Prawdę mówiąc szansę na drugi sezon „Akolity” obecnie były niewielkie. Ale Forbes rzuca zupełnie nowe światło na sytuację serialu. A ta wygląda dużo gorzej, niż było to wcześniej prezentowane.
Przede wszystkim wcześniej słyszeliśmy, że budżet serialu to 180 milionów USD. Być może taki właśnie był planowany budżet, ale na pewno serial tyle nie kosztował. Forbes dotarł do realnych danych Disneya i wychodzi, że serial ten kosztował 230,1 miliona USD, czyli jakieś 50 milionów USD więcej. Jak się doda do tego spadek zainteresowania serialem po dwóch pierwszych odcinkach, „Akolita”, który miał być największym sukcesem Disney+ w tym roku, faktycznie jest największym rozczarowaniem włodarzy.
Forbes delikatnie sugeruje, że kwota 230,1 miliona USD może być niepełna, bo to są koszty, które podliczono jeszcze w trakcie postprodukcji (inne źródła podnoszą ten fragment, ale nie dostarczają realnych szacunków). Natomiast zauważają, że wcześniej Disney mówił, iż serial zmieścił się w planowanym budżecie. Warto też dodać, że kręcenie serialu w Wielkiej Brytanii, z powodu tamtejszego wsparcia przemysłu filmowego, gwarantowało zwrot nawet do 25% kosztów.
Jeśli chodzi o wybujałe koszta serialu to wiele osób zastanawia się, gdzie podział się budżet. Pieniądze poszły głównie na efekty specjalne, scenografię i rekwizyty. Faktycznie budowano sztuczny las, czy całkiem spore sceny do kręcenia walk. Jednocześnie cały czas zakładano, że będą kolejne sezony. W takich wypadkach pozwala się zwiększyć budżet serialu, licząc, że wykorzysta się to w kolejnych sezonach i tam obniży koszt. Dodatkowo niektóre źródła szacują, że prawie 20% budżetu zostało zmarnowane przez korporacyjny sposób zarządzania w Disneyu i Lucasfilmie. Co wiązało się choćby ze zmianami scenariusza, o które prosił zarząd, co z kolei przekładało się na niedotrzymywanie terminów i konieczność robienia dokrętek.
Obecnie Bob Iger co pewien czas powtarza o konieczności cięcia kosztów produkcji. W tej materii ekipa Leslye Headland niestety się nie popisała.
KOMENTARZE (10)
Kevin Jenkins scenograf serialu „Akolita” opowiedział niedawno Pete’owi Vilmurowi kilka szczegółów na temat lokacji serialu. Zanim zaczęto zdjęcia, Jenkins przejechał się po Anglii i Walii, a także udał się na Maderę w poszukiwaniu właściwych miejsc.
Ueda
To planeta, która jest nowa w uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, tutaj też zaczyna się serial. Zdjęcia kręcono na Maderze. Ta portugalska wyspa u wybrzeży Afryki Jenkinsowi przypomina trochę Hawaje. To porośnięta lasem skała wystająca z morza. Sceny z Uedy kręcili w okolicy Ponta de São Lourenço.
Olega
To kolejna planeta kręcona na Maderze. Tu zdjęcia nagrywano w Pedra D’Eira. Posiłkowano się oczywiście wnętrzami, które powstały w Shinfield Studios nieopodal Londynu. Sporą inspiracją dla architektury Olegi była Casablanca, to właściwie miała być Casablanca w kosmosie.
Brendok
Ojczysta planeta Mae i Oshy kręcona była głównie w Walii, acz sceny z ogniem nagrano w Pinewood Studios. Walia jest dość mocno wykorzystana w serialu. Forteca wiedźm była nagrywana przy rezerwuarze Upper Neuadd, gdzie znajduje się tama i to ona udawała mur fortecy. Wnętrza oczywiście zbudowano w studiach Shinfield. Dodatkowo zdjęcia powstawały w lesie Cadlan, gdzie udekorowano drzewo by miało żółte dodatki. Miała to być jakaś kosmiczna wierzba płacząca, oczywiście w większości to dzieło scenografów.
Khofar
Ponownie zdjęcia na lokacji powstawały na Maderze. W kilku miejscach Pico do Arieiro, lesie Fanal oraz Poço das Casas. Taki kosmiczny lasy jaki widzimy to jednak w sporej mierze dzieło animacji komputerowej, a także scen dokręconych w studiach Shinfield. Tam powstał też największy plan zdjęciowy nie tylko dla serialu, ale też taki nad którym pracował Jenkins. Trzeba było tam posadzić duże drzewa i mieć mnóstwo przestrzeni, co wymagało poszerzenia miejsca.
