczamy na co dzień. Byłem bardzo kontent z lektury i w sumie polecam, podobnie jak:

    Lata powyżej zera Anny Cieplak - to perypetie bohaterki z mojego rocznika (87), autorka skupia się na latach dziewięćdziesiątych i początku tego wieku, osobiście wyłowiłem tu dużo wspólnych, pełnych nostalgii wspomnień, podobnych doznań i perypetii, jakże wspólnych dla pokolenia dorastającego w tych czasach. Autorka ma bardzo poczytny styl, ładnie balansuje z ekspozycją i wyliczanką kulturową, dobrze też prowadzi bohaterkę, trochę nadużywa przekleństw, ale taki to urok protagonistki. Ta może irytować swym chwiejnym charakterem i dosyć kompulsywnym zachowaniem, ale wspomniany warsztat pisarski sprawił, że znakomicie spędziłem czas na lekturze i chętnie sięgnę po inne, obyczajowe powieści tej autorki.

    Pokora Szczepana Twardocha - siadła mi znakomicie, może dlatego, że mam olbrzymią słabość do tego okresu historycznego, w dodatku perspektywa Ślązaków na tle Wielkiej Wojny i plebiscytów była dla mnie bardzo egzotyczna, zawsze to nowy punkt widzenia w zestawieniu z mitem niepodległej II RP. Do tego ciężka panorama społeczna klasy średniej i biedoty, sztywnych podziałów klasowych i bycia ich niewolnikiem, bez możliwości awansu - inaczej się o tym czyta w publikacji historycznej, inaczej w prozie, gdzie razem z bohaterem śledzimy jego pełne niedoli losy. Wszystko to spisane bardzo emocjonalnym, ale i precyzyjnym stylem tego znakomitego pisarza. Piękna to książka, może ten wątek miłosny trochę rozwiązany byle jak, ale czepiam się na siłę. Świetna książka.

    Ogień i pył. Ostatnia wiosna Mordechaja Anielewicza - napisane przez stricte historyka fabularyzowane dzieje powstania w getcie żydowskim są taką trochę udawaną powieścią. "Pisarz" nie trzyma się reguł powieści, przebija czwartą ścianę, zdradza nam na wstępie dalsze losy powstańców i katów, nie trzyma się żadnego formatu narracyjnego, nie buduje napięcia, finał jest w 3/4 książki a reszta stron to losy ocalałych z masakry, którzy przez całą historię są zaledwie wymienieni z nazwiska, styl jest mocno amatorski, dialogi suche i nieżyciowe, wszystko to pisane za prosto, czyta się bez bólu (co niekoniecznie stanowi zaletę, biorąc pod uwagę wagę opisywanych wydarzeń). Ktoś kto chce dowiedzieć się w przystępny sposób jakiś podstaw o tym tragicznym wydarzeniu, może sięgnąć, jeśli nie przepada za opracowaniami historycznymi. Ale jest to mocno przeciętna lektura, ta historia zasługuje na lepszy warsztat pisarski.

    LINK
    • Re: Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

      bartoszcze 2023-08-28 23:58:43

      bartoszcze

      avek

      Rejestracja: 2015-12-19

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: Jeden z Wszechświatów

      Wiedząc co wygaduje K.M.Maj to trzymałbym się z daleka na sam widok nazwiska.

      LINK
      • Re: Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

        Lubsok 2023-08-29 04:17:28

        Lubsok

        avek

        Rejestracja: 2012-03-10

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd: Białystok

        A co ten gość wygaduje?

        LINK
      • Re: Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

        cwany-lis 2023-08-29 04:44:07

        cwany-lis

        avek

        Rejestracja: 2003-07-31

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd: Sopot

        Mam do niego podobny stosunek co do Cejrowskiego - obejrzę "Boso przez świat" z miłą chęcią, ale unikam jak ognia jego politycznych pogawędek. Maj ma ciekawe recenzje seriali, książek ale jak odpali się w temacie edukacji to aż się robi cały czerwony na twarzy, może ma rację, nie wiem, nie znam się, ale wygląda mi na takiego fanatyka wędkarstwa.

        LINK
        • Re: Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

          Karaś 2023-08-29 20:36:34

          Karaś

          avek

          Rejestracja: 2007-01-24

          Ostatnia wizyta: 2023-10-01

          Skąd: София

          Napiszecie coś więcej? Przejrzałem jego Twittera do mają i w sumie wygląda w miarę zwyklacko. Jakaś pojedyncza spina o Mentzena i Stanowskiego, potem retweet Umarłych Statutów, całkiem sporo tematycznych rzeczy.
          Co wygaduje i o kim?

          LINK
          • Re: Sierpniowe, urlopowe czytanki ...

            bartoszcze 2023-08-29 20:51:57

            bartoszcze

            avek

            Rejestracja: 2015-12-19

            Ostatnia wizyta: 2023-10-01

            Skąd: Jeden z Wszechświatów

            Wygadywał typowe bzdury o tym że krasnoludy nie wytwarzają melaniny etc. I że wogle te seriale które mu się nie podobają to dno, beztalencie i kompromitacja.

            LINK
  • Sierpień 2023

    Mossar 2023-08-30 11:55:17

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    Ten miesiąc mocno pod znakiem Zewu Zajdla.

    Daraena - Marta Kładź-Kocot
    Najpierw myślałem, że to w sumie nic wielkiego, nawet byłem trochę zły na autorkę, że w taki sposób poprowadziła fabułę. Potem jednak zacząłem się zastanawiać nad tym trochę dłużej i doszedłem do wniosku, że to świetna książka. Serio, nie wiem kiedy ostatnio tak długo rozkminiałem książkę po jej zakończeniu. A z każdą kolejną myslą coraz bardziej ją doceniałem. Co tu mamy? Świat, który jest.. drzewem. I samo to już jest ciekawe, ale ciekawsze jest to tak autorka rozprawia się z archetypami, jak burzy wszelkie zasady rządzące fantasy czy baśnią. Polecam jako fantasy, które literacko jest na wyższym poziomie.