Nieznana planeta
Powstawała głównie na zachodniej Maderze, która przypomina klimatem Islandię. Lokacje to: Ribeira de Janela, skąd mieli tylko 15 minut do miejsca (Porto Moniz Rockpools) w którym znajdował się basen, gdzie kręcono sceny z Mannym Jacinto.
Jak pamiętamy, „Akolita” został skasowany z powodu słabych wyników. Serial nie zdobył takiej popularności na jaką liczył Lucasfilm. Kilku głównych aktorów skomentowało te wieści.
Lee Jung-jae powiedział, że wszyscy wiemy, iż jego postać nie przeżyła pierwszego sezonu, więc nie za bardzo miałby co robić w drugim. Jednocześnie przyznał, że bardzo podobało mu się to jak scenariusz napisał Leslye Headland, która jego zdaniem jest wspaniałą scenarzystką i reżyserką. Udało się jej doskonale stworzyć i poprowadzić postacie, a także zbudować intrygującą i znaczącą strukturę narracyjną opowieści. Aktor bardzo chciał zobaczyć ją tworzącą drugi sezon. Dodał też, że osobiście ma nadzieję, że przyszłość jednak przyniesie zmianę tej decyzji.
Manny Jacinto był mniej wylewny. Najpierw wrzucił tylko takiego posta.
Natomiast na konwencie Dragon Con, zapytany o swój życiowy cel odparł krótko – drugi sezon „Akolity”, co spotkało się z brawami ze strony publiczności.
Amandla Stenberg z kolei umieściła w sieci na Instagramie krótki filmik (jako Story), który niby znikł, ale w sieci nic nie ginie. Jest kopia z YouTuba.
Stwierdziła, że skasowanie go nie jest dla niej zaskoczeniem. Zauważa w nim, że serial spotkał się z dużą niechęcią, wręcz atakiem jadu, w momencie, w którym został ogłoszony, zanim ktokolwiek go zobaczył. Wspomina o bigotach, mowie nienawiści, a także ultrakonserwatystach, ale również wspomina o nienawiści, która ją dotknęła i że musiała się z tym mierzyć. Warto tu przypomnieć filmik, który nagrała specjalnie dla rasistów. Mówiła też, że tym, że wiele osób lubiło serial i wspierało go. Bardzo cieszyły ją różne fanowskie teorie. Za co podziękowała.
Jej starania by dać z siebie wszystko, pomimo tego jak została ona oceniona, poparł Ahmed Best.
Na tę chwilę jedynym serialem aktorskim, który dopiero trafi do produkcji będzie drugi sezon „Ahsoki”. Choć słyszeliśmy, że to nie koniec z serialami, wygląda na to, że w 2026 główny nacisk będzie położony na kina, a w przyszłym roku poza częścią odcinków „Załogi rozbitków” zobaczymy jedynie drugi sezon „Andora”.
KOMENTARZE (39)
Jak donosi Jeff Sneider, ale nie tylko on, Keanu Reeves był jednym z kandydatów do roli mistrza Sola w serialu „Akolita”. Co więcej, aktor był zainteresowany tą rolą i bardziej wystąpieniem w „Gwiezdnych Wojnach”, co zostało dobrze przyjęte w Lucasfilmie. Jednakże w tym przypadku na przeszkodzie stanęły inne zobowiązania aktora.
Fakt, że miałby grać razem z Carrie-Anne Moss, z którą przecież wystąpił w „Matrixie” zmotywował go jeszcze bardziej. Podobno nawet poszedł do studia Lionsgate z pytaniem, czy nie da się przesunąć jakoś zdjęć do filmu „Ballerina”. To spin-off serii „John Wick”. W „Ballerinie” Reeves gra drugoplanową rolę, jednakże studio odmówiło. Konflikt harmonogramów sprawił, że Reeves wybrał „Wicka”. Ostatecznie rolę mistrza Sola przejął koreański aktor Lee Jung-jae.
W przypadku Jung-jae, Leslye Headland mówiła, że pomyślała on nim jak tylko zobaczyła „Squid game”. Nie odniosła się jednak do tego, czy było to już po tym jak nie udało się z Keanu.