    Opowiadania nominowane do Zajdla
    Nominowane opowiadania zostały zebrane w formie antologii i czytałem to po prostu ciągiem. Z mojej strony najlepiej wypadło emocjonalne opowiadania "Zawsze" oraz "Ostatni Płatek" Kucharczyka. To pierwsze to bardziej klasyczne fantasy, ale skupione na emocjach bohaterów, ich relacji, bardzo mnie poruszyło. To drugie to SF, we wschodnim, wręcz rosyjskim klimacie, ale bardzo mi spasowało wizją i tym jak wykorzystywało współczesne elementy popkultury, kultury jako element przeszłości.

    Fuga. Powieść Polifoniczna - Magdalena Sakowska
    Eh. No to jest takie SF w stylu Igrzysk Śmierci. Fabularnie nawet mi to jakoś siadło, ale straszliwie nie pasował mi język. Po pierwszy każdy z bohaterów wypowiadał się tak samo, trudno było w ogóle wyczuć kto właśnie mówi, bo w ten sam sposób tworzyli zdania. Po drugie pełno tu takich zawołań w stylu "do stu bluskrinów"... i totalnie mi to nie leżało. Nic nie jest w stanie mnie przekonać, że w przyszłości będziemy w ten sposób klnąć ;D

    To nie jest kraj dla słabych magów - Katarzyna Wierzbicka
    Urban fantasy, w teorii raczej dla kobiet, ale też zaskakująco brutalne. Było parę fajnych elementów, ale generalnie nie dla mnie.

    Kompania Cieni - Przemysław Duda
    Strasznie słabe. Niemal przekartkowałem.

    Empuzjon - Olga Tokarczuk
    Świetnie mi się czytało. Tu niemal nie ma fabuły, ale klimat tego uzdrowiska jest niesamowity, a postacie intrygujące. Dużo przemyśleń na temat roli kobiety, Tokarczuk mocno rozprawia się z tym jak te 100 lat temu podchodzono do kobiet. Ktoś kto ma alert na taką tematykę to raczej odpadnie. Dla mnie było to świetnie poprowadzone, w szczególności, że te refleksje bohaterów na temat kobiet to w większości parafraza wypowiedzi taki autorów jak Schopenhauer, Nietzsche czy Tomasz z Akwinu.

    Gasnąca Gwiazda - Claudia Gray
    Reread.

    Puste Niebo - Radek Rak
    To nie jest ten sam poziom co jego "Agla", ale matko jak to jest pieknie napisane fantasy, niemal poetycko. Polecam sprawdzić. Tu czasem ktoś pyta o polecajki fantasy dla kogoś kto ma odruch wymiotny na high fantasy, elfy, magię itd. No to polecam Radka Raka, czyli dziwne klimatyczne fantasy w polskich wojennych realiach, gdzie z jednej strony mamy jakieś diaboły, a z drugiej partie robotnicze, rewolucje i Żydów. Serio. Jakbym w tym roku miał coś polecić to byłby to Meekhan Wegnera i cokolwiek od Radka Raka.

    Terry Pratchett, Życie z przypisami - Rob Wilkins
    No mógłbym napisać o tej biografii sporo. Powiem tyle, pod koniec się popłakałem.

    Cyberpunk 2077: Bez Przypadku - Rafał Kosik
    Nie grałem i generalnie to nie jest moja tematyka. Dużo bardziej mnie kręci takie weird fantasy jak u Raka. No ale Kosik jak to Kosik radzi sobie doskonale, fajnie prowadzi fabułę, jest intryga, jest akcja. Nie ma do czego się przyczepić. Może trochę za chaotycznie? Ale to chyba mus w świecie Cyberpunka.

    Dobra, to w takim razie jak oceniam książki nominowane do nagrody Zajdla?

    Trzecie miejsce goes to... Empuzjon Tokarczuk!
    Drugie miejsce goes to... Daraena Marty Kładź-Kocot!
    Iiiiii złoty meeeeedal dlaaaaa...

    Agla. Alef Radka Raka!!! Brawo! Można się rozejść.

    LINK
  • Lipiec: Mitchell, koniec Resident Evila i Heinlein cz. 1

    Shedao Shai 2023-09-19 11:25:27

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2023-09-29

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    Kto jest przegrywem i nie opisał lipca w sierpniu, przez co musi robić to we wrześniu kiedy już gorzej pamięta? Ech...

    Lipiec to znów stabilna dziesiąteczka.

    Resident Evil: City of the Dead
    Resident Evil: Underworld
    Resident Evil: Nemesis
    Resident Evil: Code Veronica


    ...czyli kolejne książkowe adaptacje gier RE (poza Underworld, które jest radosną twórczością własną pani Perry). Rzecz prosta, toporna, przyjemna. Zresztą piszę to na forum gdzie każdy przeczytał min. kilkadziesiąt książek Star Wars, wiecie z czym to się je. Szkoda, że po Code Veronica porzucili obyczaj tworzenia adaptacji. Czytałnbym dalej.

    Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii - Brandon Sanderson

    Ta książka to po trochu: akcja, epickość, humor. Jest bardzo filmowa, czasami miałem wrażenie, że czytam scenariusz - łatwo sobie wyobrazić poszczególne sceny na ekranie. To nie zarzut ani komplement.

    Nie trafiła ona w mój gust. Jest to bardzo lekka lektura, mocno machająca do "Autostopem przez Galaktykę", choć bez takiego czerstwego humoru. Ale i tak - humoru tu jest w ilości dla mnie niestrawnej. Dość szybko mi się przejadła; jeszcze nie dotarłem do połowy, a już koncentrowałem się na odliczaniu ile jeszcze stron przede mną (i czemu tak dużo). Jest kilka książek Sandersona, gdzie omawia on swój - dobry - pomysł na ok. stu stronach. I to działa pięknie, i w takiej formie też powinien wyjść ten "...Poradnik...". Stron blisko 400 to już zbytnie rozwleczenie pomysłu. Odkrywanie kolejnych kart z przeszłości głównego bohatera powinno angażować, a tak nie jest. Nie obchodziły mnie.

    Z jednej strony doceniam oryginalny pomysł i - jak zawsze - ciekawą, świeżą konstrukcję świata, z drugiej - osadził w nim nieinteresującą fabułę i bohaterów, których losami nie sposób się przejąć. O ile bohaterowie to u niego częsta bolączka, tak fabularnie oczekiwałbym czegoś lepszego. Rzecz tylko dla zagorzałych fanów autora.

    Na plus - bardzo ładne wydanie, kolorowe ilustracje. MAG zrobił dobrą robotę. Tłumaczka również.

    2,5/6

    sen_numer_9 - David Mitchell

    "sen_numer_9" nie jest najłatwiejszą lekturą - wymaga sporego skupienia, szczególnie z początku, kiedy czytelnik dopiero uczy się reguł narracji w tej książce. Mitchell udanie meandruje między rzeczywistością a fantazją, dostarczając sporo frajdy w próbach dojścia do tego, czy czytana aktualnie scena faktycznie miała miejsce, czy jest tylko wymysłem naszego bujającego w obłokach narratora. To dobrze napisana książka - co nie dziwi, Mitchell to bardzo uzdolniony pisarz.

    Niestety, nie wszystko w tej książce dobrze gra. Autor jak na mój gust zbyt często odpływa w dygresje, zbyt popuszcza wodze swojego gawędziarstwa. Bywa, że otrzymujemy w tej książce opowieść-w-opowieści, która trwa dość długo, a więzy z głównym wątkiem ma - na moje oko - żadne. Oczywiście, mogłem coś przeoczyć, ale bajka o antropomorficznych zwierzętach i fragmenty z dziennika niedoszłego kamikadze nic w mojej opinii nie wniosły. Ani mnie nie zainteresowały. Czułem, że tracę na nich czas - to jakbym musiał oglądać reklamy podczas seansu filmowego. No, wróćmy już do sedna - szybciej!

    Fabularnie bywa różnie, to senne meandrowanie potrafi niestey co jakiś czas przynudzić. Z drugiej strony, podobała mi się przypadkowość w jakiej autor pchał wydarzenia - nie sposób było przewidzieć dokąd to wszystko zmierza. Minęło kilka dni od lektury i wciąż nie jestem w stanie powiedzieć, czy zakończenie mi się podoba czy nie. Trochę dziwne.

    Na osobny akapit zasuguje okropne tłumaczenie Janusza Margańskiego. Podjął on nadzwyczaj kuriozalną decyzję o przekładaniu m.in. imion postaci - zapisując je tak, jak się je czyta. Dla przykładu, główny bohater - Eiji Miyake - u nas to... Eidżi Mijake. Jego siostra Anju - to Andżu. I tak dalej - chyba łapiecie. Co ciekawsze, brakuje mu konsekwencji i np. Claude Debussy został już w oryginale - a szkoda, bo czytanie o Klodzie Debusim mogłoby być niezłą przygodą No i szkoda że zostawił na okładce "Davida Mitchella" - Dejwid Miczel z pewnością wyróżniałby się na półce.
    Problem ten dotknął też np. nazw miejsc, stąd Yakushima stała się Jakuszimą. Skąd to się wzięło? Nie wiem. Może tłumacz uznał, że jesteśmy za głupi żeby umieć wymówić japońskie nazwy własne. Chyba nie chcę się zagłebiać w meandry tego rozumowania.

    Już za ten sam fakt tłumaczenie zasługuje na mocne 1/10, ale to nie koniec - przekład "zwykłego" tekstu też jest nienajwyższych lotów, nieraz zdarzało mi się wyłapać np. dosłowne przetłumaczenie związku frazeologicznego - jakby bez zrozumienia o co chodzi. Miałem wrażenie, że Wydawnictwo Literackie ma lepsze standardy. Nie wiem czemu. Już wiem, że tak nie jest. Kto to przepuścił w takiej formie do druku?

    Nie żałuję dania szansy tej książce - to interesująca, choć niepozbawiona wad przygoda. 3,5/6. Sądzę, że gdyby nie tłumaczenie, mogłoby być 0,5 wyżej.

    Widmopis - David Mitchell

    "Widmopis" zaczął się doskonale (opowieść Kwazara), kolejne trzy opowieści też trzymały poziom. Piąta była... dziwna, ale dobra, jak już się człowiek oswoił z nagłą zmianą reguł gry. Potem niestety było gorzej - opowieść o Margaricie trochę przynudzała, a te o Marco i Mo - mocno. Dziewiąta opowieść - o Dozorcy - to znów powrót do formy. Uznanie dla autora za to, że każda z opowieści napisana jest w innym stylu, narracja w każdej się w jakiś sposób zmienia (np. prawnik jest wulgarny, Margarita kompletnie pod butem swojego chłopaka, Satoru jest przeuroczo naiwny, rozdział z Dozorcą jest poprowadzony w całości poprzez dialogi).

    Tematycznie - mam wrażenie - jest podobnie co w "śnie_numer_9". Znów dużą rolę pełni tu losowość, przypadek, efekt motyla. Autor stawia dużo pytań, czasem nieoczywistych. Poszczególne opowieści są ze sobą połączone, ale lekko - niektóre nawiązania pewnie niejeden czytelnik przeoczył. Ja pewnie też coś przeoczyłem. Trochę zbyt luźne są elementy w tej mozaice, momentami miałem problem z zaangażowaniem się. Pod koniec to wszystko... nie, żeby się spinało, ale ukazuje nam się pewien ciąg przyczynowo skutkowy który sprawia, że książka nabiera drugiego dna. Sprytny zabieg, podnoszący ocenę. No i noncorpum jako pomysł teoretycznie spajający wszystkie opowieści - coś świetnego. Warto by kiedyś przeczytać tę książkę jeszcze raz, szukając powiązań pod tym kątem.

    Od razu po wzięciu książki do ręki pożałowałem, bo zobaczyłem że jej tłumaczem jest ta sama osoba co "snu_numer_9" - Janusz Margański. Moja cierpliwość była wystawiana na próbę już od samego początku (pan Kobajaszi, z drugiej strony - przywódca kultu znany jako Jego Serendipity. Ja wiem, że "serendipity" to nienajławiejszy termin do przetłumaczenia i wymaga nieco pogłówkowania, ale chyba od tego są właśnie tłumacze? Interesująca niekonsekwencja - zostawienie terminu angielskiego przy jednoczesnym spolszczaniu nazw japońskich...). Zacisnąłem jednak zęby i ciągnąłem ten wóz, aż doszedłem do momentu w którym, cytuję, "ktoś puścił jakąś wersję Rapsodii cygańskiej" - tak, chodzi o "Bohemian Rhapsody" Queen. Ściągnąłem ebooka w oryginale i ślubowałem, że więcej książki przekładanej przez Margańskiego nie tknę nawet kijem przez szmatę.
    Dopiero po zakończeniu lektury odkryłem, że drugie wydanie "Widmopisu" - od MAGa - miało nowy przekład: Marii Gębickiej–Frąc i Anny Reszki. No cóż, sam sobie jestem winien, że nie sprawdziłem; mogłem sobie oszczędzić trochę nerwów. Będę wiedział na przyszłość