Najważniejsze jest to, że to może jeszcze nie być koniec przygód Reevesa z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”.
KOMENTARZE (12)
Skasowanie „Akolity” uruchomiło lawinę plotek i przedziwnych teorii. Według nich nożyce Disneya poszły w ruch i tną gwiezdno-wojenne projekty jak popadnie. Jedne mówią o tym, że seriale skończą się na drugim sezonie „Ahsoki”, inne, że cięcia dotyczą także filmów.
Problem tkwi w tym, że ciężko dziś z jednej strony bagatelizować kompletnie informacje, a z drugiej wszystko traktować poważnie. Dobry przykład to związany z „Akolitą” problem ze sklepem DisneyStore z którego zniknęły produkty powiązane z serialem. Wiele osób mówiło, że to znak, iż Disney usuwa wszystko, co jest związane z serialem. Inne, że to raczej normalne i tam te produkty z serialami nie utrzymują się długo. Disney wkroczył do gry i produkty związane z „Akolitą” wróciły. Co prawda tylko koszulki, ale zawsze. Pokazuje to, że trudno dziś znaleźć właściwy punkt ciężkości tego, co się dzieje.
I tu wchodzą informacje o tym, że wśród skasowanych filmów znalazł się film Taiki Waititiego. Za wieści odpowiada Cosmic Book News. Problem z tym newsem polega na tym, że nie wiadomo, na ile oni faktycznie coś wiedzą, a na ile analizują sytuację (i ta analiza może być całkiem prawdopodobna, choć raczej nie ma to powiązania z sytuacją „Akolity”).
Po pierwsze Taika Waititi pracuje nad swoim filmem od ponad czterech lat. Po drodze odeszła od niego Krysty Wilson-Cairns, która była współscenarzystką. Wszystkie wieści od Waititiego wskazują, że jego scenariusz wciąż nie jest na tyle zaawansowany, by móc ruszyć dalej. Natomiast nie pomogło mu na pewno przyjęcie filmu „Thor: Miłość i grom”. Wciąż był to kasowy hit, ale nie wszystkim podeszło, mówiąc delikatnie, nazywano go totalnym bałaganem. Prawdę mówiąc już wcześniej Lucasfilm pozbywał się twórców, którym powinęła się noga.
Warto tu dodać, że nie zawsze pomaga czarująca osobowość Taiki, który nie bywa zbyt poważny i lubi trollować. O ostatnim „Thorze” mówił, że zrobił go dla pieniędzy i nie interesowały go komiksy, których nie czytał. Przy filmie gwiezdno-wojennym wspomniał, że ma nadzieję wkurzyć wielu fanów, a także sugerował, że jak dostarczy scenariusz to nie wie czy ten film w ogóle powstanie.
Natomiast bardziej prawdopodobne jest to, że film utknął gdzieś w procesie twórczym na linii z Lucasfilmem. Pomijając kwestię Davida Benioffa i D.B. Weissa, wszystkie kasacje w Lucasfilmie odbywają się w sposób stonowany. Projekty trafiają na półkę, na czas nieokreślony. Czasem ich twórcy dowiadują się, że ktoś inny przejął dany projekt (jak w przypadku „Lando” Justin Simien dowiedział się z prasy), a czasem twórcy mimo wszystko nie poddają się i nadal próbują namawiać Lucasfilm do swojego projektu (ostatnio robiła tak Patty Jenkins).
I choć Lucasfilm w 2026 zamierza wypuścić dwa gwiezdno-wojenne filmy (i trzeci w 2027), to na razie wiemy o pięciu, które są w jakimś etapie zaawansowania i jakoś posuwają się do przodu. To film „The Mandalorian & Grogu” (zdjęcia trwają) Jona Favreau, film o Rey Sharmeen Obaid-Chinoy, film Dave’a Filoniego, a także filmy Shawna Levy’ego i Jamesa Mangolda. Wcześniej był wśród nich też film Taiki, więc możliwe też, że fakt odłożenia go na półkę wcale nie jest decyzją z ostatnich dni. Warto dodać, że Jeff Sneider mówi wprost, że Lucasfilm pracuje nad nowymi projektami, tak filmowy mi jak i serialowymi, lecz na razie nie chcą nic zdradzać publicznie. Możliwe, że z zapowiedziami czekają na Celebration Japan.