    "Widmopis" dostarczył mi dość podobnych wrażeń co "sen...". Dostrzegam między nimi oboma sporo podobieństw. Dzielą też w większości te same zalety oraz wady, choć te pierwsze są tu wyraźniejsze. Czuję, że nie odkryłem wszystkiego co ta książka oferuje. 4,5/6

    Między planetami & Daleki patrol - Robert A. Heinlein

    W początkowym etapie swojej twórczości Heinlein stworzył tuzin młodzieżówek dla wydawnictwa Scribner`s. Spośród nich tylko trzy wyszły w Polsce: "Między planetami", "Daleki patrol" oraz "Wkładaj kombinezon i w drogę". Na razie przeczytałem pierwsze dwie.

    Są to klasyczne przygodówki w kosmosie. Książki o wchodzących w dorosłość młodzieńcach, szukających swojej roli w życiu i nawigujących pośród niesprzyjających im sytuacji. W przypadku "Między planetami" jest to wojna międzyplanetarna, a w przypadku "Dalekiego patrolu" - nowy ojczym, typowy patus, którego pojawienie się wywraca do góry nogami życie protagonisty i zmusza do opuszczenia domu rodzinnego.

    Obie książki czyta się przyjemnie i z zaciekawieniem; Heinlein przemyca tu trochę swoich przemyśleń, ale przede wszystkim mają to być lekkie czytadła - i to wychodzi. Są to więc książki lżejsze niż jego najbardziej znane klasyki. Żadna wielka literatura, ale dla kogoś poszukującego klasycznego przygodowego sajfaja - w sam raz. Dobrze napisane książki z dającymi się lubić bohaterami. Niekoniecznie coś, co trzebaby wznawiać na naszym rynku, chyba że w kilkutomowej serii omnibusów "Młodzieżówki Heinleina" zawierającej rzeczy dotychczas niewydane. Tylko kto by to kupił

    4/6

    Droga Bez Znaczenia - Ian McDonald

    "Droga Bez Znaczenia" ma strukturę mozaiki - obserwujemy początki tytułowego miasta, przyglądamy się poszczególnym postaciom mającym swój udział w jego rozwoju, jednak nigdy nie zatrzymujemy się na kimś specjalnie dłużej. Nie ma tu "głównego bohatera" - chyba żeby za takiego uznać właśnie samą Drogę Bez Znaczenia. Interesujący zabieg i spore ambicje autora.

    Do tego na plus zaliczyłbym książce beztroskę z jaką są tu zmieszane różne elementy, od sajfajowych poprzez obyczajowe po mistyczne. Autor odważnie ustanowił jedną zasadę: w tym świecie nie ma zasad odnośnie tego, co może się pojawić na kolejnej stronie. I to jest fajne, bo nieraz mnie zaskoczył, nie sposób było przewidzieć dokąd pójdzie fabuła. To nie jest wtórna ani przewidywalna książka.

    Z drugiej strony, podczas lektury zbyt często męczyłem się. Równowagą dla plusów tej książki był fakt, że przynudzała - w zbyt dużych ilościach. Gdzieś tak po 1/3 tekstu nie umiała mnie już zaintrygować rozwojem wydarzeń. Zabrakło mi tu ciekawej fabuły, tego uczucia że muszę wiedzieć co będzie dalej, jeszcze stronę, dwie, nim pójdę spać. Musiałem się przymuszać, żeby kontynuować.

    To uczucie do potęgi dziesiątej towarzyszyło mi podczas lektury "Ekspres Ares" - książki będącej drugą w tym omnibusowym pakiecie od MAGa. Tyle, że tu już nie czułem potrzeby przymuszania się, bo od samego początku niczym mnie ta książka nie zainteresowała. Po 60 stronach sobie odpuściłem. Totalna nuda.

    "Droga Bez Znaczenia" - 3/6, "Ekspres Ares" - 1/6. Coś mi nie po drodze z tymi ostatnimi Artefaktami.

    LINK
  • Sierpień: Heinlein cz. 2 i pozostałości Le Guin

    Shedao Shai 2023-09-19 11:34:46

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2023-09-29

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    Ponownie dziesiątka, choć nieco wymęczona i naciągnięta (wierszesą krótkie a i nie wszystkie przeczytałem xD)

    Sierpień to u mnie 100% turboklasyki. Pięć Heinleinów, pięć Le Guin. Od Le Guin rzeczy już mocno niszowe, jak eseje czy wiersze.

    Malafrena - Ursula K. Le Guin
    Opowieści orsiniańskie - Ursula K. Le Guin

    "Cała Orsinia" zbiera wszystkie teksty osadzone w tytułowym świecie. Mamy tu więc powieść, sporo opowiadań oraz... trzy piosenki.

    Bliżej tej książce do obyczajówki historycznej niż do fantastyki. Jedynym elementem fantastycznym jest tu fakt, że kraj taki jak Orsinia nie istnieje. Możnaby akcję "Malafreny" oraz towarzyszących jej opowiadań osadzić gdzieś w Austrii, na Węgrzech czy w Czechach i właściwie nie byłoby różnicy. Taki zresztą był zamysł autorki.

    Powieść dzieje się na początku XIX wieku, natomiast opowiadania różnie - sięgają nawet czasów komuny. Czuć w tym jakąś ciągłość świata i konsekwencję w jego kreowaniu. Le Guin otwarcie pisze w przedmowie o swojej fascynacji Europą i czuć, że chciała dorzucić swoją cegiełkę do kreacji jej fikcyjnej historii. No, wyszło. Czytamy sobie o arystokracji, romansach, polityce...

    Nie powiem, żebym czytał tę książkę z zapartym tchem. Wręcz przeciwnie - jest to rzecz niszowa, trzeba lubić takie klimaty. Fabuła nijak nie umiała mnie zaangażować. Nie mówię, że książka jest zła, ale dobrze jest przed lekturą o niej poczytać i zastanowić się, czy to na pewno rzecz "dla mnie". Dostrzegam, czemu nie jest to jedna z tych bardziej znanych powieści Le Guin.

    Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne - Ursula K. Le Guin

    Książka jest podzielona na kilka części. Bardzo podobała mi się pierwsza, w której Le Guin rozmyślała sobie nad naturą starości. Interesujące spojrzenie na problem który mnie jeszcze nie dotyczy , a więc i nie rozmyślam nad nim zbyt intensywnie. Były to eseje poszerzające mój światopogląd.

    Na drugim biegunie stawiam te o Pardzie, czyli o kocie autorki. Rzecz zupełnie nieinteresująca i do pominięcia.

    A poza blokami tematycznymi, mamy też tu trochę pojedynczych esejów gdzie Le Guin pochyla się nad tym czy owym, co akurat wpadło jej w oko. Są to zazwyczaj rzeczy mądre i błyskotliwie przedstawione. Esej o jajku na miękko jest moim ulubionym i będę go polecał wszem wobec.

    Dobra rzecz, chętnie poczytałbym więcej w tym stylu.

    Dotąd dobrze - Ursula K. Le Guin

    Nie umiem czytać poezji i ten tomik nic w tej kwestii nie zmienił. Nic nie wyniosłem z tej lektury, starałem się, ale niestety.

    Brak oceny. Nie moja bajka. Przynajmniej ładnie wygląda na półce

    Księga drogi i dobra - Ursula K. Le Guin, Lao Tzu

    Tutaj podobnie jak z "Dotąd dobrze" - nie umiem czytać poezji, to była bezsensowna próba. Starałem się dać uczciwą szansę, przedmowa Le Guin w której tłumaczy jaka to ważna i mądra książka dała mi sporo motywacji, ale skończyło się tak, że mózg mi parował a ja dalej nic nie rozumiałem. Za krótki jestem na tę książkę. Może kiedyś pójdzie lepiej?

    Dubler - Robert A. Heinlein

    Polityk wysokiego szczebla został porwany, a jego brak na zbliżającej się ceremonii Marsjan może mieć poważne reperkusje. Jego współpracownicy postanawiają więc zatrudnić aktora, który po szybkim szkoleniu i charakteryzacji ma podszyć się pod zaginionego polityka na czas uroczystości. Tak zaczyna się ta krótka (160 stron), acz treściwa, powieść. Oczywiście nie wszystko dzieje się tak jak powinno, autor bezlitośnie stawia głównego bohatera przed kolejnymi problemami i wyzwaniami, aż ku mocno satysfakcjonującemu finałowi. Gdzieś tam po drodze mamy trochę rozważań o tożsamości i naturze człowieka, ale przede wszystkim to ciekawa książka, która przetrwała nienaruszona zębem czasu. Oldschoolowa, ale nietrącąca myszką. Zakończona we właściwym momencie, unikając rozwleczenia. Ze świetnie rozpisanym protagonistą. Przyjemna lektura.

    4,5/6

    Władcy marionetek - Robert A. Heinlein

    Od pierwszych stron lektury po głowie chodził mi film "Oni żyją". Nie tylko z powodu podobieństwa fabuły, ale też - a może: przede wszystkim - z powodu pulpowego charakteru opowieści. Innymi słowy, gdyby "Władcy marionetek" byli filmem, byliby jakimś kultowym klasykiem kina klasy B.
    Traktując tę powieść na poważnie, można się do niej szybko zniechęcić. Bohaterowie są przerysowani, fabuła toczy się swoim rytmem, nawet nie próbując udawać że taki ciąg wydarzeń mógłby mieć miejsce w naszej rzeczywistości. Heinlein poprowadził tę książkę nie przejmując się realizmem i dało to piękny efekt.

    Mamy zatem dość - obecnie - klasyczną opowieść o inwazji obcych, którzy w pasożytniczy sposób opanowują ciała ludzi i przejmują nad nimi kontrolę. Taki cichy podbój. Naszym głównym bohaterem jest członek tajnej agencji, która właśnie odkryła postępującą inwazję i usiłuje jej przeciwdziałać. Wraz z uczuciem zagrożenia rośnie paranoja (komu można ufać?), coraz większe połacie Stanów Zjednoczonych zostają opanowane podczas gdy bohaterowie naszej agencji usiłują przebić się przez polityczne utrudnienia i opór ze strony opinii publicznej.

    Jak na powieść z lat 50. przystoi, mamy tu klasyczne latające spodki i spojrzenie na politykę mocno przefiltrowane przez tamtejsze realia. USA i Sowieci odbudowali się już po wojnie nuklearnej i powrócili do stanu zimnej wojny, latające auta istnieją, a ludzie latają w kosmos i skolonizowali Wenus. Retro-fantastyka na pełnej. Zresztą kosmici są dość oczywistą metaforą na sowietów.

    Książka jest ciekawa, czyta się ją dobrze i bez chwili nudy. Pomimo przeszło 70 lat(!) na liczniku. Dobra rzecz.

    5/6

    Piętaszek - Robert A. Heinlein

    Powieść ta ukazała się na naszym rynku dwukrotnie. Najpierw w 1992 roku nakładem Phantom Press, pod tytułem "Piętaszek". Skąd taki przekład "Friday"? Tłumacz chyba zainspirował się "Przypadkami Robinsona Kruzoe", gdzie jeden z bohaterów to właśnie Friday, przełożony na nasze jako Piętaszek. Sens takiego zabiegu pozostawiam każdemu do oceny. Sam fanem nie jestem. W Albatrosie chyba też nie są, bo kiedy w 2010 zabrali się za reedycję tej powieści, to zostawili "Friday". Fanem takiego zabiegu również nie jestem. No cóż.

    Tyle o tytule. Nasza Piętaszek/Friday/??? jest odwróconym płciowo stereotypem męskiego macho-agenta, czyli: nadludzko silna, sprawna, sprytna i z wysokim libido. Ma to swoje wytłumaczenie fabularne, którego nie będę zdradzał, bo była to dla mnie lekka niespodzianka.