KOMENTARZE (21)
W sieci jest sporo głosów i opinii na temat tego, co się stało z „Akolitą”. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie brakuje specjalistów, którzy narzekają na fandom, lub upolitycznienie produkcji i niechęć drugiej strony. Inni zauważają, że zabawki związane z serialem zniknęły z oficjalnego sklepu Disneya i wieszczą rychłe wycięcie serialu z Disney+. Ten temat przegadali John Rocha i Jeff Sneider rzucając kilka ciekawych faktów, które lepiej obrazują proces. Nie zawsze się zgadzają, ale mają też swoje źródła, bliżej Lucasfilmu i tym samym wiedzę. Oczywiście jak dobrze wiemy, Sneider ma ją zdecydowanie większą.
Zacznijmy jednak od Johna Rochy. Oznajmił on na twitterze, że Leslye Headland nie tylko zebrała scenarzystów do pracy nad drugim sezonem jeszcze w lutym, to jeszcze od miesiąca szukano już reżyserów, weryfikując ich harmonogramy. Aż do momentu, gdy wiadomo, przyszło skasowanie. Rocha twierdzi ponadto, że według jego źródeł w Disneyu nie używa się języka „skasowany”, a mówi o tym, że serial nie został przedłużony.
BREAKING: According to my sources at Disney and Lucasfilm, the studio was IN FACT putting together a Season 2 writers room for #TheAcolyte back in February with Leslye Headland. AND had been quietly inquiring about the interest level and availability of directors for a Season 2… pic.twitter.com/qHreX9d0v8
Rocha wrzucił swoje wieści w sieć na twitterze, za nim podali je dziennikarze. Ostatecznie spotkał się w swoim podcaście ze Sneiderem i przedyskutowali to w szczegółach.
Rocha był trochę zdziwiony tym, w kontekście wypowiedzi Leslye, że nie pracowali nad drugim sezonem. I tu właśnie wszedł Sneider, mówiąc, że właściwie jedno i drugie niespecjalnie się ze sobą kłóci. Bo przy dużych produkcjach w firmach takich jak Disney, dostają one zielone światło, takie lekkie i warunkowe, bardzo szybko. Nie po to, by faktycznie zrealizować serial, ale by nie siadać do drugiego sezonu po pierwszym i dopiero wtedy szukać ludzi. Czyli raczej nie tyle angażują ich bezpośrednio w samą produkcję, co raczej ściągają i dbają o to, by w razie decyzji, mogli natychmiast usiąść do pracy. Jednak decyzja zależy od wielu czynników, a najważniejszy jest taki, serial musi się zwrócić. Musi mieć oglądalność.
Sneider powiedział wprost, że z tego, co słyszał, Leslye Headland doskonale rozumie tę sytuację. Zrobiła serial jaki chciała, publiczność nie dopisała, kończymy zabawę, nikt na nikogo się nie obraża. „Akolita” nie spełnił oczekiwanych rezultatów, więc nikt nie wyłoży na niego pieniędzy.
Tu John Roca trochę zaprotestował, mówiąc, że z tego, co słyszał, to wcale nie jest o serial taki jaki chciała Headland. Miał być dużo bardziej mroczny i pójść w innym kierunku. Sporo zmienił w nim Dave Filoni wysyłając bardzo wiele uwag i domagając się zmian. Jeff Sneider odparł, że Leslye doskonale wie jak działa ten biznes. Póki nie jest twórczynią z ekstra ligi, będzie dostawała uwagi i musi się podporządkować. Zrobiła serial jaki chciała, w takich warunkach jakie są w Lucasfilmie.
Obaj panowie rozmawiali także o kwestii skasowania, w kontekście słabych wyników „Andora”. Roca stwierdził, że „Andor” miał dużo lepsze wsparcie ze strony Disneya, wliczając to premierę na Hulu, czy zgłaszanie go szybko do nagród filmowych. Jakby dużo bardziej wierzyli w projekt. Tymczasem w przypadku „Akolity” raczej zrobiła się burza o politycznych podtekstach. Sneider twierdził, że możliwe, że tak jest, że marketing nawalił, ale jednocześnie problemem „Akolity” nie jest to, że marketing położył serial, bo dwa pierwsze odcinki miały dobry start. Tyle, że one nie zaciekały ludzi, widownia odeszła. Zabrakło też wielkiego powrotu w finale, który by pokazał, że może warto jeszcze zainwestować w tę produkcję. Obaj stwierdzili, że nawet mniejszości etniczne czy seksualne, które niby dostały swoją reprezentację, niespecjalnie były zainteresowane tym serialem, co ewidentnie nie zadziałało jak liczyli twórcy.