    Bardzo podobało mi się zróżnicowane tempo tej powieści i skakanie po różnych stylistykach. Zaczęło się dynamicznie i brutalnie, nieco komiksowo, aby potem nastąpił spory etap wyciszenia i skoncentrowania się na psychice Piętaszka jej relacjach z innymi ludźmi. Heinlein dba o to, żeby nie wymęczyć żadnego aspektu, dzięki czemu każdą częśc czytało mi się dobrze. Efekt końcowy jest taki, że główna bohaterka została świetnie rozpisana i przejmowałem się jej losami, a z drugiej strony - jest to książka ciekawa, którą czyta się lekko i z zainteresowaniem. Fragmenty z akcją są mocno dynamiczne, ale nie przytłaczają innych aspektów książki.

    Widzimy zatem jak Piętaszek nawiguje przez burzliwy okres w historii świata (raczej niezbyt odległej) przyszłości, gdzie Stany Zjednoczone rozpadły się na mniejszych państw, a megakorporacje są potężniejszymi graczami niż niejeden kraj. Często zdana na łaskę innych ludzi, bez pieniędzy i broni, na obcym i wrogim terytorium. Tematyka więzi międzyludzkich jest tu ważna - z jednej strony Piętaszek traci dotychczasowych bliskich (w różnych okolicznościach), z drugiej - zdobywa nowych. istotny jest też motyw szukania swojego miejsca w życiu - niejednokrotnie tu bohaterce wydartego.

    Dobra to była książka. Zróżnicowana, interesująca, stawiająca kilka pytań, ale przede wszystkim będąca dobrą zabawą.

    5/6

    Methuselah`s Children - Robert A. Heinlein

    Fabuła książki wyszła z założenia którego nie umiałem kupić i to niestety mocno rzutowało na moje wrażenia z lektury. Mamy tu bowiem do czynienia z grupą długowiecznych (nie nieśmiertelnych) ludzi, którzy swą długowieczność osiągnęli poprzez... właściwe krzyżowanie się. Znaczy się, jeśli twój dziadek żył długo i twoja babcia żyła długo, i dziadkowie twojej żony żyli długo, to twoje dzieci będą żyć jeszcze dłużej. Znalazł jeden sprytny sposób żeby twoi potomkowie żyli 200 lat [ZOBACZ MEMY].

    Akcja dzieje się w XXII wieku, kiedy to już eksperyment z doborem partnerów trwał kilkaset lat (jakoś od XIX w. bodajże). Długowiecznych są już dziesiątki tysięcy i podjęli decyzję o ujawnieniu się reszcie ludzkości. A oni... oczywiście nie wierzą, że to wynik odpowieniej krzyżówki, że muszą mieć jakiś sposób na przedłużenie sobie życia, tylko nie chcą się nim podzielić z innymi. Zaczynają się kłopoty.

    Heinlein zupełnie nie przejmował się naukową stroną prezentowanych tu tez (nie mówię tylko o długowieczności - potem dochodzą też podróże kosmiczne, odbywane na zasadzie fruuu i lecimy). Samo w sobie nie jest to złe, ale zabrakło mi w tej książce jakiegoś... osadzenia w rzeczywistości, odnosiłem wrażenie że fabuła kieruje się torami wytyczonymi przez autora i kierować się będzie, czy ma to sens czy też nie. W drugiej części powieści mamy podróże kosmiczne, obcych, inne kultury i tak dalej. Robi się lepiej, choć wciąż jest to bardziej baśń w kosmosie niż książka sci-fi. Zakończenie daje nam za to ładną klamrę; podobało mi się.

    Dziwna to była książka, czytało się w zasadzie dobrze, ale miała zbyt duże wady żebym mógł z czystym sumieniem polecić.

    3/6

    Beyond This Horizon - Robert A. Heinlein

    Tutaj zaś czułem jakby jakaś wyższa siła wysłuchała moich zarzutów wobec poprzedniej książki i stwierdziła: "Nie podoba ci się? To tu dostaniesz coś odwrotnego".

    Ponownie mamy świat z długowiecznymi ludźmi (brak powiązań fabularnych z "Methuselah`s Children", chyba po prostu na wczesnym etapie twórczości Heinleina interesowało to zagadnienie). Udane zarządzanie krzyzówkami genetycznymi doprowadziło do tego, że większość ludzkości jest piękna, zdrowa, mądra i tak dalej. Ludzie "niezmodyfikowani" są cenioną mniejszością. Pracować nie trzeba, ale można; mamy dobrobyt. Wszystko pięknie.

    Książka jest przesiąknięta nauką, tezami, pomysłami na to jak zmiana tego co oznacza być człowiekiem wpłynęło na społeczeństwo. Gdzieś w tym wszystkim zatraciła się fabuła i postacie; jest to lektura sucha jak podręcznik naukowy. Słowem: straszne nudy. I faktycznie koresponduje ciekawie z "Methuselah`s Children" - tam jest "fajna baja", tu "poważne ale nudne". Główny bohater... jest. Więcej o nim ciężko powiedzieć. Coś tam robi, myśli, dzieje się niewiele i wszystko to prowadzi do końca równie niesatysfakcjonującego co reszta książki. Autor przekazuje nam jakieś tam myśli, ale nic specjalnie w dzisiejszych czasach odkrywczego. Nie wiem, jak odbierano tę książkę w latach 40. Tak, czterdziestych - niezła ramotka, może nieco za wysoko ustawiłem poprzeczkę wymagań Ale już za późno. Nie podobało mi się.

    1,5/6

    LINK
  • Karika - Szczelina

    Karaś 2023-09-24 17:16:03

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Jedna z tych, które zasługują na osobnego posta

    Perfekcyjnie napisana historia, przeciekająca do rzeczywistości lub z niej się sącząca. Oparta na legendzie słowackiego "trójkąta bermudzkiego", rzekomo na podstawie relacji anonimowego człowieka, przeplatana prawdziwymi historiami. Autor dodaje przypisy oraz linki do artykułów i filmików nakręconych we wspominanych miejscach. Ciężko powiedzieć, gdzie się zaczyna prawda, gdzie kończy fikcja. Podobnie jak w Ostatnich dniach Jacka Sparksa mamy tu do czynienia z próbą zmierzenia się bohaterów ze zjawiskami na pozór paranormalnymi - choć tam głównym bohaterem był zagorzały sceptyk, a tutaj nie, to w obu robili to z chęci napisania czegoś poczytnego, a i tu nie zabrakło Scully, choć męskiej. Mamy też artefakt otwierający fabułę, jak w Martwym Złu czy u Lovecrafta, jednocześnie mogący ją zamknąć, ale wyjątkowo pomysłowy zdjęty z planszy.

    Majstersztykiem jest to, że na dobrą sprawę nie dzieje się tu nic strasznego w klasycznym tego słowa rozumieniu (no, prawie). Cała historia operuje na lękach, zaprzeczeniu normalności, ale w sposób niemożliwy do jednoznacznego zaszufladkowania, co znajduje też odzwierciedlenie w postaciach - foliarz stosujący metodę naukową oraz zacietrzewiony racjonalista ją odrzucający (znamy takich przypadków coraz więcej, co nie?). Można skrócić fabułę jako "grupa osób idzie w niskie góry", ale to byłoby niedopowiedzenie.

    Nie mam do czego się przyczepić, bawiłem się świetnie, niczym beletryzowany true paranormal, kawał wspaniałej roboty. 10/10

    LINK
  • Yellowface

    Karaś 2023-09-30 11:04:57

    Karaś

    avek

    Rejestracja: 2007-01-24

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: София

    Kupiłem sobie parę tygodni temu Legimi i odmieniło moje życie. Dostęp do nowości mam ograniczony mieszkając za granicą, ebooków kupować nie chcę, bo bez sensu, a ten abonament to złoto. No i teraz czytam jeszcze więcej, bo mogę sobie na telefonie i tablecie też kartkować. Szkoda, że limit do 10 na Kindla bo szybko się kończy, no ale wtedy przechodzę do innych.

    I zaraz po premierze sięgnąłem po hehe rzultom, która na całym świecie ma dość niezły marketing.

    Z tym to mam problem. Powieść mogłaby być postrzegana zarówno jako skrajnie lewicowa jak i skrajnie prawicowa.

    Z całą twórczością Kuang mam pewne zgrzyty. Jest bardzo zaangażowana w różnorakie tematy, a czytając fantastykę czy cokolwiek innego polityka mnie nie interesuje, chyba że wątki są wplecione umiejętnie, uzasadnione fabularnie a przede wszystkim - subtelne. Z subtelnością Kuang sobie zupełnie nie radzi - do tego stopnia, że Babel zasypała przypisami tłumaczącymi czytelnikowi dlaczego coś jest lub nie jest rasistowskie, na wypadek, gdyby sam nie był w stanie tego rozgryźć.

    Powieść jest raczej krytyką neonazistowskiej histerii rasowej. Po latach segregacji, hekatombie drugiej wojny i grozie apartheidu do dyskursu publicznego na Zachodzie już nie wracają, ale na dobre wróciły, zagadnienia rasowe. Rasa stała się orężem, cechą dystynktywną decydującą co komu wolno, a co nie. Jesteś biały, nie możesz pisać o innych. Jesteś Azjatą, powinieneś pisać o Azji. Nie jesteś czarnoskóry, nie możesz nosić warkoczy. Ani się opalać. I tak dalej.

    W tym szaleństwie już nie wiadomo kto jest kim, a o zaszufladkowaniu w jedną ze stron wojny kulturowej decydują raczej sympatie niż rzeczywiste poglądy.

    I to szaleństwo udało się Rebecce bardzo dobrze oddać. Mimo dość topornnego wyłożenia pewnych zjawisk, znów - zupełny brak subtelności - pokusiła się jednak o zupełne zachachmęcenie oraz równowagę w historii.

    Mamy świrów z lewa i z prawa. Faszoli wrzeszczących, że mając dany skóry należy się trzymać własnej "rasy", jak i alt-rightowców próbujących wybić się na fali dramy. Najbardziej sensowne przemyślenia ma bohaterka, ktora ma być z założenia negatywna. Obrywa się każdemu świrowi, jednym za usilne ograniczanie danych grup, drugim za ich tokenizację, a całości dopełnia bardzo ciekawy obraz rynku wydawniczego, który nie wątpię, jest inspirowany rzeczywistością.

    Nie ma tu bohaterów dobrych lub złych, wszyscy są niezbyt moralni, a ten brak jednoznacznego podziału świetnie oddaje tę współczesną rasową histerię. Przed premierą widziałem próby forsowania tej książki jako "młota na białą supremację", ale treść okazuje się zupełnie inna i Kuang ukazuje prawdziwą istotę tej śmiesznej wojny kulturowej. Rozdźwięk i wręcz agresja bijąca ze stron sprawiają, że wydaje się jakby autorka po publikacji Babelu została mimowolnie uwikłana w takie walki, a przynajmniej ktoś próbował to zrobić. A ta książka jest środkowym palcem w stronę takich ludzi.

    No i czytało się przyjemnie.

    LINK
  • Wrzesień 2023

    Mossar 2023-09-30 11:21:21

    Mossar

    avek

    Rejestracja: 2015-06-12

    Ostatnia wizyta: 2023-09-30

    Skąd:

    Trochę mniej, bo mam sporo rozgrzewane plus czytałem duzo opowiadań.

    Pół Króla - J. Abercrombie

    No niby fajne klimatyczne, ale jednak czuć, że to YA i fabuła taka dosyć prostolinijna. Tzn. wsiaklem w klimat, ale fabuła mnie zupelnie niczym nie zaskoczyła i przyznam, że raczej nie nastawiam się na czytanie kolejnych tomów. 6.5/10

    Dwie i pół duszy - J. Hankus

    Bardzo miłe zaskoczenie. Raczej nie czytam takiego folku a tu od poczatku do końca czytało mi się bardzo dobrze. Nie jest to może jakieś turbo dzieło sztuki, ale w fajny sposób prowadzone, sporo słowiańskiego folkowego klimatu, który nie męczy i przy tym wszystkim parę ciekawych postaci, choć tu nie o postacie chodzi. Miłe zaskoczenie bo nie sądziłem że taka stylistyka do mnie trafi. 8/10

    Fantazmaty tom III

    Były z dwa fajne opowiadanka, ale tak to jednak bardziej do mnie przemawiały te z Nowej Fantastyki czy innych zbiorów.