Roca zastanawiał się, czy serial zostanie wycięty z Disney+, tak jak stało się to z „Willow”. Sneider twierdzi, że nie. Mówił, iż w przypadku „Willow” była to próba stworzenia marki, nie wyszło. W tym wypadku jest to część uniwersum, choć serial nie zaskoczył ma swoich fanów, będących fanami „Gwiezdnych Wojen”. Disney i Lucasfilm nie będą chcieli ich alienować, więc jego zdaniem, serial zostanie na platformie.
Na koniec chwilę porozmawiali o innych produktach. Roca uważa, że Lucasfilm i Disney przystopują, że będzie mniej seriali po tym. Sneider powiedział, że nic takiego nie słyszał, ale wie, że my jeszcze wielu rzeczy nie wiemy. Lucasfilm ma projekty o których jeszcze się nie zająknął i one zostaną ujawnione bliżej czasu, gdy będą gotowe. Wiec nie wierzy w przerwę.
Z innych wieści, jest petycja o przedłużenie „Akolity”. Można ją podpisać tutaj, ale zdecydowanie poza pisaniem, lepiej obejrzeć serial parę razy, by podbić jego wyniki.
KOMENTARZE (44)
Jude Law już może powiedzieć trochę więcej o „Załodze rozbitków”. Ostatnio rozmawiał więc z Rotten Tomatoes TV i zdradził kilka ciekawych szczegółów.
Po pierwsze gra postać zwaną Jod, ale to jest tylko jedno z jego imion. To bohater, którego spotykają dzieci i on stara się im pomóc powrócić na ich planetę. Tyle, że nigdy nie wiadomo, czy to ktoś, komu można ufać, czy wręcz przeciwnie i po której aktualnie jest stronie. Ostatecznie staje się członkiem ekipy, ale zdaniem Jude’a Law toczy się w nim wewnętrzny konflikt. Częściowo chce być w załodze, częściowo nie. Jest pełen sprzeczności. Jednocześnie dzieciaki także nie widzą go w ten sam sposób, jedne mu nie ufają, inne ubóstwiają.
Mówił też o reżyserach. Jon Watts to głównodowodzący serialu. On tworzył całe niebezpieczeństwo, tak by było ono dla dzieciaków poważne. David Lowery wnosi tu sporo piękna i magii, trochę jak w „Piotrusiu Panu i Wendy”, gdzie zresztą grał Law. Danielsowie są zabawni, anarchistyczni, ale ich odcinek porusza. Chwalił też współpracę z Bryce Dallas Howard. Największym zaskoczeniem dla Jude’a był jednak Lee Isaac Chung, który sprawił, że Law się śmiał, mimo, iż się tego nie spodziewał. Natomiast Jake Schreier odpowiada za jeden z najlepszych odcinków.
Tymczasem Daniel Richtman, informator o raczej poszlakowanej opinii, któremu czasem coś się trafiło zdradzić, wrzucił w sieć pewne podsumowanie, mające związek z sytuacją z „Akolitą”. Jego zdaniem „Załoga rozbitków” jest limitowanym serialem i skończy się na pierwszym sezonie. To znaczy, że jedyny serial aktorski, który faktycznie jest obecnie rozwijany to drugi sezon „Ahsoki”.
Lando is now a film, Rangers of the New Republic was canceled, Andor will end with S2, no Mando S4, no Boba Fett S2, no Acolyte S2, Skeleton Crew is a limited series. Ahsoka is the only ongoing Star Wars show. No other live action series has been announced for development.
Niestety nie tylko my patrzymy na wyniki oglądalności „Akolity”. Były one uważnie obserwowane i analizowane przez Lucasfilm i Disneya. Efekt jest taki, że włodarze podjęli decyzję, iż nie będzie drugiego sezonu (jak donosi Deadline.