    Good Omens - T. Pratchett, N. Gaiman

    Może ciężko w to uwierzyć, ale nie znalem jak dotąd tej historii. Za radą znawcy, eksperta, szanownego człowieka postanowiłem czytać po angielsku i w sumie była to chyba dobra decyzja. No co mogę powiedzieć.. niby nadal wolę ten setting światodyskowy, ale tu też swietnie sie bawiłem. Czas na serial, chyba. 8.5/10

    Świerszcze w soli - Agnieszka Hałas

    Nie czytałem jeszcze zbioru opowiadań, ktory aż tak by mi podszedł. Setting związany z niebem i piekłem jako czymś biurokratycznym i działającym wg określonych zasad bardzo mi podszedł ale to nie z tego powodu tak siadły mi te opowiadania. Po pierwsze te opowiadanka są ze sobą ściśle powiazane i tworzą bardzo fajna całość, po drugie klimat absolutnie wymiata, po trzecie Hałas ma świetne pióro. Ode mnie 9/10.

    Trener Twojego psa - M. Dąbrowski

    W koncu skończyłem. Takie kompendium wiedzy o psiakach z perspektywy behawiorysty.

    Fantom - M. Ciszewski

    No nie.. nie podobało mi się. Tzn. z poczatku nawet byłem zainteresowany tym SF, ale potem fabuła poszła w kierunku który zupelnie mnie nie interesował. 5/10

    LINK
    • Re: Wrzesień 2023

      Karaś 2023-09-30 11:31:10

      Karaś

      avek

      Rejestracja: 2007-01-24

      Ostatnia wizyta: 2023-10-01

      Skąd: София

      Serial Good Omens mnie zmęczył, pomimo Tennanta. Potem sięgnąłem po książkę i dla mnie to 9/10. Czyste złoto, świat Dysku, ale na ziemi. Taki spin-off Świata Dysku, ale na Ziemi, Świat Globu - jest nawet ON. Całość oparta na pastiszu konwencji klasycznego katolickiego horroru z Antychrystem.

      Oprócz komediowych walorów to piękna opowieść o granicy między dobrem a złem, predestynacji i człowieczeństwie. Mimo, że obaj autorzy są zdeklarowanymi ateistami udało im się napisać powieść, która zamiast być bezmyślnie antyklerykalna lub agresywnie dawkinsonowska to jedynie korzysta z tego motywu dla innych celów. Niesamowicie kolorowa i optymistyczna historia, która używa bóstw jako zwierciadeł ludzi - odwracając "stworzył człowieka na swoje podobieństwo" na "i są podobni ludziom".

      Szkoda, że nie rozwinęli tego w odrębne uniwersum, np. Świat Globu

      LINK
      • Re: Wrzesień 2023

        Mossar 2023-09-30 12:09:52

        Mossar

        avek

        Rejestracja: 2015-06-12

        Ostatnia wizyta: 2023-09-30

        Skąd:

        O, i Bartoszcze też czytał we wrześniu

        Jedyny minus Good Omens jaki widzę to sporo brytyjskiego humoru i to sprzed lat. Tzn. generalnie brytyjski humor jest na plus, ale jak mija X lat to niektórych żartów bazujących na muzykach, aktorach, itd żyjących w czasach powstania książki po prostu nie rozumiesz. Przynajmniej ja tak miałem.

        Poza tym Gaiman + Pratchett to świetne połączenie. Dzieki temu ta książka od początku do końca nie nużyła i zaskakiwała. A fabularnie, mimo że mocno humorystyczna, to rzeczywiście w bardzo stonowany i ciekawy sposób podchodziła do apokalipsy i wszelakich motywów wrzucanych między wierszami.

        LINK
  • trzeci kwartał 2023

    bartoszcze 2023-09-30 11:31:36

    bartoszcze

    avek

    Rejestracja: 2015-12-19

    Ostatnia wizyta: 2023-10-01

    Skąd: Jeden z Wszechświatów

    co prawda mam jeszcze niby 12 godzin do końca, ale jakoś wątpię żebym zdążył przynajmniej dokończyć którąkolwiek z zaczętych książek (tak, czytam po trochu i na przemian, chyba że trafi się page-turner, to wtedy potrafi lecieć do oporu)

    Patrick Leigh Fermor - Czas drogi - wspomnienia z pieszej podróży przez Europę (z Holandii do Turcji) w latach 30., mocno erudycyjne i pierwszoświatowe (wtedy!), ale w dobrym stylu; lojalnie uprzedzam że to jest tylko pierwszy tom (kończy się przejściem ze Słowacji do Węgier), może jakbym to wiedział, to kupiłbym coś innego (może dalsze kiedyś znajdę w Legimi lub bibliotece)

    Terry Pratchett, Neil Gaiman - Dobry omen - doskonale znam adaptację serialową, więc jak książka wpadła mi w ręce, to sprawdziłem zgodność (na dość wysokim poziomie); nazwiska autorów mówią wszystko co trzeba wiedzieć o tej historii z aniołem, diabłem i małym antychrystem

    Merryn Allingham - Morderstwo w księgarni - lekki i naiwny kryminałek, najciekawszy w nim jest obraz małomiasteczkowego angielskiego społeczeństwa na początku lat 50

    William Souder - Steinbeck. Wściekły na świat - biografia jak to biografia, przynajmniej oparta na solidnych podstawach (przypisy do listów Steinbecka idą co najmniej w setki), za to Steinbeck, *****! Kawał porządnego lewaka z niego był, choć żaden ideał.

    Bartosz Józefiak - Wszyscy tak jeżdżą - gdyby ktoś potrzebował zbiorku duszaszczipatielnych reportaży (w większości recyklowanych i na tematy przewałkowane) powiązanych jedynie motywem samochodów (czasem bardzo luźno). Jak dla mnie zmarnowany czas, a sięgnąłem głównie pod wpływem zachwytu medialnego i socialmediowego.

    Romain Gary - Lady L. - stary dobry Gary w opowiastce osadzonej w świecie anarchistów sprzed stu lat, przegrywających z wszystkim

    Joanna Kuciel-Frydryszak - Chłopki. Opowieść o naszych babkach - głównie zbiór indywidualnych historii o życiu kobiet wiejskich w I połowie XX wieku, nieraz wstrząsających (jak to się mówi: otwierających oczy), ale nie składających się w spójną całość oprócz tego że kiedyś było gorzej, na wsi jeszcze gorzej, a biednym kobietom na wsi to już w ogóle

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..