Od finału „Akolity” minął mniej więcej miesiąc, to wystarczający czas by zgromadzić dane i podjąć decyzję. Ta jednak nie jest zaskakująca, nie tylko z powodu wyników oglądalności. Choć krytycy na Rotten Tomatoes ocenili serial na 78%, fani „Gwiezdnych Wojen” podzielili się. Nie chodzi tu nawet o zorganizowane zaniżanie ocen. „Akolita” miał dobry start, z 4,8 miliona obejrzeń w dniu premiery. Była to najlepsze premiera serialowa na Disney+ w tym roku. Premierowe odcinki globalnie przekroczyły 11 milionów oglądnięć po 5 dniach, co dało wg Nielsena 488 milionów obejrzanych minut i 7 miejsce. W kolejnym tygodniu było nawet 6.
Tyle, że za negatywnymi opiniami, poszło również odejście publiczności. Serial nie tylko wypadł z ratingu Nielsena, ale zaliczał kolejne spadki. Pojawił się po finale, ale ledwo na 10 pozycji (z 335 milionami minut). To zdecydowanie najgorzej przyjęty finał seriali gwiezdno-wojennych.
Budżet serialu, przekraczający ponad 100 milionów USD także nie pomagał. Choć Leslye Headland miała pomysły na drugi sezon, zarówno przekazane Lucasfilmowi, jak i rozrzucając pewne sugestie w samym serialu, okazało się, że jedyne co ma w sprawie drugiego sezonu to nadzieja. A to było zdecydowanie za mało.
KOMENTARZE (79)
Kilka tygodni temu prezentowaliśmy Wam wyniki oglądalności premierowych odcinków serialu „Akolita”. Premiera nie była zbyt dobra w porównaniu do pozostałych seriali Star Wars, ale to jeszcze nic nie znaczyło. W przeszłości bowiem widzieliśmy już zarówno seriale, które z każdym kolejnym odcinkiem zyskiwały jak i takie które traciły. W przypadku „Akolity” pewną zagadką było czy w ogóle będziemy w stanie porównać również oglądalność finałowego odcinka z innymi serialami. Firma Nielsen, która publikuje wyniki oglądalności zamieszcza w materiałach ogólnodostępnych tylko pierwsze 10 produkcji z danego tygodnia. „Akolita” po trzecim odcinku wypadł z pierwszej 10 i powrócił do niej dopiero na finał. Taka sytuacja nie miała dotychczas miejsca w przypadku seriali Star Wars - zdarzało się, że pojedyncze odcinki nie były notowane w top 10, ale nigdy nie wyleciała z rankingu aż połowa sezonu. W każdym razie w tygodniu w którym wyszedł finałowy odcinek serial oglądano przez 335 milionów minut - co jest najsłabszym wynikiem ze wszystkich seriali z uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Jeśli przyjąć założenie, że te minuty zostały spędzone tylko na oglądaniu ostatniego odcinka i podzielić wynik przez długość odcinka, to daje nam 6,83 mln widzów. Dotychczas żaden finał nie spadł poniżej 11 mln.
Biorąc pod uwagę wyniki oglądalności - zarówno liczbę minut, jak i przeliczenie jej na liczbę widzów - serial wypadł słabo. Pozostaje więc pytanie czy i jakie wnioski z tego wyciągną włodarze Disneya.
KOMENTARZE (14)
To zdecydowanie dobry czas dla Manny’ego Jacinto. Aktor, który gra Qimira w „Akolicie” został ogłoszony gościem na dwóch ważnych dla nas imprezach, czyli D23, oraz Celebration Japan (w przyszłym roku). Co więcej, podczas D23 Manny będzie gościem na własnym panelu. Na D23 żaden inny aktor związany z „Gwiezdnymi Wojnami” nie własnego panelu. Stąd ludzie zaczynają spekulować, że właśnie na tej imprezie zostanie zapowiedziany drugi sezon „Akolity”.
W piątek wieczorem czasu zachodniego wybrzeża odbędzie się inna prezentacja, czyli tego, co Disney ma w zanadrzu. Tam oczekiwane są zapowiedzi i potwierdzenia. W przypadku „Gwiezdnych Wojen” najbardziej czekamy na potwierdzenie obsady filmu „The Mandalorian & Grogu”, możliwą zapowiedź nowego serialu animowanego, a także wyklarowanie się statusów seriali „Lando” i drugiego sezonu „Akolity”. No i oczywiście zwiastun „Skeleton Crew”. Zobaczymy ile z tego dostaniemy.
Sam Manny Jacinto ostatnio mógł się także odnieść do swojej roli, już nie ukrywając pewnych szczegółów. Jak wiemy, Qimir początkowo był zapowiadany jako łotrzyk, trochę w stylu Hana Solo, ale teraz już jest jasne, że jego rola jest dużo istotniejsza dla serialu. Wspomniał, że gdy szykowali sceny walki istotną inspiracją dla nich były japońskie filmy z cyklu „Rurouni Kenshin”, które mają intensywną dynamikę walk szermierczych. Ale było też sporo inspiracji choćby filipińskimi sztukami walki.
Mówił też jak postrzega swoją postać. To taki trochę zły starszak z liceum, który chodzi własnymi drogami. Nikogo nie ciągnie za sobą, nikomu nic nie mówi by to robił to lub tamto. I tego też nie chce od innych. Chce chadzać własnymi ścieżkami, być wolnym i nieskrępowanym, ale przy tym ciężko mu się odnaleźć w społeczeństwie. Więc chce się wycofać, tak by móc znaleźć miejsce, gdzie będzie miał szansę na pełną ekspresję samego siebie. A społeczeństwo mu tego nie daje, wręcz przeciwnie.
Wspomniał również o fanartach przedstawiających Qimira i Oshę, które implikują, że coś między nimi jest. Manny mówi, że to coś, czego brakuje w tej marce i bardzo chciałby to zobaczyć w kolejnym sezonie, zwłaszcza, że widzowie tego ewidentnie szukają. Zresztą sama Leslye mówiła, że fajnie byłoby pokazać uwiedzenie przez Ciemną Stronę w bardziej dosłowny sposób.
KOMENTARZE (24)
Na aktualnie trwającym konwencie Comic Con w San Diego nie mogło też zabraknąć panelu książkowego, gdzie otrzymaliśmy zapowiedzi nowych pozycji jakie ukażą się w przeciągu roku.
Na maj 2025 roku zapowiedziano powieść „The Acolyte: Wayseeker” pióra Justiny Ireland, którego fabuła skupi się na śledztwie na Coruscant prowadzonym przez mistrzynie Jedi Indarę i Vernestrę Rwoh. Natomiast w lipcu tego samego roku pojawi się powieść dla starszej młodzieży autorstwa Tessy Gratton, ale tym razem skupiająca się na młodych Jedi Yordzie i Jecki. W 2025 roku mają też pojawić się dwie książki również powiązane z serialem Akolita, słownik obrazkowy i album z grafikami koncepcyjnymi, jednakże trochę spóźnione o kilka miesięcy, jeśli mamy na myśli promocje serialu.
Na luty zaplanowana została premiera albumu „The Art of Star Wars: The High Republic Volume II” od Kristin Baver w nakładzie Abrams Books. Zapowiedziany został też kolejny album z grafikami koncepcyjnymi, ale opartego o materiały z nadchodzącej gry „Star Wars: Outlaws”. Data książki została ustalona na czerwiec 2025 i ukaże się w nakładzie Dark Horse Books.
Wygląda na to, że „Akolita” wciąż jest bardzo popularny. Wspomniał o tym niedawno Rotten Tomatoes, gdzie stwierdzono, iż jedyny serial, który interesuje ludzi bardziej to obecnie „The Boys”. Inne seriale, zarówno lepiej oceniane przez krytyków, jak i widzów, nie budzą takiego zainteresowania jak „Akolita”.
Ostatni odcinek serialu to także pojawienie się dwóch postaci. Leslye Headland skomentowała to. Pierwszy z nich to Darth Plagueis. On był tam we wszystkich wersjach scenariusza. W momencie, gdy widzieliśmy, że Osha zatryumfowała, mieliśmy zobaczyć coś, co trochę zmieni ten obraz. Miało to również być pewną zapowiedzią drugiego sezonu. Jednocześnie jak przyznała, dbali o to by wykorzystać historię ustaloną w legendach, wliczając to jego przedstawienie czy rasę.
Jednocześnie wrzucenie Plagueisa do serialu spowodowało, że Leslye potrzebowała pewnej równowagi po drugiej stronie. Stąd pojawił się pomysł, by na chwilę pojawił się tam Yoda. Na bardzo krótką, ale istotną. No i jak sama twórczyni serialu przyznała, moment, gdy kręcili tę scenę był dla niej bardzo nostalgiczny i wzruszający. Nie spodziewała się po sobie takiej reakcji na tę legendarną wręcz postać.
Headland trochę żałuje, że przyćmiło to postać Vernestry Rwoh. Chciała by móc pokazać jej więcej, ale serial miał tyle pytań do odpowiedzenia, że nie wszystko można było zrobić.
Niestety jeśli ktoś liczy na drugi sezon, na razie wszyscy będą musieli sobie na niego poczekać, w najlepszym przypadku. Leslye wspomina o przerwie, bo w Lucasfilmie decyzji nie ma. Podobno wcześniej scenarzyści wrócili do pracy, ale odbiór serialu, zwłaszcza na początku, sprawił, iż producenci są zdecydowanie bardziej ostrożni z daniem zielonego światła na kontynuację. Pozostaje więc obejrzeć serial ponownie, by zwiększyć zainteresowanie.
KOMENTARZE (22)
Podobno druga połowa „Akolity” wypadła lepiej od pierwszej, ale czy to samo można powiedzieć o muzyce? Cóż, przekonać możecie się na własne uszy, gdyż dopiero co Disney wypuścił kolejną część soundtracka serialu. Skomponował go Michael Abels i posłuchać go możecie na YouTubie, Spotify, Apple Music czy Tidalu.
Na Disney+ zadebiutował finałowy odcinek pierwszego sezonu serialu „Akolita”, w reżyserii Hanelle Culpepper. Showrunnerką całego sezonu była Leslye Headland, a muzykę do niego stworzył Michael Abels. Osoby, które go obejrzą zachęcamy do pozostawienia swojej oceny pod tym linkiem.
To już koniec, zachęcamy więc do dzielenia się swoimi opiniami nie tylko o ostatnim odcinku, ale i o całym sezonie.
W przypadku seriali Star Wars od lat śledzimy wyniki oglądalności publikowane przez firmę Nielsen, która zajmuje się badaniem oglądalności programów w serwisach streamingowych w Stanach Zjednoczonych. Swoje daje podaje ona z pewnym opóźnieniem, więc wczoraj poznaliśmy dopiero wyniki za okres 3-9.06 - w tym czasie odbyła się dwuodcinkowa premiera „Akolity”. Jak sobie serial poradził? Wg Nielsena w USA oglądano go przez 488 miliony minut, co przy 2 odcinkach (zakładając, że każdy oglądał je od początku do końca) przekłada się na jakieś 6,3 mln widzów. Daje siódmą pozycję w tygodniu otwarcia w kategorii produkcji oryginalnych.
Mając te liczby warto spojrzeć jak produkcja wypada w stosunku do pozostałych seriali Star Wars. Porównanie możemy dokonać z tygodniami otwarcia „Ahsoki”, „Andora”, „Księgi Boby Fetta” oraz „Obi-Wana Kenobiego”. Specjalnie nie porównujemy tej produkcji z „Mandalorianinem” bowiem w przypadku tego serialu Nielsen raportował dane dopiero od drugiego sezonu - a, że dane od Nielsena nie dotyczą poszczególnych odcinków tylko wszystkich odcinków obejrzanych danego serialu ciężko byłoby stwierdzić ile minut przypadło na premierę, a ile na powtarzanie poprzednich sezonów.
Najpierw więc zerknijmy jak wygląda liczba minut, które widzowie spędzili przed ekranem w tygodniu w którym wypadały premiery danych seriali.
Następnie podzielmy liczbę minut, które widzowie spędzili przed ekranem przez czas trwania pierwszych odcinków i zobaczmy jak w tym zestawieniu się plasuje „Akolita”.
W obu zestawieniach „Akolita” znajduje się na przedostatnim miejscu stawki. Wyniki nie są na pewno zachwycające, ale i też nie są tragiczne. Najważniejsze będzie jednak to jak będzie wyglądać tendencja w kolejnych tygodniach. Przypomnijmy, że „Ahsoka” mocno traciła, a „Andor” potrafił zyskiwać. Obiecujemy podobne jak powyżej porównanie zrobić po wynikach ostatniego odcinka - wtedy się okaże jak się spodobał sezon.
KOMENTARZE (18)
Przed nami już przedostatni odcinek pierwszego sezonu serialu „Akolita”. Dzisiaj rano zadebiutował on na platformie Disney+, a jego tytuł to Decyzja. Reżyserem siódmego odcinka jest Kogonada. Oficjalny opis odcinka brzmi: Odkrywamy nieznaną prawdę. Osoby, które go obejrzą zachęcamy do pozostawienia swojej oceny pod tym linkiem.
Za tydzień obejrzymy finałowy odcinek tego sezonu w reżyserii Hanelle Culpepper.